[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zielonego Pokoju. Makepiece oznajmił, że stan chorego się nie popra-
wił. Dobrze, że przynajmniej nie nastąpiło pogorszenie.
Po umyciu się i przebraniu w czystą koszulę Rotham wyszedł na dwór,
żeby obejść dom i dokładnie obejrzeć go w świetle dziennym. Miał
nadzieję, że ujrzy pod oknami jakieś ślady. Jednak ostatnio nie padał
deszcz i ziemia nie była na tyle wilgotna, by coś się w niej odcisnęło.
Poszedł do stajni i dokładnie przeszukał powóz Louise. Wszystko było
w porządku. Po namyśle przejrzał również powóz rodzinny, również
bez rezultatu.
Jeśli ktoś przyniesie tu jakąś dużą paczkę, dajcie mi od razu znać
powiedział stajennemu. Chcę zwłaszcza obejrzeć kufry Valdorów
przed ich odjazdem. Poinformujcie mnie, gdy tylko zostaną przyniesio-
ne do stajni.
Laurent nie miał powozu. Louise miała własny wraz z zaprzęgiem, ale
bez stangreta. Kiedy mieszkała u Hershamów, zwalniała go, by zaosz-
czędzić pieniądze, i używała jednego z ich stajennych. Nie i dowie się
więc, że zostaną przeszukane jej bagaże.
Oczywiście było całkiem możliwe, że Valdorowie są niewinni. Przecież
Laurent był szlachcicem, a cała ta intryga nie wyglądała według
Rothama na dzieło kobiety. Poza tym istniało pytanie, jak dowiedzieli
się o gobelinie. Czy to możliwe, że Berthier wygadał się niechcący i
ktoś obcy dostał się do środka? Ashmead było dużym domem. Możli-
we, że ktoś schował się na kilka godzin w korytarzu lub w jednym z nie
zamieszkanych pokoi.
Kim była kobieta skrywająca się w Zielonym Pokoju? Nie podejrzewał,
że to Louise. Hrabina zawsze pachniała piżmem, a nie wyczuł tam ta-
kiego aromatu. Mogła to być madame Lafleur, przecież również była na
przyjęciu. Poza tym przyjazniła się zarówno z Valdorami, jak i z Ber-
thierem.
W tym czasie Miranda i Pavel wzięli się za przeszukiwanie strychu. W
pierwszym pomieszczeniu, po tym jak zabrano stąd kufry hrabiny i
Laurenta, unosił się nadal kurz. Trzy prostokątne ślady wskazywały,
gdzie poprzednio stały bagaże. Dwa większe należały do Louise, nieco
mniejszy do jej szwagra, który niestety nie posiadał wielu strojów.
Resztę podłogi pokrywała gruba warstwa kurzu. Miranda od razu za-
uważyła, że nikt nie mógł poruszać się po strychu, chyba że miał skrzy-
dła. Pavel jednak nie wykazał tyle zdrowego rozsądku.
Może jednym susem wylądował na tym stosie markiz, których uży-
waliśmy podczas zeszłorocznego festynu. Rzeczywiście, markiza w
paski znajdowała się w zasięgu, ale jedynie bardzo zręcznej gazeli.
Stąd tylko mały skok do tego stolika ze złamaną nogą. W ten sposób
mógłby dostać się do drugiego pomieszczenia. Chodzmy. Założę się, że
znajdziemy tam haft ukryty w jednym z kufrów.
Złamałby sobie kark skacząc na ten chwiejący się stolik.
Może wziął ze sobą pojemnik z kurzem i gdy skończył, przysypał nim
swoje ślady, by nas zmylić. Niezły z niego gagatek!
Ta teoria nie miała w sobie nawet cienia prawdopodobieństwa i Miran-
da dała się namówić jedynie na przejrzenie czterech kufrów.
Ich zawartość stanowiła niezły przegląd mody z XVIII wieku. Leżały
tam barwne suknie z trenami lub krynolinami, watowane spódnice i
sztywne gorsety. Oprócz nich czepki, chustki i chusteczki na szyję. Inne
kufry zawierały ubrania męskie. Kiedy Pavel wyjął czerwony paradny
żakiet z dopasowaną górą, układanym dołem i szerokimi, odwiniętymi
mankietami zapiętymi na guzy, wyfrunęło z niego kilka moli. Inny ku-
fer zawierał olbrzymie peruki. Chłopiec doszedł do wniosku, że należa-
łoby mieć szyję wielkości rury od pieca, by udzwignąć taki ciężar. Po
godzinie nadal nie znalezli haftowanego płótna.
Jednak poszukiwania nie okazały się zupełną stratą czasu. Pavel znalazł
śliczny zestaw rzezbionych w drewnie żołnierzyków pochodzący z cza-
sów królowej Anny i małą zapinkę, którą znalezli przypiętą do fulara.
Jej właściciel na pewno nie żył już od lat.
Teraz należy do znalazcy powiedział Pavel chowając do kieszeni
brylant.
Kiedy wrócili na dół, właśnie wychodziła mademoiselle Chene. Nie
zatrzymali jej, by przejrzeć wiklinowy koszyk i podręczną torbę, gdyż
były zbyt małe, żeby zmieścić gobelin, który zajmował przecież do-
tychczas cały kufer. Ponieważ powiedziano im, by nie przeszukiwali
pokojów zajmowanych przez Valdorów, zaczęli razem z Pavelem prze-
trząsać pokoje gościnne, co okazało się bardzo nudnym zajęciem. Trze-
ba było przeszukać bielizniarki, podnieść materace, każdą tapiserię a
były one prawie we wszystkich pokojach by sprawdzić, czy nie wisi
pod nimi coś innego. Musieli zajrzeć pod każde łóżko, otworzyć i prze-
szukać każdą skrzynię.
Gdy znajdowali się w Pokoju Pierwiosnkowym, pojawiła się Louise, by
sprawdzić, co się dzieje
Co wy wyprawiacie, Pavel? spytała. Słyszałałam, jak hałasujecie
na strychu, wystarczająco głośno, by obudzić trupa. Teraz przeszukuje-
cie sypialnie. Czy coś zgubiliście?
Och, Louise, obudzić trupa chciałaś chyba powiedzieć umarłego.
Nie, nie, nic takiego, ha, ha. Szukamy skarbu. Nie zgadniesz, co znalez-
liśmy na górze. Brylantową broszę. Pokazał jej zapinkę jako dowód
niewinności.
To przywodzi mi na myśl pewne wspomnienia. Mój Pierre miał po-
dobną do tej powiedziała zapadając w jeden ze swych wspominko-
wych transów. Można by z tego zrobić uroczy pierścionek. Ocknęła
się. Kobiecy pierścionek dodała wymownie przykładając klejnot do
swej ręki.
Wspaniały pomysł, sądzę jednak, że najlepiej będzie wyglądać przy
moim krawacie.
Miranda pomyślała, że hrabina bardziej jest zawiedziona stratą brylantu
niż zainteresowana ich poszukiwaniami.
Przez was dostałam migreny. Przycisnęła do skroni palce. Staraj-
cie się zachowywać nieco ciszej, s'il vous plait. Wzruszyła ramionami
i odeszła mrucząc. Mon Dieu, ces enfants!
Kiedy wyjeżdżasz do Brighton, hrabino? zawołał za nią Pavel.
Jaka szkoda, że nas opuszczasz.
Bientót. Apres& po obiedzie powiedziała, jakby przyłapując się na
tym, że użyła francuskiego słówka, chociaż w rzeczywistości nie znała
odpowiedniego wyrażenia w tym języku. Kazałam Boxerowi znieść
moje bagaże i umieścić je w powozie. Nie wiem, co go zatrzymało.
Usłyszawszy to, obydwoje zbiegli po schodach, by uprzedzić Rothama,
że mają zostać zniesione kufry. Znalezli go w sali balowej, gdy właśnie
podnosił kolejno końce gobelinów, sprawdzając, czy czegoś pod nimi
nie ukryto.
Lepiej chodzmy do stajni powiedział dysząc Pavel. Właśnie roz-
mawiałem z Louise. Poprosiła Boxera, żeby zniósł bagaże do powozu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]