[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie szyby kwiatową kalkomanię. Sierotka wybrała ten autobus na jedną z licznych
podróży i przez całą drogę nie dawała konduktorowi spokoju, zachwycając się wszystkim,
chwaląc go pod niebiosa, co mu zupełnie przewróciło w głowie, tak że wróciwszy z trasy do
domu spił się jak bela, a potem płacząc ze szczęścia w ramionach żony, zwierzał się jej:
Kochana, nie mów jeszcze o tym nikomu, ale najdalej za miesiąc awansuję! Jak mi Bóg
miły!
Z całą pewnością dadzą mi kontrolera , a może nawet i coś więcej!... Z nimi nic nie
wiadomo.
Ale kto? Co? dopytywała się zaintrygowana żona konduktora, a właściwie już prawie
kontrolera.
Jak to kto? Oni! Komisja! Ty wiesz, że oni dzisiaj nic innego nie robili, tylko całą drogę
z Gdańska do Kartuz zachwycali się moją inteligencją, wrażliwością i w ogóle! Słuchaj! Od
nich wszystko zależy! Rozumiesz??! Wystarczyło tylko żebym jednego dnia ruszył głową...
no i miotłą dodał po chwili bo ta małpa sprzątaczka ani myśli się przemęczać! Jak te nasze
wozy wyglądają??! Zmieć na śmieciu! Bo pasażer i tak pojedzie, jak musi gdzieś jechać. Ale
kogo obchodzi, w jakich warunkach podróżuje pasażer??! No powiedz sama, Jania, czy to nie
świństwo?...
Jania, żona konduktora, a właściwie prawie że kontrolera, zgodziła się ze wszystkim i
pobiegła, na konto awansu męża, kupić sobie nową torebkę. Przy okazji nie omieszkała
poinformować wszystkich swoich przyjaciółek, że już jest kontrolerową , a nie
konduktorową , jak do tej pory. Kiedy wróciła, przyszły kontroler spał błogo uśmiechnięty i
śnił cudowny sen o nowych ulepszeniach w autobusie. Kładąc się koło męża słyszała, jak
mówił przez sen, nawet całkiem wyraznie: Tylko trochę dobrej woli, trochę wysiłku,
odrobinę inteligencji i zwyczajny autobus można zamienić na dzieło sztuki...
Przez okrągły miesiąc pan Zenek z sierotką podróżowali w luksusowych warunkach. Pan
Zenek nie mógł w żaden sposób pojąć przyczyny zmiany w wyglądzie wozów oraz w
stosunku obsługi tychże wozów do pasażerów. Był przyzwyczajony do odezwań w stylu:
Zanim każdy rozpłaszczy tyłek na siedzeniu, niech najpierw zapłaci za bilet! Nagle zaczął
słyszeć jakieś niezrozumiałe słowa: Czy można prosić o należność za bilet? Albo co gorzej:
Proszę bardzo, niech państwo spokojnie zajmą miejsca, ja sam za chwilę od każdego odbiorę
pieniądze za przejazd .
Sierotka musiała pocieszać pana Zenka, który wpadł w popłoch i zwierzył się jej, że
podejrzewa zbliżającą się wojnę albo jakiś straszny kataklizm. Zawsze przed każdym
groznym wydarzeniem ludzie się dziwnie zachowują szeptał pan Zenek do sierotki, kłapiąc
nerwowo zębami.
Przestań się martwić na zapas! karciła pana Zenka sierotka. A zresztą nie wiem, co ty
w tym widzisz dziwnego? Przecież tak właśnie powinno być!
55
Należy darować tę naiwność sierotce. Była ona jeszcze dzieckiem i nie mogła wiedzieć, co
to jest życie, a zwłaszcza życie w autobusach.
Pan Zenek może by nawet wpadł w jakiś stan depresyjny z powodu tych wygód w podróży
oraz przeczuć zbliżającej się zagłady, gdyby nie zdrowy rozsądek sierotki, która pewnego
dnia powiedziała:
Koniec zabawy! Najezdziliśmy się, jak nie wiem co! Teraz trzeba pomyśleć o pracy.
Wracasz do jarzyn! Mężczyzna musi dbać o utrzymanie rodziny.
Wówczas pan Zenek ciężko zstąpił z obłoków na ziemię: Ale ja już nie mam pracy! Być
może nie zechcą mnie przyjąć nawet na ekspedienta, nie mówiąc już o stanowisku
kierowniczym...
Już ty się nie bój! powiedziała z twardym przekonaniem sierotka. Ja się wszystkim
zajmę. I zajęła się.
Tymczasem na dworcu autobusowym rozeszła się wieść: Kontrolerzy przestali się
pojawiać! ... Ciągle jeszcze zachowywano czujność, konduktorzy i kierowcy każdego dnia
pucowali siebie i wozy z dawną przesadą, czekając na pojawienie się kontroli, która powinna
zwrócić uwagę na wspaniały wygląd pojazdów i obsługi. Opózniano nawet odjazdy
autobusów, no bo wypucowany autobus ruszy w drogę, gdy tymczasem pojawi się kontrola i
kto zauważy wszystkie starania?... Pasażerowie wściekali się, słuchając nadawanych przez
megafony komunikatów:
Z przyczyn natury technicznej, autobus numer taki a taki, odjedzie z opóznieniem.
Przepraszamy . Zamieszanie na dworcu autobusowym zaczęło niepokoić nie tylko
pasażerów, ale już i cały personel. Po kilka wozów tłoczyło się na stanowiskach, nikt nie
chciał pierwszy ruszyć, aby nie przegapić momentu zabłyśnięcia swoim wyglądem przed
tajemniczą kontrolą. W końcu jednak wygasł zapał i nadzieja, iż kontrola zjawi się kiedyś
jeszcze. Wszystko wróciło do normalnego stanu, czyli przeciętnych opóznień, stosowanych
jak dawniej regularnie, ale bez przesady. W budce z piwem zaczęły zwiększać się obroty,
pomieszczenia sanitarne straciły wygląd salonów piękności, jeżeli wpadano tam, to tylko z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]