[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Postanowiłam wrócić do domu z matką i Eleanor - wyjaśniła. - Oszczędzi to
Bertiemu kłopotu, bo musiałby jeszcze raz wysyłać powóz jutro rano.
- I pakujesz się w środku balu, zamiast wezwać pokojówkę, by zrobiła to za
ciebie - rzekł ze współczuciem. - Chrissie, moje biedactwo. Widziałem, jak Hector wpadł na
ciebie, gdy tańczyłaś walca. Bewcastle wyniósł cię z sali. Wróciłaś godzinę pózniej,
przemknęłaś pod ścianami do drzwi i znikłaś. Czy na pewno nie stało się nic, co mogło cię
zdenerwować? Mam nadzieję, że książę nie powtórzył swojej haniebnej propozycji.
Christine westchnęła. Justin miał niesamowity talent do pojawiania się przy niej w
trudnych chwilach jej życia, kiedy potrzebowała życzliwej osoby, z którą mogła podzielić się
swoim smutkiem, gniewem czy frustracją. Zawsze znajdował sposób, by ją pocieszyć, służyć
radą, czy choćby tylko rozbawić. Uważała za swoje wielkie szczęście, że ma takiego
przyjaciela, ale dzisiejszej nocy nie chciała się zwierzać nawet jemu.
- Oczywiście, że nie - odparła. - Zachował się bardzo szarmancko. Został przy mnie,
aż znów mogłam stanąć na nodze. Spacerowaliśmy do końca tury, a potem on udał się, jak
przypuszczam, do pokoju do gry w karty, a ja posiedziałam jeszcze na dworze. Było tam tak
chłodno i spokojnie, że nie miałam ochoty wracać do sali. Wtedy przyszedł mi do głowy
pomysł, żeby się spakować i wrócić do domu już dziś, zamiast czekać do rana.
Spojrzał na nią z łagodnym uśmiechem. Zrozumiała, że zorientował się, iż po raz
pierwszy w życiu go okłamała. Ale był jej przyjacielem, więc nie nalegał, by powiedziała mu
więcej, niż miała ochotę.
- Cieszę się, że niczym cię nie zdenerwował - rzucił.
- Niczym - zapewniła. Schowała szczotkę do torby i zamknęła ją. -Ale cieszę
się, że wracam do domu, Justinie. Zdaje się, że Her-mione i Basil też się ucieszą z mojego
wyjazdu. Wiesz, co zrobiły te wstrętne pannice, lady Sarah Buchan i Harriet King?
Opowiedziały im o tym głupim zakładzie.
- Och, Chrissie, obawiam się, że to moja wina - odparł. - dAu-drey opowiedziała
mi o waszym zakładzie, gdy go wygrałaś. Byłem pewien, że wieść o nim wkrótce się
rozniesie, więc sam poszedłem do Hermione. Chciałem jej wyjaśnić, że zostałaś w to
wciągnięta wbrew swej woli, że sama nie wpłaciłaś pieniędzy do puli, że to Bewcastle
zaprosił cię na spacer, a nie odwrotnie, i że absolutnie z nim nie flirtowałaś. Naprawdę
chciałem, żeby Hermione to zrozumiała. Ale chyba zle zrobiłem. Może ona nigdy by się nie
dowiedziała o zakładzie, gdybym jej o nim nie wspomniał.
Christine patrzyła na niego z przerażeniem. Więc to Justin był odpowiedzialny za tę
okropną scenę nad jeziorem. Wiedziała, że często interweniował w konfliktowych sytuacjach,
wyjaśniał jej racje i wstawiał się za nią. Zawsze była mu wdzięczna, że jej bronił, choć
zwykle jego wysiłki nie na wiele się zdawały. Lecz akurat tę interwencję miała mu za złe.
Wynikły z niej same kłopoty.
- Proszę, wybacz mi - powiedział z tak strapioną miną, że serce w niej stopniało.
- Cóż, pewnie ktoś inny opowiedziałby wszystko Hermione i Basilowi, gdybyś
ty tego nie zrobił. To zresztą nie ma znaczenia. Pewnie więcej ich nie zobaczę.
Już nigdy, postanowiła sobie, nie przyjmie zaproszenia Melanie, jeśli tych dwoje
będzie wśród gości. A jednak serce pękało jej z bólu. Basil był bratem Oscara i przez kilka lat
także bratem dla niej. Hermione traktowała ją kiedyś jak siostrę.
- Porozmawiam z nimi jeszcze raz - obiecał Justin.
- Wolałabym, żebyś tego nie robił - odparła i podeszła do drzwi.
- Tyle razy przemawiałeś w mojej obronie, że w końcu przestali ci wierzyć. Zostaw tę
sprawę. Muzyka ucichła już jakiś czas temu. Kolacja pewnie dobiega końca. Chyba
powinnam pojawić się na dole, choć została tylko jedna czy dwie tury tańców. Sąsiedzi
pewnie nie zostaną długo, a goście wyjeżdżają jutro rano, więc nie będą chcieli kłaść się spać
zbyt pózno.
- Chodzmy więc - powiedział i również podszedł do drzwi. - Zatańczysz ze mną i
będziesz się promiennie uśmiechać, chociaż wiem, że Bewcastle powiedział albo zrobił coś,
co cię zirytowało. Niech go diabli porwą.
- Wcale nie - zapewniła. -Jestem po prostu zmęczona. Ale nie aż tak, żeby z tobą nie
zatańczyć.
Christine jeszcze nigdy w życiu nie była równie przygnębiona jak w tej chwili. Mimo
to uśmiechnęła się.
Powiedziała matce i Eleanor, że wróci z nimi do domu. Potem zatańczyła z Justinem i
z panem Gerardem Hilliersem. Uśmiechała się dzielnie i udawała, że dobrze się bawi. Z ulgą
zauważyła, że księcia nie ma w sali balowej.
Gdy bal się skończył, podziękowała gospodarzom i wyjaśniła, że wróci do domu wraz
z matką. Miała zamiar wymknąć się niepostrzeżenie, lecz Melanie ogłosiła jej odjazd wszem
wobec. Odbyło się wielkie publiczne pożegnanie, którego właśnie chciała uniknąć,
wyjeżdżając wcześniej.
Christine uściskała Audrey, pożegnała sir Lewisa Wisemana i życzyła im wszystkiego
najlepszego z okazji ślubu, który miał się odbyć wiosną. Pocałowała lady Mowbury w
policzek i obiecała pisać. Pożegnała się z licznym gronem młodych ludzi, którzy mówili
jeden przez drugiego i śmiali się serdecznie.
Nawet Hermione i Basil uznali za swój obowiązek oficjalnie się z nią pożegnać.
Hermione cmoknęła powietrze tuż przy jej policzku, a Basil sztywno się ukłonił. Christine
poczuła łzy napływające jej do oczu i mocno uściskała szwagierkę, czym zaskoczyła i ją, i
samą siebie.
- Tak mi przykro, Hermione - powiedziała. - Tak strasznie mi przykro.
Hermione przysunęła się do męża, a ten ją objął. Christine odwróciła się i niezgrabnie
wsiadła do powozu.
Książę Bewcastle nie pojawił się wśród żegnających ją na tarasie. Christine była mu
za to ogromnie wdzięczna. Opadła na wyściełane siedzenie powozu, dławiąc się od
niewypłakanych łez.
- Wspaniały bal - powiedziała matka, siadając naprzeciw Eleanor. - Cieszę się,
Christine, że wszyscy tak wylewnie cię pożegnali.
- Tak właśnie powinno być, mamo - wtrąciła Eleanor. - Christine nosi po mężu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]