[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dawna nie miała faceta, ale to nie powód, żeby tak ob
niżać standardy. Na gwałt się nie zgodzi!
Cyprianowi już powoli zaczynało brakować tchu i do
słownie w ostatniej chwili zdołał wcisnąć mały guziczek
obok nocnej lampki. Z sufitu bezszelestnie opuścił się
kinowy ekran i Jadzia poluzowała chwyt.
- Mało mnie nie załatwiłaś -wycharczał, trzymając się
za gardło i rozcierając zaczerwienione miejsca. - A ja tyl
ko chciałem ci puścić, hrrr... mój, hrrr... ulubiony film.
Teraz to Jadzia poczuła się nieswojo. Więc jednak nie
chciał jej posiąść ani siłą, ani w żaden inny sposób! Cóż,
nie będzie płakać nad rozlanym mlekiem. Zresztą prze
cież nie jest w jej typie. Poprawiła garderobę i spojrzała
nieufnie.
- Film? Ale chyba nie jakiÅ› pornol?
- Coś ty się nażarła jakichś afrodyzjaków czy co? Tylko
seks ci w głowie? Normalny film chcę ci puścić. Taką...
życiową historię.
I przez najbliższe dwie godziny Jadzia mogła zobaczyć
niegasnący płomień w oczach Cypriana, a kiedy wreszcie
wielokrotnie zatrzymywane, cofane i ponownie oglÄ…da
ne Pulp Fiction dobiegło końca, z ust mężczyzny popły
nęła barwna i przejmująca opowieść o chimerycznych
ścieżkach losu pewnego hollywoodzkiego aktora.
Było już bardzo pózno, kiedy Cyprian zebrał się wresz
cie na odwagę i zapytał:
- To... zatańczysz ze mną tego twista?
193
-Jak Urna z Johnem.
Jadzia dobrze wiedziała, że ma przed sobą komplet
nie bezbronnego ślimaczka, który wypełzł ze skorupy,
i tylko od niej teraz zależy, czy nic go nie rozjedzie.
- Niech się dzieje, co chce! - zgodziła się, ze śmiechem.
A Cyprian wpadł w autentyczny popłoch bo... jeszcze
nigdy nie było mu tak dobrze.
- Błagam cię, musisz przyjechać! Pół roku załatwiałam
przyjazd Manuela i kiedy wreszcie udało mi się pousta
wiać wszystkie terminy i uzbierać punkty na zniżkowe
bilety, to zrobiła się prawie zima! Naprawdę nie wiem,
jak ja teraz wykopiÄ™ w ziemi tÄ™ cholernÄ… saunÄ™!
Sara łkała w słuchawkę i Jadzia pierwszy raz poczuła,
że jej opanowana i zawsze pogodzona z losem przyja
ciółka straciła kontrolę nad sytuacją. Ale też i sprawa
nie była zwyczajna.
Sara, od kiedy przeniosła się na wiejskie zadupie, za
częła pełnić tam funkcję lokalnej czarownicy, świadcząc
ludności usługi medytacyjno-relaksacyjne. Niestety, bar
dzo szybko okazało się, że nasze państwo nie przewidu
je tego typu działalności, więc zatroskana urzędniczka
podpowiedziała Sarze, żeby po prostu zarejestrowała
salon fryzjersko-kosmetyczny z masażem. Jej zdaniem,
to właśnie było najbliższe wybranej przez petentkę
dziedziny. Od tego momentu życie Sary we wsi diame
tralnie się zmieniło. Dzień i noc jej samotnię nawiedzały
tabuny mieszkańców, wtykając do ręki zmięte banknoty
i oczekujÄ…c wyuzdanych uciech. Wszyscy byli bowiem
przekonani, że pod przykrywką prowadzi regularny
burdel. Gorączka opadła dopiero wtedy, kiedy zapro
szony specjalnie proboszcz poświęcił całe gospodar
stwo. Ciekawe, czy Sara powiedziała mu, że od wielu lat
jest antyklerykałką i praktykującą buddystką? Tak czy
siak, mogła już we względnym spokoju uprawiać swój
duchowy ogródek, choć - rzecz jasna - pod ciekaw
skim okiem całej wsi. No i właśnie nastał wielki dzień,
bo udało jej się wreszcie sprowadzić do Polski słynnego
meksykańskiego szamana Manuela, który praktykował
staroindyjski obrzęd Sweet Lodge. Był to oczyszczający
rytuał oznaczający ni mniej, ni więcej, tylko namiot
potów". Kilku śmiałków spragnionych ekstremalnych
wrażeń właziło wraz z duchowym przewodnikiem do
wykopanej w ziemi jamy i tam, w cieple pary buchajÄ…cej
z rozżarzonych kamieni, ledwo zipiąc, oddawali światu
swe wszystkie frustracje, toksyny i lęki.
Jadzia nigdy nie potrafiła odmówić swojej pięknej
przyjaciółce.
- Kochanie, nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby
ominęły mnie te wszystkie szamańskie cuda-wianki - po
wiedziała rozbawiona. - Mam nadzieję, że Manuel jest
normalnym wariatem i można przy nim pić alkohol.
- No coś ty, absolutnie nie możemy się urąbać! To po
ważna ceremonia inicjacyjna, będziemy obcować z du
chami ziemi. - Sara była autentycznie oburzona. - Aha,
i zabierz tego swojego fircyka. Przyda nam siÄ™ ktoÅ› do
kopania rowu.
Jadzia pomyślała, że łopata jest ostatnią rzeczą, z jaką
kojarzy jej się Cyprian, ale nie powiedziała tego głośno,
żeby nie dobijać przyjaciółki.
"
195
Wszyscy przyjęli propozycję z dużym entuzjaz
mem. Zapakowali siÄ™ do samochodu Uli i pojechali
pod Warszawę, żeby wziąć udział w wielkim wyda
rzeniu.
- Ciekawe, czy jest seksowny? - zastanawiała się głoś
no przyjaciółka Jadzi.
Ula, uwolniona od ciągłej i kłopotliwej obecności
własnych dzieci, robiła się niemożliwie swawolna, jak
by chciała nadrobić w tym względzie długoletnie braki.
Roman, jej mąż, który po ostatnim wyjezdzie integra
cyjnym wrócił dzień pózniej niż wszyscy, w dalszym
ciągu doświadczał ostracyzmu ze strony żony. Ukara
ny, został w domu z ich wesołą gromadką i doprawdy
nie sposób rozstrzygnąć, czy on, czy też dzieci były
z tego powodu bardziej nieszczęśliwe. Tuż po wyjez
dzie z osiedlowej uliczki w Ulę jakby wstąpił diabeł,
co tylko potwierdziło regułę, że zerwane ze smyczy
wielodzietne matki i żony są naprawdę nieobliczalne.
Jadzia zerknęła z niepokojem na Gustawa, ale ten był
tak pochłonięty nauką robienia balonów, że nie widział
poza Cyprianem, mistrzem w tej konkurencji, świata
bożego. Już wkrótce obaj spowici byli w ciągnące się
i lepiące do wszystkiego nitki gumy do żucia. Wyglą
dali, jakby wpadli w jakąś gigantyczną sieć pająka mu
tanta. Jadzine serce zalała fala czułości i przez moment
błysnął jej w głowie komunikat, że coraz bardziej lubi
siedzącego obok nadętego dupka. I że gotowa jest mu
nawet wybaczyć jego narcystyczne zachłyśnięcia, próż
ność, a nawet to, że jest tak upierdliwy na próbach. Bo
kiedy teraz komicz nie walczył z wszechobecną gumą,
doprowadzając nieustannie Gucia do śmiechu, był naj-
196
fajniejszym i najbardziej bezpretensjonalnym facetem
pod słońcem.
Zanim minęli podarowany Sarze wielki kamień z na
pisem Koniec świata", było już całkiem ciemno. Wokół
rozciągały się mroczne połacie podmokłych łąk i tylko na
horyzoncie świeciły gdzieniegdzie sąsiednie gospodar
stwa. Wygramolili się z auta, próbując dojrzeć w ciem
ności piękno krajobrazu. Podobno gdzieś w pobliżu był
ekologiczny staw. Teraz dawał o sobie znać nieziemskim
smrodem rozkładających się glonów. Jadzia weszła na
ganek i pogrzebała w starej donicy, z której wystawa
ła uschnięta tuja. Zgodnie z umową, znalazła w środku
klucz. Musieli rozgościć się sami, bo Sara pojechała na
Okęcie odebrać Manuela i jego koguta. Podobno ten
cudaczny nielot był z nich dwóch większym mistykiem
i Meksykanin nigdzie się bez niego nie ruszał. Przeko
nany, że kurak jest jego reinkarnowanym przodkiem,
oddawał mu cześć i żądał dla niego specjalnej atencji.
Mimo póznej pory zabrali się do kopania dołu, w któ
rym nazajutrz miała się odbyć uzdrawiająca ceremonia
oczyszczenia. Niestety, z zapowiadajÄ…cych siÄ™ uczest
ników nikt więcej nie dojechał i teraz, by ratować ho
nor Sary, musieli tyrać jak na dniu czynu partyjnego.
Z tyłu domu, nieopodal samotnego zagajnika złożonego
z sześciu rachitycznych brzózek, czekały na nich łopaty,
wiadra i oskardy.
- Można pomyśleć, że mamy zatrzeć ślady jakiejś
śmierdzącej sprawy i zakopać trupa - mruknęła Ula pod
nosem i pociągnęła z piersiówki.
- Chcecie? - podała im metalową buteleczkę.
Jadzia i Cyprian pociągnęli porządnie.
"
-Wam to chyba, ja nie wiem... trzeba jakiÅ› esperal
wszyć czy co? - mruknął już nudzący się Gucio, gmera-
jąc patykiem w grudce błota.
Wszyscy (jak to zawsze bywa, gdy ktoś wypowie głoś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]