[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Scotty nie ma już domu, w którym spędził dzieciństwo. Miała ochotę
płakać.
- Gdybyś mi powiedział, to pomogłabym w pakowaniu -
powiedziała, myśląc o tym, że gdyby wiedziała o jego planach, sama
wynajęłaby od niego ten dom, żeby Scotty mógł w nim dalej
mieszkać.
- A jakże. I moi koledzy z parafii, którzy pomagali w
przenoszeniu rzeczy, musieliby patrzeć, jak biegasz do łazienki co
parę minut, bo robi ci się niedobrze - zauważył złośliwie.
Nic nie mów, Tess, powtarzała w myślach. Po prostu nie reaguj
na to.
- A gdzie są rzeczy Scotty' ego? - spytała. Zostawiła tam
przecież tyle jego obrazków,książek, pluszowych zwierzaków i
zabawek, żeby nie nudziło mu się podczas wizyt. Miała zamiar zabrać
te rzeczy pózniej, kiedy przeprowadzą się do nowego mieszkania.
- Gdzie mają być, jak nie u moich rodziców?
- Jeśli to wszystko, to może się już pożegnajmy - rzekła z
westchnieniem. - Jest za zimno, żeby stać na dworze.
142
RS
Chyba byłoby lepiej, gdyby tego nie powiedziała, gdyż jej słowa
wywołały w Grancie nowy wybuch złości.
- Niech cię cholera, Tess! Ostatni raz mnie pouczasz - warknął, -
Niech cię jasna cholera! -Z wściekłością wsiadł do samochodu i
odjechał.
Dokładnie tych samych słów użył niedługo po ślubie, kiedy nie
zgadzała się na robienie w łóżku pewnych rzeczy. Widocznie uznał,
że nadeszła pora rewanżu i każe jej płacić za tamto, usiłując odebrać
Scotty'ego.
Ukryła twarz w dłoniach i pomyślała, że w samą porę podjęła
decyzję o rozwodzie. Wkrótce ten konflikt mógłby się poważnie odbić
na dziecku. Teraz oboje powinni pamiętać o tym, że mają nie tylko
odbudować własne życie, ale dawać dziecku z siebie jak najwięcej.
Wbiegła do domu, żeby szybko znalezć się przy synku, żeby go
przytulić i upewnić, że między nimi nic się nie zmieniło.
- To ty, kochanie? - zawołała z kuchni matka.
- Tak. Gdzie Scotty?
- Ojciec przygotowuje go do pójścia spać. Zanim tam zajrzysz,
zadzwoń do Alexa. Dzwonił parę minut temu i sądzę, że chodzi o coś
ważnego. Zapisałam numer. Kartka leży na biurku.
Alex? Dzwonił? Przecież pożegnali się niecałą godzinę temu.
Pobiegła do telefonu, zła na siebie, że słowa matki wywołały w niej
taką radość. Na pewno zapomniał o czymś jej powiedzieć albo
poinformowano go o jakichś krokach adwokata Granta i chce doradzić
jej, jak ma postąpić. A może dostał jakąś wiadomość od Paula
143
RS
Wonga? Tak czy owak, na pewno nie dzwonił z osobistych pobudek.
Byłaby naprawdę szalona, gdyby się tego spodziewała.
Przytłoczona własną logiką, ale jednocześnie podniecona tym,
że za chwilę usłyszy jego głos, podniosła słuchawkę i wykręciła
podany numer.
Odebrał telefon po pierwszym sygnale. Odniosła wrażenie, że
jest zdenerwowany.
- Alex? - Głos jej drżał i miała p to do siebie pretensje. - Mama
mówiła, że dzwoniłeś. Coś się stało?
- Już nic.
- Nie rozumiem.
- Jak pewnie zauważyłaś, jezdnie były jak lodowisko, bo
temperatura wciąż spada. Miałem wyrzuty sumienia, że kazałem ci
jechać do siebie w taką pogodę.
Ale Tess przecież wcale nie zwracała uwagi na pogodę, zbyt
pochłonięta myślami o nim. A teraz jego troska wzruszyła ją niemal
do łez.
- Gdyby ktoś miał mieć wyrzuty sumienia, to prędzej ja. Nie
powinnam dzwonić do ciebie za każdym razem, kiedy coś mnie
zdenerwuje.
- No to mamy remis. Kiedy jechałem autostradą, widziałem
karambol z udziałem ponad dwudziestu samochodów. Kilka było
niezle rozbitych. Przyłapałem się na tym, że szukam wśród nich
twojego. Potem zrobiło się jeszcze gorzej, bo samochód przede mną
wpadł w poślizg, odbił się od bariery i o mało nie uderzył we mnie.
Wyobraziłem sobie, że tobie też mogło coś takiego się przytrafić.
144
RS
Tess zmartwiała z przerażenia. Przecież mógł zginąć!
- Dzięki Bogu, że nic ci się nie stało! - zawołała bez namysłu.
- To samo pomyślałem, kiedy usłyszałem twój głos. Teraz już
mogę przestać się martwić. W taki wieczór nie powinno się wsiadać
do samochodu.
Siedzieć tak i rozmawiać z nim to było coś wspaniałego.
Chciała, żeby ta chwila trwała bez końca.
- Masz rację, ale z drugiej strony jestem wdzięczna, że znalazłeś
dziś czas na spotkanie ze mną, bo musiałam zastosować twoje rady
wcześniej, niż się spodziewałam.
- Tak?
- Przed domem spotkałam męża. Ta rozmowa mogła się zle
skończyć, ale dzięki twojemu wykładowi nie zareagowałam na jego
zaczepki.
- Opowiedz mi, co się stało.
Nie przerywając rozmowy, Tess zdjęła kurtkę i zwinęła się w
kłębek w fotelu. Opowiedziała o całym zajściu, zwierzając mu się ze
swoich trosk i bólu, jaki odczuwała na myśl, że Scotty nigdy już nie,
wejdzie do ich dawnego domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]