[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkiego indiańskiego ogiera.
- To ciekawe.
- Nie, miały rację. Ale wkurzyło mnie, że tak pomyślały.
Jack rozdziawił usta.
- Czerwieni się pan? - spytała Andie, najwyrazniej zadowolona, że odebrało mu mowę.
Jack wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko, myśląc o swojej kubańskiej matce,
której nawet nie znał, i o sobie, półkrwi Kubańczyku, który spróbował plantanów dopiero na
drugim roku studiów. Ale teraz rozmawiali o Andie, dlatego nie chciał opowiadać jej o
dwudziestotrzyletniej dziewczynie, która zmarła przy porodzie, i o macosze alkoholiczce,
która spaliła wszystkie listy od jego kubańskiej babci.
- Rozumiem pani sytuację o wiele lepiej, niż pani myśli. - Powiedział tylko tyle.
Kelner zajrzał do nich i dyskretnie się wycofał. Andie wsypała do filiżanki słodzik i
zamieszała kawę. Przeszli do rzeczy i Jack opowiedział jej całą historię, przedstawiając
również teorię Thea, że Salazar mógł zabić żonę i upozorować porwanie.
Andie zastanawiała się przez chwilę i pokręciła głową.
- Mocno naciągane.
- Dlaczego?
- Jak już mówiłam, policja nie podała do wiadomości publicznej treści listu porywacza.
Zapłać tyle, ile jest dla ciebie warta": to jego podpis i nie chcieliśmy, żeby zalała nas fala
naśladowców. Gdyby Salazar rzeczywiście upozorował porwanie, wykorzystując jego
dokładne słowa, znaczyłoby to, że miał dostęp do szczegółów poprzednich uprowadzeń.
- Coś takiego, przeciek na policji.
Andie z uśmiechem kiwnęła głową.
- Wiem, wiem. Ale nie przypuszczam, żeby do tego doszło.
- Czy uprowadzenie Mii jest naprawdę tak podobne do uprowadzenia Ashley Thornton?
- Nie mogę powiedzieć wszystkiego, ale... Jest kilka istotnych różnic. W przypadku Mii
list z żądaniem okupu trafił i do Salazara, i do nas. Poprzednio porywacz napisał tylko do
Thorntona. I nie dzwonił do niego przez Skype'a.
- %7ładna z tych różnic nie daje wam do myślenia?
- Jest zbyt wiele innych ważnych podobieństw.
- A więc uważa pani, że to czysty przypadek, że żona znika zaraz po tym, jak mąż
dowiaduje się o jej zdradzie?
- Taki sam przypadek jak to, że żona znika zaraz po tym, jak jej kochanek dowiaduje się
nagle, że go oszukiwała i jest mężatką.
Jack zakrztusił się mleczną pianą.
- Chwileczkę. Chce pani powiedzieć, że jestem na jakiejś liście i nic o tym nie wiem?
- Ujmijmy to tak: jest pan na tej samej liście co Salazar.
- Nie wiem, co o tym myśleć.
- Nie twierdzę, że pana podejrzewamy. Może się grubo mylę, i co do pana, i co do niego,
ale na razie niczego nie wykluczam.
- Rozumiem. - Jack znał życie i wiedział, że bez względu na to, czy policja oficjalnie to
przyznaje, czy nie, każdy jest podejrzanym do czasu, aż zostanie wykluczony. Zwłaszcza
kiedy dotyczy to dwóch mężczyzn z miłosnego trójkąta.
Andie odstawiła pustą filiżankę, jakby się do czegoś szykowała.
- Nie pytam o to z próżnej ciekawości, ale chciałabym wiedzieć. Co pan czuł do Mii?
- Zanim dowiedziałem się, że jest mężatką czy potem?
- Zacznijmy od zanim".
- Dużo mnie z nią łączyło.
- Kochał ją pan?
- Może. Na pewno znaczyła dla mnie więcej niż inne kobiety, z którymi spotykałem się
po rozwodzie.
- A co czuje pan do niej teraz?
- A jak pani myśli?
- Gdyby porywacz przysłał panu taki sam list: Zapłać tyle, ile jest dla ciebie warta",
zrobiłby pan to samo co Salazar?
- Na pewno nie.
- Zapłaciłby pan okup?
- Tego nie powiedziałem. Salazar gra w niebezpieczną grę. Ma prawo decydować,
zapłacić czy nie. Ale nie powinien bawić się z porywaczem, to może ją zabić.
- A więc rozumie pan, dlaczego jestem taka sfrustrowana. Policja mówi: nie płać, a
rodzina i tak płaci. Ale cóż, w takich sytuacjach FBI może tylko doradzać. Salazar ma prawo
prowadzić negocjacje tak, jak chce.
- Tak, ale w pewnym momencie musicie w to wkroczyć i powiedzieć: Chłopie,
zachowujesz się jak ostatni palant. Nie pozwolimy, żeby ktoś przez ciebie ucierpiał.
- To prawda. Dlatego powinien pan się w to włączyć.
- Jak to?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]