[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bólu, jakim napawało ją szokujące i okrutne postępowanie dwóch mężczyzn z jej
najbliższej rodziny. Jaki ojciec, taki syn, pomyślała. Obaj stali się jej zupełnie obcy i
cieszyła się, że los rzucił ją z dala od nich.
- 185 -
S
R
Tej nocy Caterina potrzebowała czułości i bliskości męża, jego cichych
miłosnych wyznań. Sir Chase wyczuł jej nastrój i dostosował się do niego. Kiedy się
uspokoiła, leżeli przytuleni i rozmawiali o jego działalności w ruchu abolicjonistów.
Opowiedział, jak szukał Harry'ego, jak w celu sprawdzenia, ile prawdy było w
pijackich przechwałkach, pojechał do Liverpoolu i w dokach zobaczył jeden ze
statków Stephena Chestera, który wrócił do portu z ładunkiem cukru, tytoniu i surowej
bawełny.
Jednak co innego podejrzewać, a co innego mieć dowody. Wiedział, że żegluga
szlakiem bandyckiego trójkąta może zająć nawet dwa lata, dlatego uzbroił się w
cierpliwość i czekał. Nie wszyscy abolicjoniści mieli jednak tyle cierpliwości, część z
nich uważała, że lepszą i o wiele szybszą karą niż sąd i zesłanie na roboty do Australii
jest podpalenie. Kiedy o tym słuchała, zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób mogłaby
się przyłączyć do działalności męża, żeby choć częściowo odpokutować za podłe
uczynki ojca i brata.
Następnego dnia wieczorem Caterina razem z mężem i signorem Cantonim
wybrali się na przedstawienie do Theatre Royal w Richmond i tam właśnie
zrozumiała, jak może odpokutować za grzechy Chesterów. Spodziewała się, że
przedstawienie będzie równie słabe jak to, które widziała w Brighton, ale na szczęście
jej obawy się nie sprawdziły. Sława, jaką cieszył się jej głos, wyprzedziła ją i
większość patronów miejscowego teatru nie mogło się już doczekać, by złożyć
uszanowanie nowej lady Boston.
Wiedząc, że oczy wszystkich będą skierowane właśnie na nią, Caterina ubrała
się wyjątkowo starannie. Wybrała jedną ze swoich najpiękniejszych sukien, w której
na jedwabny spód w kolorze akwamaryny nałożona była wierzchnia suknia z cienkiej,
przejrzystej, mieniącej się srebrem tkaniny o bladoniebieskim zabarwieniu.
Zestawienie tych dwóch warstw dawało przy każdym ruchu niezwykły efekt falującej
wody. Piękny zaręczynowy pierścionek został uzupełniony pasującym do niego
naszyjnikiem, kolczykami i bransoletą. Włożyła też jedwabne białe pończochy, które
dostała od pana Tolby'ego, i białe satynowe pantofelki z diamentowymi klamerkami
kupione w Londynie. Dopełnieniem całości była fryzura w stylu starożytnej Grecji i
długi jedwabny szal, kupiony w Richmond przed dwoma dniami. Właściciel sklepu,
- 186 -
S
R
który był jednym z patronów teatru, zafundował aktorom wspaniałe kostiumy, a
informację o tym jego klienci powtarzali sobie przez kilka kolejnych dni.
Dzisiejszym przedstawieniem teatr rozpoczynał sezon i już na pół godziny
przed spektaklem teatr się zapełnił. Wszystkie loże były zajęte przez miejscową elitę, z
wyjątkiem najlepszej, znajdującej się tuż przy samej scenie i sąsiadującej z lożą
burmistrza.
Kiedy powóz sir Chase'a zajechał przed teatr, zdążyła się już tam zgromadzić
grupka ciekawskich, by zobaczyć suknię i klejnoty damy przybyłej w towarzystwie
dwóch przystojnych dżentelmenów.
- Na kogo oni wszyscy czekają? - zapytała Caterina.
- Na ciebie, moja droga.
- O, nie! - Roześmiała się. - Na pewno czekają na burmistrza i jego żonę.
- Zapewniam cię, że nie. Całe Richmond wie o twoim przyjezdzie.
Uśmiechnęła się do signora Cantoniego. Może północ była prowincjonalna, ale
tutejsi ludzie wiedzieli, jak okazać radość z czyjegoś przybycia. Uśmiechano się do
nich, ściskano im ręce i kłaniano się, zupełnie jakby należeli do rodziny królewskiej.
Caterina nigdy wcześniej nie była w tym tatrze, nie mogła więc wiedzieć, że jej suknia
idealnie pasuje kolorem do wystroju widowni, która była utrzymana w tonacji zielono-
błękitnej ze złotymi dodatkami. Nawet na suficie wymalowano niebieskie chmury.
Sir Chase i Caterina weszli do swojej loży, a tuż za nimi pojawił się burmistrz
w towarzystwie nie najmłodszej już małżonki, i uwaga wszystkich zgromadzonych na
widowni skierowała się na niego. Ludzie wstali, wołając i gwiżdżąc, by dać wyraz
swojemu zadowoleniu.
- Wspaniale panią przywitali. - Caterina uśmiechnęła się do żony burmistrza,
przekrzykując hałas. - I mojego męża też. Nie wiedziałam, że jest taki popularny.
- Proszę posłuchać, co oni wołają. - Starsza dama mrugnęła do niej
porozumiewawczo. - To nie nas, ale panią chcą zobaczyć.
Caterina zaskoczona odwróciła się w stronę publiczności.
- Paradise lady! Lady Boston... rajski słowik! Gratulacje, sir Chase...!
Rzeczywiście wołali do niej, gwizdali i klaskali. Ktoś zawołał, żeby zaśpiewała
i odpowiedziały mu liczne śmiechy. Wszystkie te przejawy uwielbienia sprawiły, że
- 187 -
S
R
Caterina nagle poczuła, że tutaj właśnie jest jej dom. Trzymając męża za rękę, poczuła
uścisk jego placów i wiedziała, że jest z niej dumny. Po chwili uniósł jej dłoń do ust i
pocałował, na co gwar na sali jeszcze wzrósł. Spojrzeli na siebie i nagle w błys-
kawicznym tempie przesunęła się im przed oczami cała historia ich miłości, ze
wszystkimi przeszkodami, które przyszło im pokonać, i z chwilami dzikiej
namiętności.
Tego wspaniałego wieczoru Caterina wpadła na pewien pomysł, który nie
przyszedłby jej pewnie do głowy tak szybko, gdyby nie odkryła nagle tak zaskakująco
dużego grona wielbicieli swojego talentu. Podczas antraktu sir Chase przedstawił jej
wielu spośród tych, którzy zostawili w Boston Hall swoje karty wizytowe i nie mogli
się już doczekać, by dała swój pierwszy koncert.
- Mając tak duży dom, moglibyśmy co roku organizować serię koncertów, z
których dochód byłby przeznaczony na cele charytatywne - powiedziała Caterina,
siadając przy lustrze w gotowalni. - Robią tak w Ham House, w Syon i w Marble Hill.
W Surrey ludzie chętnie płacą za taki wieczór. Mogą posłuchać dobrej muzyki, a
dodatkowo jest okazja, żeby się pokazać i poplotkować. Pomyśl, ile pieniędzy
moglibyśmy zgromadzić, gdybyśmy organizowali coś takiego raz w miesiącu.
- Na jaki cel chciałaby lady Paradise przeznaczyć te pieniądze? - Sir Chase
stanął za jej plecami i patrząc na jej odbicie w lustrze, rozwiązał wstążki
przytrzymujące jej fryzurę.
Odwróciła się do męża, który klęknął przed nią i objął ją ramionami.
- Nie domyślasz się? To byłyby pieniądze dla ruchu abolicjonistów. Na wykup
niewolników. Dar wolności. Ja ją dostałam, ale nie mogę nawet myśleć o tym, jak oni
muszą cierpieć. Skoro mogę zarobić śpiewem, to wolę wesprzeć tymi pieniędzmi
naszą sprawę, niż oddawać je na inne cele. Mamy warunki, by urządzać koncerty i
latem, i zimą, znamy też ludzi, którzy chętnie pomogą nam to zorganizować. Signor
Cantoni zostanie dyrektorem do spraw muzycznych, a tutejsza orkiestra tylko czeka na
okazje do występów. Co ty na to, kochany? Myślisz, że możemy spróbować?
Spojrzał w rozmarzone oczy żony i zobaczył, że powieki opadają jej ze
zmęczenia.
- 188 -
S
R
- Nie znam istoty obdarzonej bardziej współczującym sercem niż ty, a przy tym
jesteś szczodra, utalentowana i najcudowniejsza...
- Przestań, Chase. Nie o to cię pytałam.
- Jesteś najbardziej urokliwym słowikiem, więc nic dziwnego, że ludzie chcą
słuchać twojego śpiewu. Ja też chcę, ale teraz mam cię w ramionach. Marzyłem o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]