[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie - powiedziała. Czuł, że owijała go sobie wokół palca.
- Po tym, co się stało, ty jesteś najważniejsza.
- Jestem twoim najważniejszym obowiązkiem - poprawiła go,
odstawiając kubek z resztką soku. Położyła się plecami do niego. - Idz już.
Zrobiłeś dla mnie wszystko, co mogłeś.
Odważne słowa jak na kobietę, która ma zaciętego wroga. Ale już
wkrótce...
96
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Czterogwiazdkowy hotel Thessaly" mieścił się w niewielkim
neoklasycystycznym budynku. Był wygodny i zadbany. Tracey dostała
bardzo przyjemny pokój na piętrze. Rodzina Nikosa okazała się niezwykle
gościnna. Czterdziestoletni Leon był bardzo podobny do brata. Czekał na
nich w holu.
- Brat zadzwonił do mnie, że przyjedzie na farmę, ale nie wspomniał
o żadnych gościach. Pani Loretto, witam w hotelu Thessaly". To dla nas
zaszczyt.
- Dziękuję, panie Lazaridis.
- Mam na imiÄ™ Leon.
- Tato, Tracey wróciła do panieńskiego nazwiska Conner i woli być
nazywana po imieniu.
Leon pytająco spojrzał na Ariego.
- Naprawdę, synku? - powiedział powoli żartobliwym tonem.
Zabrzmiało to dokładnie tak, jak zdarzało się mówić Nikosowi. Tym
razem Tracey spojrzała zaskoczona. Ari odwrócił się do niej, szczerząc
zęby.
- Tracey, gdybyś czegoś potrzebowała, jestem do usług.
Zauważyła, że Leon i Nikos wymienili znaczące spojrzenia. Jeśli
były między nimi jakieś niesnaski, dobrze to ukrywali.
- Tracey właśnie wyszła ze szpitala - przypomniał Nikos. - Pokażmy
jej pokój.
97
RS
- Tędy proszę - powiedzieli chórem Leon i Ari. Spodziewała się, że
rozśmieszy to Nikosa, ale zachował kamienną twarz. We czwórkę wsiedli
do windy.
Na piętrze czekała na nich szwagierka Nikosa, Maria, i bratanica,
Irena. Obie okazały się bardzo sympatyczne. Postarały się, by w pokoju
czekało wszystko, czego Tracey mogła potrzebować.
- Irena, ile masz lat? - spytała.
- Piętnaście.
- Byłam dokładnie w twoim wieku, gdy poznałam wujka Nikosa.
Irena uśmiechnęła się zaciekawiona i usiadła na brzegu wielkiego
łóżka.
- Gdzie to było?
- W naszym domu w Buffalo. Właściwie przed domem. Nikos bawił
się z moim psem, który wyrwał mi się chwilę wcześniej. To mój dziadek
zaprosił Nikosa. Wspominał o nim już wcześniej. Porównywał go do
greckiego boga Heliosa. Cóż, byłam romantyczną dziewczyną bujającą w
obłokach. Gdy go zobaczyłam, uznałam, że naprawdę jest żywym
wcieleniem Heliosa - przyznała. Wszyscy roześmiali się głośno, tylko
Nikos usiłował zachować powagę.
- Wujek nie jest takim olbrzymem - zauważyła Irena.
- Dziadek czuł przed nim wielki respekt i bardzo mu zazdrościł.
- Dlaczego?
- Inteligencji, wykształcenia, smykałki do interesów.
- A ty też bałaś się wujka Nikosa? - spytał Ari.
- Zawsze - stwierdziła, co wywołało salwę śmiechu.
98
RS
Tracey nie miała powodów do narzekań. Traktowano ją tu jak
królową. Natomiast ciągle obawiała się, że Nikos zakończy cały
eksperyment. Kiedyś, jako naiwna, młoda dziewczyna marzyła, że
zostanie jego żoną. Natomiast teraz miała szansę, by skorzystać z jego
wiedzy i umiejętności. Nie chciała zmarnować takiej okazji.
- Tracey powinna się przespać - stwierdziła Maria. - Ja dziś będę się
nią opiekować.
- Tracey, podasz mi numer swojej komórki? - spytał Nikos i wpisał
go do swojego telefonu. - Gdzie ją położyłaś?
- Jest w torebce. Nikos wyjÄ…Å‚ jej telefon.
- Masz jakieÅ› zaprogramowane numery?
- Pod jedynką i dwójką.
Były to telefony do gospodyni jej domu i do Karla.
- Wpiszę ci mój numer. Będzie pod trójką. Numer Marii pod
czwórką. Nie masz ładowarki.
- Przyniosę z biura - wtrącił Ari i wybiegł z pokoju.
- Przyjadę rano. Przy śniadaniu pogadamy o dalszych planach -
zapowiedział Nikos.
- Dziękuję, że szybko zawiozłeś mnie do szpitala. Obiecuję, że już
nie postawiÄ™ ciÄ™ w takiej sytuacji.
- Mam nadzieję - powiedział z uśmiechem.
- Wystarczy - zarządziła Maria, machając rękami. -Wszyscy
wychodzÄ…. Sio!
W tym momencie zjawił się Ari z ładowarką.
- Zaraz podłączę - zaproponował Nikos.
99
RS
- Ja zajmę się wszystkim - stwierdziła autorytatywnie,jak troskliwa
mama, która chce zapobiec niesnaskom w rodzinie. Tracey z trudem
powstrzymała śmiech. Maria była jedyną znaną jej osobą, która miała
odwagę rozkazywać Nikosowi.
- Dobranoc, Tracey - powiedział, wychodząc z pokoju razem z
innymi. Miał wreszcie wolny wieczór. Wolała nie wyobrażać sobie, jak go
wykorzysta.
Gdy zamknęły się drzwi, Maria otworzyła walizkę Tracey.
- Nikos przyniósł trochę twoich rzeczy. Co ci podać?
- Najlepiej szlafrok. Reszta i tak została w łazience na farmie.
- Nie mogę zrozumieć, dlaczego Nikos przywiózł cię w to okropne
miejsce - mówiła Maria, kręcąc głową. -Gdy Ari nam o tym powiedział, na
początku nie uwierzyłam. Rozumiem, że ten dom ma dla Nikosa i Leona
wyjątkowe znaczenie, ale już dawno przestał nadawać się do
zamieszkania.
Tracey nie była pewna, czy powinna ujawnić zamiary Nikosa.
- Myślę, że ma pewne plany wobec tego miejsca.
- Zwietnie, ale ty lepiej zostań tutaj. Niech sam się bawi w
komandosa na polu minowym.
Tracey roześmiała się głośno, a Maria chętnie jej zawtórowała.
- Nikos i Leon bawili się tak, gdy byli mali - dodała.
W tym momencie zadzwonił telefon. O tak póznej porze tylko jedna
osoba mogła do niej zadzwonić. Odebrała, nie patrząc na wyświetlacz.
- Karl? Wybacz, że nie zadzwoniłam, ale...
- To nie twój były mąż.
100
RS
Ten niski męski głos rozpoznałaby wszędzie. Poczuła, że drżą jej
ręce.
- Nikos...
- JesteÅ› sama?
- Nie. Rozmawiałam właśnie z twoją szwagierką.
- Miałaś już być w łóżku.
- Właśnie się kładę. Ty też się wyśpij. Nic już nie rób. Zajmę się
wszystkim jutro rano. Jedz do domu ostrożnie, proszę.
- Tracey... - zaczął zatroskanym głosem.
- Tak? - spytała.
- Już nic. Miłych snów.
Rozłączyła się i rozejrzała, ale Maria wyszła. Tracey położyła się
wygodnie na komfortowym łóżku, ale brakowało jej tego, do czego już
zdążyła się przyzwyczaić. Aóżko nie trzeszczało przy gwałtownym
poruszeniu, nie stały przy nim butelki z wodą, nie było wieczornych roz-
mów. Brakowało jej Nikosa. Gdyby nie znała jego planów na przyszłość,
pewnie zadzwoniłaby teraz, żeby przynajmniej usłyszeć jego głos. Nadal
nie mogła zasnąć, więc sprawdziła nagrania w poczcie głosowej.
David i Vincent zostawili po jednej wiadomości. Na razie nie miała
im nic do powiedzenia. Muszą poczekać na pierwsze zebranie zarządu.
Sadie dzwoniła dwa razy w drobnych domowych sprawach. To mogło
zaczekać do następnego dnia. Karl nagrał się sześć razy. Zwykle były to
pilne sprawy. Teraz zerwał z nim długoletni partner. Zdecydowała, że
zadzwoni od razu.
Odebrał po trzecim dzwonku.
101
RS
- Tracey, nie wyobrażasz sobie, jak bardzo chciałem z tobą
porozmawiać.
- Przepraszam, że nie dzwoniłam. Byłam zajęta.
- Gdzie jesteÅ›?
- To nie ma znaczenia. Powiedz, co się stało.
- Moje życie zupełnie się rozpada. Możesz przyjechać do Montreaux,
żeby mi pomóc? Mam pokój w Vaudois Palace".
- Jak długo tam będziesz?
- Dopóki będę miał szczęście przy stoliku.
Zwykle wygrywał i w ten sposób uzyskiwał środki na życie. 'Gdy
kończyła się dobra passa, Tracey zasilała jego konto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]