[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przecież jego dziecko, Siska będzie je kochać niezależnie od wyglądu. Tak powiedziała już
dawno i zamierza słowa dotrzymać.
Mimo to nie była w stanie stłumić rozpaczy!
Wszyscy wysiedli z gondoli, zostały tylko Siska z Lilją.
Goram przemawiał do mieszkańców twierdzy, kierował się zwłaszcza do jednego,
który najwyrazniej był tutaj wodzem. Nosił na szyi ozdobę z ptasich piór. Siska nie mogła
dosłyszeć, o czym rozmawiają, bo dach gondoli był szczelnie zaciągnięty. Widziała jednak,
że przyglądają się zaciekawieni pojazdowi, a ich postawa stała się jakby mniej agresywna.
Wódz wskazał kilka kobiet, które pewnie potrafią opowiedzieć, co czeka Siskę, i gestem
zapraszał gości do wsi. Zauważono też, że w gondoli zostały obie dziewczyny, wódz nalegał,
by i one poszły do osady.
Goram wahał się. Bardzo niechętnie wyraził zgodę na wizytę Siski, ale Lilji nie chciał
tam prowadzić.
Dopiero gdy twarze gospodarzy stawały się coraz bardziej grozne i zdecydowane,
ustąpił. Otworzył drzwi gondoli i powiedział cicho do Lilji:
- Trzymaj się mnie! Móri i Jaskari będą się opiekować Siską.
Obie dziewczyny poszły na uginających się nogach do niezwykłej osady.
- Czy matka Tsi-Tsunggi jest tutaj? - zapytał Goram.
Wódz machnął wściekle swoją dzidą.
- Ta kobieta nie jest jedną z nas. Jej matka pochodziła z przeklętego rodu leśnych
elfów, na dodatek sama zadała się z Lemuryjczykiem. Trzeba ją było unicestwić.
No tak, pomyślała Siska, nareszcie mam wyjaśnienie, skąd się wzięły u Tsi rysy
elfów. Potem dowiedziała się, że owa pochodząca z elfów kobieta została zgwałcona przez
mężczyznę z istot ziemi, kiedy urodziła córkę, wróciła tutaj i zostawiła dziecko... Pózniej ta
dziewczyna...
Móri, który zle się poczuł, słysząc okrutną odpowiedz wodza, zapytał:
- A ojciec Tsi-Tsunggi, Lemuryjczyk? Co z nim?
- On, naturalnie, także został unicestwiony razem z kobietą, to się chyba rozumie samo
przez się.
Móri nic nie powiedział.
Pośród niskich, okrągłych i porośniętych trawą ziemianek płonęło ognisko, a przy nim
stał zastawiony stół otoczony ławkami. Otwory wejściowe do ziemianek były tak małe, że
goście musieliby się wczołgiwać na czworakach. Postanowiono zatem przyjąć ich na dworze.
Zresztą oni przystali na to z ulgą, nikt nie miał ochoty wchodzić do tych szczurzych nor.
Wódz dopytywał się o Tsi-Tsunggę. Czy nie zamierza wkrótce odwiedzić rodzinnej
osady?
Goram, który widział żądzę zemsty w jego małych, czarnych oczkach, odpowiedział
wymijająco, że należy przypuszczać... może tak...
Nie, nie, myślała Siska przestraszona. Tsi nie może tutaj wrócić. Nigdy w życiu!
W stronę gości wyniesiono wielką tacę z glinianymi czarkami. Jeśli podadzą nam
robaki, to zacznę krzyczeć, pomyślała Siska. Spostrzegła, że Lilja jest blada ze strachu,
uścisnęła więc jej dłoń, żeby dodać odwagi. Towarzyszą im przecież wysocy, silni
mężczyzni, nie mają się czego bać. Lilja uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, z
wdzięcznością.
Ale sama Siska też się bała.
Okazało się, że w czarkach przyniesiono powitalny napój. Wyglądał dość normalnie.
Po prostu jakiś sfermentowany sok.
Wszyscy pili z uroczystymi minami, wódz i jego podwładni również. Siska bała się o
dziecko, nie chciała pić nic, co mogło zawierać alkohol. Udawała więc tylko, że przepija do
wodza, że przełknęła spory łyk, ale szepnęła do Lilji, żeby była ostrożna. Takie młode,
niedoświadczone dziewczyny mogą się upić paroma kroplami. Dostrzegła, że Lilja odstawiła
czareczkę, ledwie umoczywszy wargi.
Potem zaczęły mówić kobiety. W tutejszym przytłumionym świetle ich mlaszczące,
gulgoczące głosy brzmiały jakoś nierzeczywiście, Siska musiała się dyskretnie uszczypnąć w
rękę, by upewnić się, że naprawdę to wszystko przeżywa.
Jeśli ci pierwotni mieszkańcy Królestwa Zwiatła dziwili się, że goście ich rozumieją,
to w każdym razie nikt się nawet na ten temat nie zająknął.
Siska była przerażona, kobiety bowiem potwierdziły to, co mówił Tsi: tutaj ciąża trwa
dziewięć tygodni.
Ponieważ minęło wiele dni od powrotu ekspedycji do domu, to zgodnie z tutejszymi
obliczeniami jej ciąża byłaby już przenoszona.
Ale ona jest przecież kobietą, poza tym Tsi jest półkrwi Lemuryjczykiem i w czwartej
części leśnym elfem, tylko w jednej czwartej istotą ziemi. Urodę najwyrazniej odziedziczył
po ojcu, Lemuryjczyku, zaś po babce ze strony matki cechy leśnych elfów. To dzięki niej
wygląda niczym faun. Dlaczego więc Siska się tak niepokoi? Wolałaby chodzić w ciąży przez
dziewięć miesięcy?
Ale co wiadomo w tej sprawie o leśnych elfach? Dręczyła ją natrętna myśl. Czy ich
ciąża trwa równie krótko jak tych tutaj?
Nie chciała słuchać, o co Jaskari wypytuje kobiety. Martwiło ją, że chce wiedzieć tak
strasznie dużo akurat o kobietach istot ziemi i ich porodach. Oczywiście, zdawała sobie
sprawę, że jej ciąża dojrzewa niepokojąco szybko, ale od tego do...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]