[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pełnym napięcia głosem.
W pierwszej chwili nie miał pewności, czy dobrze zrozumiał jej odpowiedź.
Nadal płakała rozpaczliwie, więc nie wiedział, czy pokiwała głową, czy to łkanie
sprawiło, Ŝe drŜy. Potem usłyszał stłumiony głos przerywany szlochem:
– Tak. ZaleŜy mi na tobie. Nie powinno, ale zaleŜy.
– Dlaczego nie powinno?
– Dlatego.
– Dlaczego, kochanie?
– Bo chcę coś w Ŝyciu osiągnąć. Kariera cyrkowca nie trwa wiecznie.
Doskonale o tym wiesz. Muszę zaplanować swoją przyszłość. Nie chcę
zobowiązań, obietnic. Najpierw muszę coś w Ŝyciu osiągnąć.
– Nie sądzisz, Ŝe mógłbym ci w tym pomóc? – zapytał Jordan. Musiał ugryźć
się w język, by nie zdradzić, Ŝe jest milionerem i prezesem ogromnej firmy. Z jego
pomocą Mistral St. Michel mogłaby osiągnąć wszystko, o czym marzy.
– W jaki sposób? Przepraszam. Fakt, uczysz mnie zasad gry na giełdzie. Jestem
ci za to bardzo wdzięczna.
MoŜe kiedyś będę miała dość pieniędzy, by zainwestować w akcje. Naprawdę,
nie na papierze. Ty z kolei musisz Ŝyć według własnych zasad i realizować ambitne
plany zawodowe. MoŜe pewnego dnia wystąpisz z najlepszymi artystami w Las
Vegas.
– Wątpię. – Jordan uśmiechnął się kpiąco. – Z drugiej strony jednak, gdyby się
udało, nie chciałabyś pojechać tam ze mną? Moglibyśmy razem pracować. Tego
lata stworzyliśmy zgrany duet, prawda? Od dawna troszczysz się tylko o innych,
Mistral. A moŜe byś dla odmiany pozwoliła, Ŝeby ktoś się tobą zaopiekował?
– Potrafię sama zadbać o swoje sprawy – upierała się dziewczyna.
– Wiem, skarbie. Ale jaki byłbym ze mnie mąŜ, gdybym nie dbał o moją panią?
W pierwszej chwili Mistral nie była pewna, czy dobrze słyszy.
– Wspomniałeś o... małŜeństwie? – wykrztusiła, ocierając łzy.
– Tak. Pewnie nie uwierzysz, jeśli powiem, Ŝe w tych sprawach jestem dość
staroświecki. Moim zdaniem ludzie, którzy się kochają, powinni wziąć ślub.
Zgadzasz się?
– Naprawdę mówisz o miłości, o ślubie?
– Mistral, jedno z nas ma chyba kłopoty ze słuchem.
Dodam, Ŝe słyszę znakomicie. Chyba za szybko wziąłem się do rzeczy, nie
sądzisz, kochanie? W końskiej przyczepie byłem zbyt natarczywy. Zdaję sobie z
tego sprawę.
Potem zwolniłem tempo. Nie chciałem cię popędzać, ale prawda jest taka, Ŝe
oszalałem na twoim punkcie. Widzę cię w snach, spotykam na jawie. Spędzamy
razem całe dnie, ale nie mogę cię dotknąć. Pragnę cię pieścić, całować, kochać się
z tobą. I chcę mieć do tego prawo. Zawsze i wszędzie. Proszę, Ŝebyś została moją
Ŝoną...
Zaskoczona Mistral otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nie była w stanie tego
uczynić. Zabrakło jej tchu. Spojrzała w oczy Kalifa, które pociemniały od Ŝądzy.
To było pierwsze i jedyne ostrzeŜenie, nim wziął ukochaną w ramiona i zamknął
jej usta namiętnym pocałunkiem.
Całował ją bez pośpiechu, mocno. Zmysłowe usta kusiły, zachęcały, poznawały
zapach i smak. Mistral się nie broniła, a Jordan nabrał odwagi. Przesunął
koniuszkiem języka po wargach ukochanej. Obrysował ich kontur i naparł
delikatnie, zachęcając, by je rozchyliła.
Mistral wydała gardłowy pomruk, który rozpalił w nim namiętność. Całował
ukochaną coraz zachłanniej. Stał się zaborczy i władczy. Mistral objęła go,
przylgnęła do muskularnego torsu i oddała pocałunek.
Nadal nie wierzyła, Ŝe to się dzieje naprawdę. Wyznanie Kalifa dźwięczało jej
w uszach. Całował tak, jakby nie mógł się nią nasycić. Dręczyła ją obawa, Ŝe to
sen. Lada chwila nastąpi przebudzenie, a Mistral odkryje z rozpaczą, Ŝe dała się
zwieść sennym marzeniom i bujnej wyobraźni.
Dręczona tłumioną długo namiętnością drŜała w objęciach Kalifa. Czuła, Ŝe
lada chwila straci nad sobą panowanie, zapomni o zdrowym rozsądku, przestanie
myśleć i zacznie tylko odczuwać. KaŜdą komórką ciała chłonęła nowe wraŜenia.
DrŜała i pręŜyła się, bo silne męskie dłonie błądziły po wraŜliwej skórze, gdy
ukochany zdejmował jej koszulkę i stanik.
Pełne, jędrne piersi o ciemniejących brodawkach aŜ prosiły się o pieszczotę.
– Jesteś piękna, Mistral – szeptał schrypniętym głosem Jordan, układając ją na
wąskim łóŜku. – Pragnąłem cię od pierwszego spotkania. Tego dnia, gdy
przyłączyłem się do Cyrku Mistrzów, ujrzałem cię niespodziewanie na
opustoszałym parkingu. W blasku słońca twoje włosy lśniły niczym płynne złoto, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]