[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chciałbym najpierw odwiedzić pierwszą klasę.
- Och, tak, no tak, ale myślę, że i nauczycielka, i uczniowie będą bardzo stremowani,
przyjmując wizytę tak wysokiego urzędnika, więc...
Goram nigdy nie myślał o sobie jako o urzędniku. Szczerze mówiąc, nie cierpiał tego
określenia. Być wybranym do grona Strażników to dużo więcej, niż piastować nawet
najwyższy urząd.
Dyrektor wskazał rząd ekranów na ścianie.
- Znacznie prościej będzie śledzić zajęcia tutaj. I bardziej dyskretnie; można wyrobić
sobie obiektywne zdanie, kiedy ani nauczyciel, ani uczniowie nie starają się wypaść
najlepiej jak to możliwe.
Goram poczuł się trochę nieswojo. To przecież forma podglądania czy nawet
szpiegowania. Ale, oczywiście, dyrektor miał rację, mówiąc, że w ten sposób łatwiej
ogarnąć sytuację.
- Czy nauczyciele i uczniowie wiedzą o tym? - zapytał i usłyszał, że jego głos brzmi
nieprzyjemnie i podejrzliwie.
- Nauczyciele, rzecz jasna, o wszystkim wiedzą. Ale uczniowie nie. Tutaj mamy pierwszą
klasę. Bardzo dobrze widać, prawda?
Oczywiście widać. Goram czuł się jednak nie najlepiej, kiedy tak siedział i jakby z ukrycia
przyglądał się lekcji.
Co gorsza, dyrektor przez cały czas nie przestawał mówić, gorączkowo, ze
zdenerwowaniem opowiadał, jaka to jego szkoła jest niezwykła. W końcu Goram musiał
dać mu znak ręką, by zamilkł, dopiero potem mógł bez przeszkód słuchać, co mówi
nauczycielka.
Widział Silasa. Chłopiec siedział skurczony na krześle i mocował się z jakimiś zadaniami,
które nauczycielka wypisała na tablicy i które uczniowie mieli rozwiązać w zeszytach.
Nauczycielka tłumaczyła, widać było, że Silas bardzo się stara za nią nadążać, ale
niestety to mu się nie udawało. Siedział zdenerwowany i przestraszony. Mazał w
zeszycie, pisał coś, wycierał gumką i znowu pisał.
32
Nauczycielka zawołała go do tablicy. Silas powlókł się z zeszytem w ręce. Pani podeszła
do niego zdecydowanym krokiem.
- Czy ty naprawdę nigdy nie możesz uważać, Silas. - powiedziała i szarpnęła go za
ramię.
Mały chłopczyk z odstającymi uszami i przestraszonym wzrokiem stał przed tablicą i
wpatrywał się uważnie w tłumaczącą mu zadanie nauczycielkę. W końcu zrozumiał, co
powinien zrobić.
Ale oczywiście w obliczeniach i tak się pomylił. Dyrektor westchnął cicho.
- Czasami zdarzają się uczniowie, z którymi trzeba się bardzo napracować. Niełatwo jest
nauczyć czegoś takiego lunatyka!
- Dziękuję, wiem już wystarczająco dużo o tej klasie - powiedział Goram krótko. - Czy
mógłbym przyjrzeć się teraz któremuś z wyższych oddziałów?
Poczucie obowiązku nakazywało mu śledzić, co dzieje się w klasie, w końcu
podziękował, powiedział, że jest zadowolony z tego, co zobaczył. Czy dyrektor nie
mógłby wezwać woznego, żeby oprowadził Gorama po całej szkole?
- Nie, ja chętnie zrobię to sam - odparł dyrektor, zrywając się z krzesła. Najwyrazniej był
bardzo dumny ze swojej szkoły i chciał pokazać wszystko, co w niej najlepsze.
I rzeczywiście, pod względem materialnym szkoła wyposażona była naprawdę
znakomicie.
Jednak Goram nie był z całości zadowolony, opuszczał budynek w posępnym nastroju.
Teraz nie chciał odwiedzać jeszcze rodziców chłopca. Trzeba zaczekać, chciał najpierw
porozmawiać z najważniejszą osobą w tej sprawie.
Ostatnia lekcja dobiegła już końca i Goram chciał zobaczyć, jak mały chłopiec wróci do
domu.
Nie zauważony szedł za Silasem przez szkolne boisko i potem jeszcze tak długo, jak
długo tamten nie mógł go dostrzec.
Dzięki temu stał się świadkiem oburzającej historii. Zobaczył, jakie okrutne mogą być
dzieci, kiedy z poczuciem siły i bezpieczeństwa, jakie daje wspólnota, rzucają się na
wybrany obiekt agresji. Silas był urodzoną ofiarą, przyjmował zaczepki i ataki bez słowa,
a gdyby się zbuntował i na przykład chciał oddać, z pewnością jeszcze by to pogorszyło
sprawę.
Goram do niczego się nie mieszał. Jeszcze nie tym razem. Natomiast zadzwonił
ponownie do Lilji.
Dziewczyna najpierw była przerażona i nie wiedziała, co odpowiedzieć na jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]