[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozamundzie i Miłej Jill. Stał tak kilka minut, zupełnie rozbudzony, i spoglądał na ich białe ciała widoczne w
mdłym blasku latarni z rogu ulicy. Przez chwilę zastanawiał się, czyby nie zbudzić Jill, ale zrobiło mu się trochę
niedobrze, znowu wróciło pulsowanie w skroniach, więc poszedł do swego pokoju i przymknął oczy.
Nie pamiętał nic aż do chwili, kiedy zbudziło go słońce, które padło na jego twarz. Była już prawie
dziewiąta, a w domu panowała zupełna cisza.
Rozdział 6
Will, leżąc na boku, patrzał przez okno na sąsiedni żółty domek fabryczny, gdy wtem poczuł na plecach
dotyk czegoś ciepłego, jak gdyby jakiś mruczący kot ocierał się o jego nagie ciało. Zupełnie wytrzezwiony ze
snu, przewrócił się na drugi bok i podniósł na łokciu.
O rany boskie! wykrzyknął.
Miła Jill usiadła na łóżku i zaczęła się z nim przekomarzać. Pociągnęła go za włosy i przesunęła ręką po
twarzy, nieco za mocno, aż go zabolał nos.
Nie złość się na mnie, dobrze, Will?
Złościć się? odparł. Wesoło mi, jakby mnie kto połechtał.
To i mnie trochę połechtaj, Will.
Spróbował ją pochwycić, ale się wyśliznęła. Zdawało mu się, iż przytrzymał ją tak mocno, że nie zdoła
mu uciec. Gwałtownym ruchem złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Jill wtuliła się w jego ramiona i poczęła
całować go po piersiach, a Will roześmiał się.
Gdzie Rozamunda? przypomniał sobie nagle.
Wyszła na miasto po szpilki do włosów.
Dawno?
Z minutkę temu.
Will podniósł głowę i wyjrzał przez poręcz łóżka.
A Pluto?
Siedzi sobie na ganku.
Cholera powiedział Will, opuszczając głowę na poduszkę. Ten jest za leniwy, żeby wstać.
Przytuliła się mocniej i opasała go ramionami. Will silnie ścisnął jej pierś.
Nie tak mocno, Will, to boli.
Jeszcze cię mocniej zaboli, nim z tobą skończę.
Najpierw mnie trochę pocałuj, Will. Bardzo to lubię.
Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Jill objęła go i przywarła doń całym ciałem. Wtedy pocałunki
Willa stały się jeszcze zacieklejsze.
Wez mnie, Will szepnęła błagalnie. Proszę cię, zaraz.
Przez okno sąsiedniego żółtego domku fabrycznego wychyliła się jakaś kobieta i kilkakrotnie
strzepnęła o mur ścierką od kurzu, aby wytrząsnąć z niej pył i paprochy.
Wez mnie, Will... Nie mogę czekać.
Ani ty, ani ja odparł.
Ukląkł na łóżku i podniósł głowę Jill, aby wyciągnąć jej włosy spod pleców. Przesunął niżej poduszkę,
a długie, kasztanowate włosy dziewczyny zwisły przez krawędz łóżka niemal aż do podłogi. Spojrzał na Jill i
zauważył, że uniosła ciało tak, że prawie go dotykała.
Oprzytomniał dopiero, gdy usłyszał, że Jill krzyczy mu w ucho. Nie wiedział, od jak dawna tak
krzyczała. Zapamiętał się całkowicie w tym momencie pełnym rozkoszy.
Po chwili podniósł głowę i spojrzał jej w twarz. Otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się do niego.
Cudownie było, Will szepnęła. Zrób mi to jeszcze raz.
Popróbował uwolnić się z jej objęć i wstać, ale go nie puszczała. Wiedział, że czeka na spełnienie swej
prośby.
Will, zrób mi to jeszcze raz.
Do diabła, Jill, nie mogę tak zaraz.
Znowu próbował oswobodzić się i podnieść. Jill trzymała go nieustępliwie.
A jak wrócimy do Georgii?
Jeżeli w Georgii jest równie dobrze jak w Karolinie, to na pewno tak, Jill.
W Georgii jest lepiej uśmiechnęła się.
Niech mnie licho! powiedział.
Mówię ci, że w Georgii jest jeszcze lepiej.
Niech będzie. A jakby nie, to cię zaraz przywiozę z powrotem do Karoliny.
Ja i tak będę dziewczyną z Georgii, nawet gdybyś mnie tu przywiózł.
Dobra, wygrałaś rzekł. Ale jeżeli wszystkie dziewczyny z Georgii są takie fajne jak ty, to już
tam zostanę.
Jill podniosła rękę i potarła ślady zębów w miejscu, gdzie ją ugryzł. Will chętnie by podniósł się i
położył na brzuchu, ale wciąż nie chciała go puścić. Leżał więc bez ruchu, z przymkniętymi oczami, czując
błogość w całym ciele.
Wtem jak grom z jasnego nieba coś trzasnęło go straszliwie w pośladki. Will ryknął i nieomal
wyskoczywszy w powietrze, przewrócił się na wznak. Oczy wyłaziły mu z orbit; nawet uderzenie pioruna nie
przestraszyłoby go tak okropnie.
Zanim zdołał cokolwiek wykrztusić, wzrok jego padł na stojącą przy łóżku Rozamundę. Potrząsała
groznie szczotką do włosów trzymaną w jednej ręce, drugą zaś z całej mocy usiłowała odwrócić na brzuch Miłą
Jill. To jej się w końcu udało, a wtedy, nim Jill zdążyła się wyśliznąć, trzasnęła ją szybko pięć czy sześć razy z
rzędu.
Will pojął, że nie ma celu próbować się podnieść, więc leżał nieruchomo, wpatrzony w szczotkę, którą
nieruchomo trzymała Rozamunda, i modlił się w duchu, by żona nie obróciła go na brzuch i znowu nie zaczęła
okładać.
Jill zrazu się roześmiała, ale była paskudnie obita, a bąble bolały tak mocno, że zaczęła płakać. Will
wsunął rękę pod siebie i pomacał grubą pręgę, która mu wystąpiła na ciele. Roztarł ją lekko, usiłując pozbyć się
uczucia pieczenia. Pośladki Jill były czerwone jak ogień, a na jej delikatnej skórze widniały szkarłatne plamy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]