[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Samotne żony również.
Miałaś moją miłość.
Mnie to nie wystarczało. Potrzebowałam twojej obecności.
Zanim zdołał coś powiedzieć, uniosła dłoń nakazując mu milczenie.
Nie. Proszę. Nie potrafię już tego dłużej znieść.
Czuję się jak przepuszczona przez wyżymaczkę.
Chad milczał. Jo też.
Wiesz, skąd się wzięła wyżymaczka? zapytał ochrypłym ze
wzruszenia głosem.
Nie.
Dawno temu zaczął wyjaśniać kobiety prały w wielkich kotłach, w
których gotowała się woda. Wyjmowały z nich bieliznę długimi kijami, a
potem godzinami czekały, aż ostygnie, by wycisnąć z niej wodę. Wówczas
jakiś mężczyzna wymyślił wyżymaczkę dwa wałki, które wyciskały wodę.
Chciał pomóc kobietom. Jak wiesz, mężczyzni litują się nad kobietami,
chociaż te potrafią wycisnąć z nich wszystko jak wyżymaczka.
Doprawdy? zapytała. Tak naprawdę to mężczyzni wynalezli
wyżymaczkę dopiero wtedy, gdy kobiety kazały im wykręcać bieliznę.
Jesteś bardzo młoda, ale tak wygadana, że całkiem zapominam o
twoim wieku.
To się nazywa ogłada", jeśli mnie pamięć nie myli.
Mężczyzni zawsze mieli problemy z kobietami westchnął ciężko
Chad.
Jo popatrzyła na niego z uwagą. Był wspaniałym człowiekiem. Miał
duże poczucie humoru. Jaka szkoda, że nie mogła dać mu dzieci. Chad ma
teraz trzydzieści osiem lat. Musi mieć inną żonę. %7łonę, z którą mógłby mieć
dzieci. Zaczęła się zastanawiać, czy może ona nie zna takiej kobiety. Ale po
dogłębnej analizie odrzucała jedną kandydatkę po drugiej. Czyżby to była
zazdrość? Przecież musi kogoś dla niego znalezć.
O czym do licha tak intensywnie myślisz? zapytał Chad.
Chcę ci zrobić niespodziankę! uśmiechnęła się do niego.
Cudownie.
Nie. To nie o to chodzi. To coś zupełnie innego. Ja już z ciebie
zrezygnowałam. Mam swoje własne życie.
Poczekaj jeszcze dzień. Przecież nie ma pośpiechu. powiedział.
Nie ma pośpiechu? Jak on może tak mówić? Na co ma czekać? Przecież
jej jedynym majątkiem jest niezależne życie. Musi bronić się przed Chadem.
I odejść od niego. Wkrótce. Ale nie zaraz. Chad jest zbyt wrażliwy. Musi go
nauczyć żyć bez swojej obecności.
Zacznie od zaraz. Nie pójdzie z nim na górę jak potulna owieczka.
Chyba przejdę się trochę rzekła. Nie wychodziłam z domu przez
cały dzień.
Za pózno już na spacer stwierdził Chad.
Ale ja mam ochotę się przejść.
Wiesz, że o tej porze jest niebezpiecznie spacerować.
W takim razie wyjdę tylko na podwórko pooddychać świeżym
powietrzem.
Pójdę z tobą.
Ależ nie fatyguj się. Idz na górę i połóż się. Już pózno. Zatrzymałam
cię zbyt długo. Nic mi nie będzie.
Przyglądał się jej bacznie, zupełnie nie przekonany o słuszności tego, co
mu powiedziała. Na jego twarzy malował się upór.
No dobrze powiedział. Zapukam w szybę, kiedy wyjdę z łazienki.
Dobrze uśmiechnęła się.
Dobranoc dodał cicho.
Uniosła twarz do pocałunku. Pocałował ją lekko i trochę zdawkowo.
Odwrócił się w stronę schodów.
Jo podeszła do szafy w holu i wybrała najcieplejsze rzeczy do włożenia.
Była pewna, że w tym, co ma na sobie, będzie mogła wytrzymać największy
mróz.
Wyszła przez kuchenne drzwi i znalazła się na niewielkim podwórku. Na
niebie jaśniał księżyc i miliony mrugających gwiazd. Na ich tle delikatnie
rysowały się gałęzie drzew.
Z jej ust wydobywały się obłoczki pary.
Stała i rozglądała się wokół. Było już pózno. Odgłosy miasta tłumiła noc
i puszysty śnieg. Wzięła garść białego puchu, ulepiła śnieżną kulę i rzuciła
nią w drzewo.
Odwróciła się. Za nią stał....
Chad? zapytała.
To ja odpowiedział. Myślę, że powinniśmy zrobić bałwana.
Roześmiała się. Wzięli się do roboty. Pierwsza kula była duża i krzywa,
ale z pewnością można było ją dostrzec z wnętrza domu.
Postanowili bardziej się postarać, robiąc drugą i trzecią kulę. Trzeba było
wszystko dokładnie zaplanować i choć trwało to dość długo, dobry humor
ich nie opuszczał.
Chad znalazł kapelusz dla bałwana, a Jo ofiarowała mu swój szalik. I tak
było jej gorąco.
Przynieśli marchew, z której powstał nos, i suszone śliwki, z których
zrobili bałwankowi oczy i guziki.
Kiedy skończyli, przyjrzeli mu się dokładnie i uznali go za arcydzieło.
Wrócili do domu, zdjęli kurtki i buty. Potem poszli na górę, pozbyli się
reszty odzieży i oddali się zupełnie innemu zajęciu.
Gdzie Chad zdobył swe umiejętności? Skąd wiedział, jak pieścić jej
rozpalone ciało?
Czuła ciepło jego oddechu. Drżała. Z półotwartych ust wydobywały się
westchnienia.
Cóż za cudowna tortura! I takie rozkoszne chwile odpoczynku. Nie
powinien tego robić. Znowu z jej ust wyrwał się jęk rozkoszy. Osiągnęli
szczyt. A potem opadali powoli, leniwie. Nie obchodziło ich nic, co istniało
wokół nich.
Potem jeszcze długo szeptali i śmieli się, aż zmorzył ich sen.
Zniło jej się, że była w ciąży. Ale nawet we śnie wiedziała, że to
niemożliwe, więc zaczęła płakać.
Co się stało? zapytał Chad.
Nie wiem skłamała.
Pewnie jesteś głodna i przypomniały ci się śliwki na tłustym brzuszku
bałwana.
Chyba tak skinęła ze smutkiem głową.
Masz szczęście, że jestem tutaj i mogę cię obronić przed
niebezpieczeństwem powiedział z zadowoleniem w głosie i przytulił ją do
siebie.
Nigdy nie miała złych snów. Nigdy. Ale nie powiedziała mu tego.
Powinniśmy się pobrać zaczął mówić Chad głosem pełnym miłości.
Drgnęła zdziwiona.
Zaskoczyłem cię, prawda? roześmiał się głośno.
Widzisz, jaki jestem sprytny? Tym razem nie będziesz się nudzić.
Nie nudziłam się. Ja po prostu czułam się samotna.
Odkąd tu wróciłaś, jestem z tobą przypomniał jej.
Nie mogła tego zbagatelizować. Chad musi w końcu zrozumieć, o co tu
chodzi.
Jestem twoim gościem, więc troszczysz się o mnie zaczęła mówić
łagodnym głosem.
Przecież możesz tu pracować, korzystasz z mojego komputera. Nie
nudzisz się i nie jesteś sama. Wszystko dobrze się układa.
Na razie, pomyślała. Ale nie powiedziała tego głośno.
To tylko wizyta. Nie myślę o powtórnym małżeństwie stwierdziła po
chwili zastanowienia.
Poczekamy z decyzjami jeszcze trochę powiedział uspokajającym
tonem i przytulił ją do siebie.
Jo milczała.
W piątek wieczorem poszli na oficjalne przyjęcie, na które tak uprzejmie
zaproszono Jo. Nie miała chęci na nie iść. Ale w końcu kupiła elegancką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]