[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dawnym koncepcjom odbudowy Polski w oparciu o carat.
Powtarzano za ministrem Matuszewiczem, że Polskę należy
brać od każdego, kto ją szczerze daje". W szczegółowe roz-
ważania na temat szczerości Aleksandra nikt się nie wdawał
i łatwo było się domyślić, że wygłaszającym wzniosłe frazesy
chodziło przede wszystkim o uchronienie od konfiskaty wła-
snych majątków.
Zresztą nie trzeba się było niczego domyślać. Po słowach
nastąpiły fakty. Pierwszy zniknął z Krakowa serdeczny przyja-
ciel Poniatowskiego, zasłużony generał i wiceregimentarz Kon-
federacji książę Eustachy Sanguszko. Na pierwszą wieść
o śmierci ojca i o sekwestrze zagrażającym jego dobrom na
terenie zajętym przez Rosjan Sanguszko rzucił swe regi-
mentarstwo i nie prosząc nawet o dymisję, pośpieszył ratować
ojcowiznę. Razem z nim wyjechał jego szwagier pułkownik
Stanisław Rzyszczewski. Wkrótce po nich opuścił szeregi,
pod wpływem perswazji brata, młodszy książę z Puław"
pułkownik Konstanty Czartoryski.
Zdarzały się także odejścia bardziej zaskakujące. Szerokim
echem rozeszła się w kwietniu po Krakowie wiadomość o dy-
misji z powodu zdrowia" jednego z najbardziej szanowanych
wodzów polskich generała Karola Kniaziewicza. Nie cho-
roba fizyczna, lecz ciężkie załamanie nerwowe było przyczyną
tego kroku. Na krótko przed złożeniem dymisji stary generał
pisał do przyjaciela: ...jak na złość fizyczne siły tak mocne,
183
że moralne cierpienia tego dokazać nie mogą, ażeby się dni
życia mego skończyły, które mi dziś jest ciężarem..."
Poniatowski nie wgłębiał się w skomplikowane motywy psy-
chologiczne odchodzących. Dezerterów z pola walki" piętno-
wał publicznie przed całym korpusem oficerskim, odmawia-
jąc im tak drogiego szacunku swego". Szczególnie surowo
potraktował Kniaziewicza. Może był to rewanż za to, że przed
kilkunastu laty Kniaziewicz w swojej analizie insurekcji ko-
ściuszkowskiej zarzucał bratankowi Stanisława Augusta, iż
nie jest przywiązanym do wolności".
Wszystko to razem na pewno nie sprzyjało zabliznianiu się
rany Kozietulskiego. Ale był wystawiany na próby jeszcze
gorsze.
Podczas pobytu w Krakowie odwiedzał często dom Stanis-
ława Zamoyskiego, wiceprezesa Rady Konfederacji, jednego
z czołowych rzeczników ugody. Bywał tam głównie przez
wzgląd na żonę gospodarza, piękną Zofię z Czartoryskich, ową
zalotną Egie" z wiersza Kozmianowskiego. Znał ją jeszcze
z czasów puławskich i niegdyś podkochiwał się w niej skrycie,
dzieląc zresztą tę słabość z całym korpusem kadetów. W Kra-
kowie miał zaszczyt przetańczyć z panią Zofią niejednego kad-
ryla i podobnie jak wszyscy krakowianie, wielbił jej wspaniałą
urodę i zniewalający wdzięk. Należał też prawdopodobnie do
najbardziej oburzonych jadowitymi rymami Kozmiana.
W domu Stanisławostwa Zamoyskich zbierał się cały świat'
polityczny i towarzyski Krakowa. Bywali tam ministrowie,
członkowie Rady Konfederacji, generałowie i przedstawiciele
najwyższej arystokracji. W przerwach między tańcami i przy
stolikach karcianych rozmawiano przeważnie o polityce. Słu-
chając tych rozmów, dowódca cesarskich szwoleżerów musiał
nieraz odczuwać ból w wątrobie, nadszarpniętej przez hiszpań-
ską żółtaczkę. Prawie wszyscy goście Zamoyskich byli zdecy-
dowanymi przeciwnikami odmarszu na Zachód. Biadano nad
lekkomyślnością księcia Józefa, który nie zdając sobie sprawy
184
z perfidii Austriaków, chce dobrowolnie wpędzić wojsko w za-
stawioną przez nich pułapkę". Wypominano wszystkie grzechy
Napoleona wobec Polski, natomiast chwalono najlepsze in-
tencje" Aleksandra, który wydał rozkaz generałowi Sackenowi,
aby w razie wszczęcia układów zgodził się na wszystkie warunki
polskie". Niektórzy z gości, nie krępując już się zupełnie,
stwierdzali głośno, że pojednanie z Aleksandrem to jedyny
sposób zachowania armii i reprezentacji narodowej na wszel-
kie okoliczności, jakie mogą się zdarzyć".
Takich poglądów wysłuchiwać musiał major gwardii napo-
leońskiej w mieszkaniu Stanisławostwa Zamoyskich. Wygła-
szali je ludzie szanowani w Warszawie i w Krakowie, a także
w Kompinie pod Aowiczem i w Małej Wsi pod Grójcem, ludzie,
którzy jeszcze niedawno z równym zapałem wielbili Napoleona
i zagrzewali naród do wojny z Aleksandrem.
Kozietulski nie wiedział jeszcze wszystkiego. Nie wiedział,
że po odejściu gości piękna pani Zofia Zamoyska zabierała się
do pisania bardzo dziwnych listów do swego brata księcia
Adama Jerzego. Cara nazywano w tych listach panem Igna-
cym", Napoleona Joachimem", Polaków Pernettami",
Austriaków Gorayskimi" (co za despekt dla zmarłego
w wyniku kampanii austriackiej kapitana szwoleżerów Stanis-
ława Gorayskiego!), Kraków Orońskiem", wojsko pol-
skie gotowizną", księcia Józefa bankierem". Oto dwa
szyfrowane teksty, którymi zalotna Egie" informowała brata
o sytuacji w Krakowie:
6 kwietnia... Bez pomocy i wdania się wyraznego
p. Ignacego długo oprzeć się nie zdołamy. Znowu przyjechali
od Gorayskich naglić bankiera, aby wychodził. Niech p. Ignacy
nad tem pomyśli, że doprawdy może, wziąwszy determinacyę,
dać sobie natychmiast od 18 do 20 tyś. czystej naszej gotowizny...
Powtarzam, iż bankier... mało wierzy; zawsze jednak do rzeczy
jasnej i pewnej tudzież do rozejmu pewnego i uczciwego
przystąpi..."
7 kwietnia... Gorayscy koniecznie nalegają na bankiera,
185
aby się z gotowizną wynosił; już mu obiecują, że cugi z szorami
(był to prawdopodobnie kryptonim oznaczający broń M.B.)
przez ich włości przepuszczą... Jest to zatem ostatnia godzina,
w której p. Ignacy może coś dobrego, rozsądnego i zgodnego
z Pernettami przedsięwziąć i postanowić; bo zataić nie można,
że gdy raz bankier z gotowizną do Joachima się przeniesie,
przywiązanie, wspomnienia i duch narodowy im towarzyszyć,
z nimi wędrować i przebywać będą. Już potem Pernetty jedno-
głośnie chcieć ani czynić nie zdołaliby... Oczywista przytem, '
iż za cugami wszystko, co czuje i myśli, z Orońska pójdzie,
a zatem cóżby do zgody zostało?..."
Polityczny cel owej korespondencji był jednoznaczny. Nie
umiem sobie wprost wyobrazić, jak by postąpił Jan Leon Hipolit
Kozietulski, gdyby jakimś cudem mógł odkryć, że uwielbiana
przez niego córka starych książąt z Puław" (od których tak
często otrzymywał pozdrowienia w listach) stara się za pośred-
nictwem brata nakłonić cara Aleksandra, aby jemu majoro-
wi cesarskiej gwardii uniemożliwić powrót do Napole-
ona.
W wyniku alarmujących raportów Zofii Zamoyskiej i innych
agentów Czartoryskiego, natężenie propagandy ugodowej stale
wzrastało. Książę Adam Jerzy pisywał bezpośrednio do Po-
niatowskiego, zaklinając kuzyna w listach, aby pozostał na
miejscu i wszczął sekretne układy z dowódcą korpusu rosyj-
skiego. 20 kwietnia z podobną misją przyjechał do Krakowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]