[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyobrazić, co to się działo za czasów ostatnich ziemogryzów.
- Ciotka rozchichotała się i odstawiła szklankę z herbatą na
stolik. - Lojzik szalał, mówię ci! Aóżko tak skrzypiało, że
chłopaki nie nadążały z oliwieniem sprężyn i zawiasów -
śmiała się już na całego do swoich wspomnień.
Agata też się uśmiechała. Ciotka była jednak zdrowo
szurnięta. Sama nigdy nie mieszkałaby w domu, w którym
straszy.
- No a kiedy wujek jeszcze się denerwuje? - podpytywała.
Starsza pani natychmiast przestała się śmiać i przez chwilę
milczała.
- Lojzik nie lubi, kiedy ktoś rusza zabawki jego dzieci -
powiedziała w końcu poważnie.
- Jakich dzieci? - Agacie robiło się słabo od tych
rewelacji. - Przecież nie mieliście dzieci?
- Ale mieliśmy mieć. - Ciotka popatrzyła na komodę. -
Znalazłaś zabawki, tak?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- To przynieś je, proszę. - W oczach starszej pani Agata
dopatrzyła się morza smutku. Miała wrażenie, że śmiech,
który przed paroma minutami wypełniał sypialnię, był
nietaktem.
- Idz, Agatko - poprosiła ciotka. - I tak muszę ci to w
końcu powiedzieć.
Jej siostrzenica wstała i podeszła do komody. Włożyła
dłoń do dolnej szuflady i wyciągnęła z niej zabawki. Potem
usiadła z powrotem na sofie i podała je Ninie.
Ciotka przez chwilę oglądała lalkę i samolocik, a łzy,
które płynęły po jej twarzy, zamazywały wizerunek twardej,
pewnej siebie kobiety.
- To już tyle lat, a ciągle boli. Bardziej nawet niż śmierć
moich mężów.
- Tak mi przykro... Nie wiedziałam... - Agata skubała
rękaw swetra ciotki. - Nigdy nie wspominałaś...
Krewna przez chwilę nie mówiła nic. Obracała w rękach
lalkę, patrzyła na samolot, który leżał na jej kolanach. Ten
sam, który Agata widziała na zdjęciu i w rączkach tego
dziwnego chłopczyka przed jej bramką.
- Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, Lojzik zaraz
pobiegł do sklepu z zabawkami. Kupił dwie. Bo i tak", śmiał
się, prędzej czy pózniej będzie dwójka". W ten sam dzień
zrobiliśmy sobie to zdjęcie, którego nie pozwoliłam ci
obejrzeć. Byliśmy tacy szczęśliwi...
- I co się stało? - zapytała cichutko Agata.
- Byłam w trzecim miesiącu, kiedy zaczął boleć mnie
brzuch. Ból był tak silny, że zrobiło mi się ciemno przed
oczami. A potem było już zupełnie biało: biały sufit, ściany,
pościel na łóżkach. I Lojzik, blady jak cała reszta. To nic,
serce, to nic. Jeszcze będziemy mieli dzieci", mówił i trzymał
mnie za rękę. Ale już nie mieliśmy - zakończyła ciotka.
- Tak mi przykro, ciociu. - Agata była wstrząśnięta
dopiero poznaną tajemnicą Niny. - Dlaczego nie wyrzuciłaś
tych zabawek, nie oddałaś ich komuś?
- Nie mogłam. - Ciotka przetarła palcem zarysowanie na
samolocie. - To jedyna pamiątka po moich dzieciach -
powiedziała i odłożyła zabawki na stolik.
- Odnieść je do komody?
- Nie trzeba. Nie chcę ich dłużej chować. - Starsza pani
była już opanowana, kończyła pić herbatę. - Ale też nie chcę
więcej o tym mówić. To co? - zmieniła temat. - Decydujesz
się oczywiście na moją propozycję?
- Chyba tak. - Agata kapitulowała. - Jest mi to ogromnie
na rękę, zwłaszcza, że nie mam pracy.
- Wreszcie mówisz z sensem, dziewczyno. - Ciotka
podniosła się z sofy. - Chodzmy do salonu. Niewygodnie tak
siedzieć bez oparcia.
Agata wzięła tacę i ruszyła za krewną, która jeszcze się
obejrzała.
- A te galaretki zostaw. Lojzik się zawsze uspokaja, jak są
na widoku.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
- Ależ tak, moja droga, tak. Lojzik je uwielbiał za życia,
uwielbia i teraz. Zapamiętaj sobie. Agrestowa galaretka w
czekoladzie, kupowana na wagę w Rubinie". %7ładna inna.
- I co? Zjada je wujek teraz? - Agata zapytała z ironią.
- A wiesz, że jakimś cudem tak? - Nina nie mogła sobie
odmówić fantazjowania na widok przerażonej twarzy
siostrzenicy. - Ile razy zostawię pełen talerzyk w sypialni, po
kilku dniach jest już pusty.
Informację, że tak naprawdę podjada je sama, zostawiła
dla siebie. Nie chciała odbierać Agacie wymyślonego przed
chwilą specjalnie dla niej patentu na uspokojenie Lojzika.
***
Prawdę mówiąc, propozycja ciotki spadła Agacie jak z
nieba. Z pieniędzmi zaczynało już być naprawdę krucho, a w
dodatku zbliżała się zima. Na myśl o kosztach ogrzewania
domu cierpła jej skóra. A w tej sytuacji mogła przestać się
martwić. Pieniądze za wynajem mieszkania Niny wystarczą na
opał i na pewno nie tylko na to.
Zauważyła, że odkąd pokochała swoje dziecko, wszystko
zaczęło się układać. Nie, może nie tyle układać, ale na pewno
stało się dużo prostsze. Niczego nie zostawiała już na potem.
Impuls w głowie przeradzał się od razu w czyn.
Od dwóch tygodni dawała korepetycje. Pomysł takiego
zarobkowania podsunęła jej Monika. Agata wymawiała się,
twierdząc, że ma dosyć uczenia, co okazało się jednak
nieprawdą. Miała dosyć uczenia bandy dzieciaków, a praca
jeden na jeden okazała się wcale niemęcząca, przyjemna i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]