[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ochoty przypominać mu, iż jest to dziewczyna Roberta.
Byłaś dziś bardzo wyciszona zauważył Paul, kiedy
zatrzymali się przed jej domem. Robert też to spostrzegł. Pytał
mnie, czy nie bierzesz na siebie zbyt dużo obowiązków.
Odwróciła głowę. Nie była w stanie na to odpowiedzieć. Z
trudem powstrzymywała łzy. I już nie wiedziała, czy bardziej kocha
Roberta, czy nienawidzi samej siebie.
Rozdział 10
Dzień dobry! Przepraszam, że przychodzę bez uprzedzenia,
ale Paul powiedział, że mogę tak po prostu wpaść. Wspaniale tu sobie
mieszkasz, to prześliczne miejsce.
Odwróciła się zaskoczona na dzwięk cudzoziemskiego akcentu
Candice. Od samego rana pracowała w ogrodzie i nawet nie usłyszała
nadjeżdżającego samochodu.
Z rozmysłem, gorączkowo zastanawiając się, co powinna
zrobić, zdecydowanym gestem wbiła szpadel w ziemię. Podniosła oczy
i uważnie popatrzyła na przybyłą. Starając się nie okazać wzburzenia,
uśmiechnęła się z przymusem.
Ciekawa jestem, kiedy to wszystko zostało zbudowane
zainteresowała się Candice, kiedy Holly podeszła do niej.
Chyba już bardzo dawno temu.
W czternastym wieku odpowiedziała Holly, powtarzając
sobie w duchu, że przecież to nie wina Candice, że Robert właśnie jej
pragnął, że to ją pokochał.
Zaprzątnięta tymi myślami, dostrzegła lekkie zmarszczenie
brwi i niespokojne spojrzenie, jakim obrzuciła ją Candice.
Jeśli przyjechałam nie w porę, to...
Musi natychmiast się opamiętać, za nic nie pozwolić, by
Candice zaczęła się czegoś domyślać. Pośpiesznie zaprzeczyła ruchem
głowy.
Ależ skąd! Właśnie zamierzałam zrobić sobie chwilę przerwy
i napić się kawy.
Ruszyła w stronę domu. Otworzyła drzwi do kuchni i
zapraszającym gestem wskazała je dziewczynie. Sama została na
ganku, żeby zdjąć zabłocone kalosze.
Och, masz wspaniałą kuchnię! zachwyciła się Candice,
kiedy Holly weszła do środka. Jest w niej coś, co przypomina mi
kuchnię moich dziadków w Ameryce. Jakaś podobna atmosfera. Jest
taka przytulna i ciepła, taka bardzo domowa. Czasami, kiedy ogarnia
mnie chandra i mam dość miasta, zostawiam wszystko i jadę do nich
na parę dni.
Holly umyła ręce i zaczęła szykować kawę. Dobrze, że młynek
jest taki hałaśliwy, przynajmniej przez chwilę nie musi rozmawiać.
Nie miała pojęcia, czemu zawdzięczała tę wizytę, ale miała złe
przeczucia. Czuła skurcz żołądka. I choć wydawało się
nieprawdopodobne, by Candice zamierzała oskarżać ją o romans z
Robertem, nie opuszczało jej poczucie winy.
Ręce Holly lekko drżały, kiedy kilka minut pózniej zaczęła
nalewać kawę.
Candice, nawet jeśli zauważyła zmieszanie Holly, niczego nie
dawała po sobie poznać. Uniosła kubek z kawą.
Och, jak cudownie pachnie!
Upiła łyk, rozkoszując się aromatycznym napojem. Odstawiła
kubek.
Przypuszczam, że domyślasz się, o czym chcę z tobą
porozmawiać powiedziała spokojnie.
Serce zatrzepotało jej w piersi. Usiadła bez słowa. Czuła, że
policzki jej płoną.
Znam Roberta od wielu lat ciągnęła Candice. Zmiało
można powiedzieć, że byłam pierwszą osobą, z którą nawiązał bliższą
znajomość po przyjezdzie do Stanów. Mieszkałam w Nowym Jorku od
niedawna, byłam młoda i nieopierzona, i ktoś taki jak Robert był dla
mnie absolutnym objawieniem. Nic więc dziwnego, że trochę się w
nim zadurzyłam.
Nie chciała tego słuchać. Na samą myśl o tym, co zaraz nastąpi,
robiło się jej niedobrze. A jednak nie mogła temu zapobiec.
Ja... nie bardzo widzę, dlaczego miałoby mnie to dotyczyć
wydusiła przez zaciśnięte gardło.
Czuła się zdruzgotana. Czyżby Candice się domyślała? Czyżby
jakoś się przed nią zdradziła?
Na chwilę zaległa cisza. Holly podniosła oczy. Candice patrzyła
na nią z powagą.
Któregoś wieczoru Robert zabrał mnie na przyjęcie, a raczej
to ja jego wyciągnęłam poprawiła się, nie zwracając uwagi na
poprzednią wypowiedz Holly. To była impreza na strychu u mojego
kumpla, artysty. Jedzenia było co kot napłakał, za to całe morze
alkoholu. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy widziałam Roberta
wstawionego. Zabrałam go do siebie... Candice przerwała i
zamyśliła się.
Holly zdawało się, że ta chwila trwa całą wieczność. Każdym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]