[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasta.
P. Lachowicz pilnie studiował stare polskie mszały, ewangeliarze i kodeksy i wżył się tak
głęboko w sty tych dzieł sztuki iluminatorskiej, że przejął go na własność. P. Lachowicz ma
nieomylny, mistrzowsk smak dekoracyjny. Zharmonizowanie tekstu, ornamentu i obrazu
dokonuje się u niego instynktownie bez najmniejszego wysiłku. Wydaje się, jakby artysta ten
natknął (się) w sobie na bogatą żyłę inwencji której przelewanie się ledwo opanować może.
Niewątpliwie jest to niezwykłe zjawisko epigonizmu, cz) atawizmu artystycznego,
reinkarnacja starej sztuki iluminatorskiej i jej powrót w naszych czasach.
W naszych czasach nerwowości, dorywczości i pośpiechu jest to zjawisko wyjątkowe.
P. Lachowicz powinien sobie zdobyć imię we współczesnej grafice polskiej, jest on na swym
poli chyba bezkonkurencyjny. Wyrażamy nadzieję, że miasto nasze nie pozwoli się wymknąć
sposobność nabycia tej prawdziwie monumentalnej pracy osnutej dookoła jego historii.
Prof. Bruno Schulz"
40
Nawiązywanie do starego iluminatorstwa, służącego książce, było nie tajonym marzeniem
Schulza. Tym więc skwapliwiej zaprotegował próby Lachowicza, zwracające się w tę samą,
dawno minioną stronę czasu. Amator-maniak chciał pomóc amatorowi-maniakowi.
Wprawdzie w skali drohobyckiej tylko, w ciasnym kręgu prowincjonalnych aspiracji ale i
on sam przez lata uprawiał swą sztukę samotniczo, z dala od wszelkich ośrodków
kulturotwórczych, od artystycznych giełd i od cieszącego się poparciem profesjonalizmu.
Obaj, każdy na swoją miarę, realizowali swe twórcze życiowe pasje.
Do dziś wdowa po Feliksie Lachowiczu wspomina Schulza jako bardzo życzliwego i
niezmiernie skromnego człowieka, który utrzymywał łączność z jej mężem także stałym
mieszkańcem Drohóbycza widząc w nim pobratymca w sztuce, w twórczej pasji.
Nauczyciel gimnazjalny odwiedzał technika budowlanego i mówili o sztuce.
Feliks Lachowicz urodził się 20 listopada 1885 r. w Drohobyczu, był z zawodu technikiem
budowlanym i podobnie jak Schulz usiłował przed pierwszą wojną światową studiować
malarstwo, wstąpił nawet na krakowską Akadmię Sztuk Pięknych, ale rozpoczęte studia
musiał przerwać, by już nigdy do nich nie powrócić poza samouctwem. Jeszcze przed
1914 rokiem odbył służbę w austriackiej armii, a potem walczył na froncie karpackim i dostał
się do niewoli rosyjskiej, skąd powrócił dopiero pod koniec 1920 r. Rozpoczął pracę w
przedsiębiorstwie naftowym Galicja" w Drohobyczu i przez całe międzywojenne
dwudziestolecie był tam zatrudniony jako kierownik robót budowlanych. W 1941 3., jeszcze
przed napaścią hitlerowską na Związek Radziecki, znajdował się, już od roku, w Kijowie i
dalsze jego losy nie są znane.
Nie zaginęły jednak jego prace, ocalały wszystkie, które były eksponowane w Drohobyczu, a
pózniej we Lwowie, oraz inne: akwarele, rysunki piórkiem, kilka obrazów olejnych i rzezby
w drewnie. W pazdzierniku 1934 r. w salach ratusza w Drohobyczu odbyła się pierwsza
wystawa jego prac, ta właśnie, o której pisał Schulz. W jego felietonie znajdujemy wyrazną
sugestię pod adresem władz miejskich w sprawie zakupu przez nie tych prac. Mimo
jednak
drohobyckiej tematyki wystawy władze najwidoczniej nie dość czułe na sztukę nie
usłuchały tej rady. I dzięki temu kolekcja się zachowała. Wystawa cieszyła się powodzeniem,
jako bliska sercom drohobyczan ilustrowaną historia" ich miasta. W czasopiśmie uczniów i
uczennic Państwowego Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły i II Prywatnego
Gimnazjum Koedukacyjnego im. Henryka Sienkiewicza w Drohobyczu, kwartalniku
ukazującym się pt. Młodzież", zamieszczono następującą wzmiankę:
W pazdzierniku br. urządził p. Feliks Lachowicz w salach Ratusza wystawę swych prac
malarskich. Trzonem wystawy była malowana historia miasta Drohóbycza, rodzaj kroniki w
formie kart iluminowanych z wielkim kunsztem wzorem starych iluminowanych rękopisów.
Praca ta, zakrojona monumentalnie, zdradza wiele najlepszego smaku i wgłębienia się w
ducha dziejów. Wystawę zwiedziły wszystkie szkoły. Budziła ona żywe zainteresowanie
młodzieży i była zródłem prawdziwej artystycznej biesiady w mieście pozbawionym tego
rodzaju emocji". (nr 4, 1934 3.).
Po paru latach odbyła się druga wystawa prac Lachowicza, będąca symptomem pewnego
awansu, jakiego dostąpił. Urządzono ją we Lwowie w Domu Artystów Plastyków w
początkach 1937 r. W jej katalogu przedrukowano także recenzję pióra Janiny Kilian-
Stanisław-skiej z Dziennika Polskiego" (z 23 III 1937 3.).
Obie te imprezy, będące początkiem ujawniania rezultatów całożyciowych zamiłowań
twórczych, były zarazem jego zakończeniem. Wszystko odbyło się w wąskim lokalnym
zakresie, a losy przekreśliły możliwości wyjścia na szersze forum.
Próba patronowania Lachowiczowi nie była ze strony Schulza aktem odosobnionym.
Wszystko, co o nim wiemy poza ścisłymi regionami pracy twórczej a co dotyczy jego
stosunku do bliskich mu ludzi, nie tylko adeptów sztuki, polegało na pomocy, obdarzaniu
zachętą i radą, gorliwym bezinteresownym opiekuństwem. Nawet w pracy nauczycielskiej,
którą, jak wszystko, wykonywał sumiennie, choć tak na nią narzekał nie ominął ani
jednego ucznia, u którego dostrzegł zdolności plastyczne, ale dbał o ich rozwój w szkole i
poza jej murami.
4*
Fanńd Juaura \,
czyli zagubione personalia
Na starych grupowych fotografiach, na Schulzowskich rycinach roi się od anonimów. Tylko
niektóre z uwiecznionych na nich postaci udało się zidentyfikować, reszta zapadła w
bezimienność. W bezimienność", rozumianą dosłownie, nie zapadła panna Laura: właśnie
tylko imię jej
ocalało. Wywołuje ją z nicości kilka wzmianek w listacl Schulza do Marianajachimowicza,
napomknień, z którycl niewiele więcej wynika nad to, że istniała. Oto te nikłe trop; jej
istnienia:
Piszę z polecenia Panny Laury, która stara się zainteresować dla Pana pewnych
wpływowych ludzi i w ogóle pełna jest dla Pana największej życzliwości i uznania".
Bardzo Pana serdecznie pozdrawiam i przesyłam piękne ukłony od p. Laury". Panna
Laura miała pomysł zainteresowania osobą Pańską pewnych ludzi z Polminu"... Często
o Panu z Laurą mówimy i wybieramy się, ażeby Pana odwiedzić". P. Laura też jest w
bardzo złym położeniu i nędznie wegetuje. Trzeba by i dla niej coś zrobić". Być może, że
w przyszłą niedzielę odwiedzimy Pana z Laurą". ...przesyłam serdeczne ukłony od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]