[ Pobierz całość w formacie PDF ]
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
55
wcoś suchego. Noi oczywiście nienatknąć się na antypaty-
cznegoJasona Papasa.
Na szczęście, na tarasiezastała tylkosłużącą, która zapro-
wadziła Ginnydo przeznaczonegodla niej pokoju.
Ginnywzięła szybki prysznic, poszła dodziecinnegopo-
koju, abysię upewnić, czyDamon jeszcze śpi, a potemwró-
ciła na taras. Tutaj zastała Lydię siedzącą wogrodowymfo-
telu i robiącą na drutach malutki czerwony sweterek. Ginny
uznała, że rozmowa z wdową po Creonie może okazać się
dla niej interesująca.
Podeszła bliżej.
Lydia przywitała ją z uśmiechem.
- Podoba mi się twoja plażowa sukienka - oświadczyła
serdecznymtonem.
- Dziękuję - odparła Ginny, usłyszawszy komplement.
- Czy stale tu przebywasz z JasonemPapasem? - zapytała
jakbyod niechcenia.
Na twarzyLydii ukazał się słabyuśmiech.
- Creon życzył sobie, żebymwraz z dziećmi zamieszkała
u jego ojca, bo sambył ciągle wrozjazdach i rzadko bywał
w domu. Dzięki temu nie musiał martwić się o mnie, że
jestemsama.
I mógł być pewny, żetkwiącnaodludziu, Lydia niedowie
się, cowyczynia jej ukochanymąż, z goryczą dodała wmyśli
Ginny.
- Dla Jasona też jest ważne, że tu mieszkam - dodała
Lydia. - Jego żona zmarła przed laty.
- Acoz towarzystwemdla ciebie? - zapytała Ginny, cie-
kawa odpowiedzi.
- Dla mnie? - Wgłosie Lydii przebijało autentyczne
zdziwienie. - Mnie nikt nie jest potrzebny. Mamprzecież
dzieci.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
56
- Aco z przyjaciółmi wtwoimwieku? - Ginnyprzykro
zaskoczyła samotność Lydii i izolacja, wjakiej przyszło jej
żyć.
Greczynka uśmiechnęła się z widocznymprzymusem.
- Na początku nawet odczuwałam brak rówieśników -
przyznała zesmutną miną. - Aleteraz... - Wzruszyła ramio-
nami. - Teraz jestemwdową.
- Młodą i bardzo atrakcyjną - dodała Ginny. Lydia nie-
spokojnierozejrzała się wokoło, tak jakbychciała się upew-
nić, żenikt jej niesłyszy, a potempowiedziała prawieszep-
tem:
- Być może. Ale seksualnie nie jestempociągająca.
Przytłumionyból wgłosieLydii sprawił, żeGinnyzaczęła
podejrzewać, iż ta młoda kobieta wiedziała znacznie więcej
oromansach własnegomęża, niż sądził Philip.
- Wszystkie kobietysą seksualnie atrakcyjne, ale nie dla
wszystkich mężczyzn. - Ginny usiłowała pocieszyć Lydię.
- Seksapil, podobnie jak uroda, są cechami bardzo subie-
ktywnymi..
Lydia wyglądała na zakłopotaną. Milczała.
- Zaraz damci przykład - ciągnęła Ginny. - Uważałaś
swego męża za pociągającego seksualnie, lecz.
- Nie uważałam- padła błyskawiczna odpowiedz.
Zdumiona Ginnyzamrugała oczyma.
- Awięc dlaczegowyszłaś za niegoza mąż?
- Musiałamkogoś poślubić, a Creon był mężczyzną dla
mnie odpowiednim.
- Odpowiednim? - nic nie rozumiejąc, pytającymtonem
powtórzyła Ginny.
Lydia skinęła głową.
- Tak. Cała moja rodzina była tegozdania. Mama, siostry
i Philip, a także Jason. Creon był dla mnie odpowiedni.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
57
Wprzeciwieństwie doStewarda. Ten człowiek dla mnie się
nie nadawał.
- Kimjest Steward? - spytała coraz bardziej zaskoczona
Ginny. Wyczuła, że nieświadomie poruszyła chyba bolesny
temat.
Lydia westchnęła głęboko.
- StewardMorris toangielski artysta mieszkającywGre-
cji. Ogromnie utalentowany. Przyszłość pokaże, jak bardzo.
Awtedykażdybędzie się chwalił, że goznał.
Każdy, toznaczyPhilip i reszta rodziny. Ginnybez trudu
zgadła, coLydia miała ria myśli.
- Dlaczegowięc nie był dla ciebie odpowiedni?
- Nie miał pieniędzy.
- Za totyje masz.
- No, tak. Mam. Lecz to mąż powinien je posiadać, nie
żona.
- Brednie! To oczywiste, że życie jest znacznie łatwiej-
sze wtedy, kiedy jeden z partnerówjest majętny, ale wa-
runek, aby pieniądze miał akurat mąż, a nie żona, to już
przesada.
Lydia wydawała się wyraznieporuszona rozmową.
- Naprawdę jesteś tegozdania?
- Oczywiście! - potwierdziła Ginny.
. Pod pewnymi względami Lydia przypominała Beth. Były
do siebie podobne. Nieśmiałe, zamknięte wsobie, naiwne
i obarczone kompleksemniższości co swoich walorówcie-
lesnych. Jak widać, Creon gustował wkobietach niedojrza-
łych emocjonalnie.
- Och, Ginny, byłabymzapomniała ci powiedzieć, żedziś
wieczorem mamy gości oznajmiła Lydia. - Przychodzą
państwo Stavrinidisowie z córką. ProponowałamJasonowi,
abyokilka dni przesunął tę wizytę, ale się na toniezgodził.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
58
Oświadczył, że z panemStavrinidisemmusi obgadać jakiś
pilnyinteres.
- Aoczymbędą rozmawiałypanie?- spytała Ginny.
- Och, oczywiście o tobie - z całą szczerością oświad-
czyła Lydia. - PaństwoStavrinidisowiemają córkę. I nadzie-
je...
- .. .że wydadzą ją za Philipa. - Ginnydokończyła zdanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]