[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie przeraża - rzuciła od drzwi, nie czekając na odpowiedz.
Gdy wsiadała do samochodu, Zachary West patrzył na nią, stojąc w
drzwiach domu.
- Moja propozycja jest poważna. I musi pani podjąć decyzję przed
procesem, bo potem będzie za pózno - zawołał na pożegnanie.
Nie powiedziała nic, lecz czym prędzej odjechała. Była jednak tak
wytrącona z równowagi, że prowadziła nieostrożnie. Mało brakowało, a na
skrzyżowaniu tuż za Tareton doprowadziłaby do kraksy. Zjechała na
pobocze i zatrzymała się na chwilę, by dojść do siebie. Mimowolnie
zaczęła rozmyślać o tym, co powiedział na jej temat Zachary West i co tak
boleśnie ją zraniło. Naigrawał się z jej dziewictwa, a przecież najgorsze
było to, że ona naprawdę wciąż była dziewicą. Jakim cudem to odkrył?
Zastanawiała się, czy jest to wypisane na jej twarzy i czy doświadczenie
seksualne pozostawia widoczne gołym okiem ślady.
Owszem, spotykała się kiedyś z mężczyzną, z którym chciała się
kochać. Nic z tego jednak nie wyszło, bo było to w czasie stażu po
ukończeniu szkoły pielęgniarskiej, kiedy mieszkała w domu dla
pielęgniarek. W tych warunkach było raczej trudno kochać się z kimś, kto
68
RS
nie miał własnego locum, a ona spotykała się wtedy głównie z młodymi
lekarzami, którzy też mieszkali wspólnie w służbowych mieszkaniach.
Oczywiście wiele osób kochało się w samochodach lub w cudzych
domach, ale Luisa czuła się w takich sytuacjach zbyt skrępowana.
Wszystko to było ukradkowe i odbywało się pośpiesznie, a ona chciała, by
pierwszy intymny kontakt z mężczyzną był w jej życiu pięknym,
romantycznym wydarzeniem.
Po stażu zamieszkała z powrotem w domu rodzinnym i to stanowiło
innego rodzaju przeszkodę. Nie potrafiła kochać się z kimś pod
nieobecność ojca, w obawie, że może zjawić się niespodziewanie.
Wspominając teraz to wszystko, musiała jednak w końcu przyznać
przed samą sobą, że się oszukuje, wynajdując rozmaite powody, dla
których w wieku dwudziestu siedmiu lat wciąż była dziewicą. Prawda była
taka, że żaden mężczyzna nie pociągał jej tak silnie, by chciała się z nim
kochać, aż do chwili, w której pocałował ją Zachary West. Dopiero w tym
momencie zaczęła spalać ją taka namiętność, o jakiej dotąd nie miała
pojęcia.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Luisa, tak jak przypuszczała,
spędziła je w szpitalu. Nie było jej jednak przykro, bo atmosfera, jaka tu
zawsze panowała w czasie świąt, była cudowna. Oczywiście niektórzy
chorzy utyskiwali, że nie są w domu, lecz widok małych pacjentów wprost
chwytał za serce. Dzieci naprawdę potrafiły się cieszyć gwiazdkowymi
prezentami, którymi tak hojnie obdarowywała je w wigilię rodzina i
personel szpitala. Na oddziale Luisy byli, jak zwykle, również tacy
pacjenci, którzy leżeli nieprzytomni. Jednak i ona zadbała o
69
RS
bożonarodzeniowe dekoracje, a także o choinkę, która została pięknie
przystrojona srebrnymi dzwoneczkami i czerwonymi kokardkami.
W drugi dzień świąt Luisa dobrowolnie pomagała na Izbie Przyjęć.
Mieli tam zbyt mały personel jak na liczbę wypadków, które zdarzyły się
w czasie Bożego Narodzenia.
- Dziękujemy za pomoc - zwróciła się do niej młoda lekarka, gdy
usiadły, by wypić kawę, korzystając z chwili spokoju.
- Nie ma za co. Miło jest świętować w domu, ale tutaj jesteśmy
przecież nie mniej potrzebne.
- Wolałabym świętować! - odparła lekarka z niezadowoloną miną.
- Między nami mówiąc, ja też! Ale akurat moja rodzina wyjechała na
święta do Szwajcarii.
Roześmiały się, lecz twarz lekarki, która była Hinduską, nagle
posmutniała.
- Moja również, choć nie obchodzimy świąt Bożego Narodzenia -
zwierzyła się z westchnieniem doktor Indira Kumar.
- Do Szwajcarii?
- Nie, do Delhi!
Zaczęły chichotać, gdy raptem drzwi się otworzyły i do Izby Przyjęć
wszedł nowy pacjent.
Luisa wolno podniosła się z krzesła i patrzyła na niego z
niedowierzaniem, a na jej twarzy natychmiast pojawiły się wypieki. Bo co,
u licha, robił tu Zachary West?
- Co pan tu robi? - spytała, rzucając mu nienawistne spojrzenie.
- Z pewnością nie szukam pani! Proszę zatem nie przeżywać takiego
wstrząsu! - powiedział dobitnie i wyciągnął rękę.
70
RS
Dopiero teraz spostrzegła na jego dłoni ranę tuż poniżej kciuka. Rana
już nie krwawiła, ale wyglądała na bolesną.
-Jak to się stało? - spytała, biorąc go za rękę i oglądając ranę
dokładnie. Była głęboka i miała gładkie brzegi. Wyglądała na zadaną
nożem.
- Rąbałem drzewo i wyśliznęła mi się siekiera.
- Musi pan bardziej uważać - upomniała go.
- Tak, proszę niani.
- Skaleczenie to naprawdę ostatnia rzecz, jaka powinna się panu
przydarzyć. Może spowodować grozne komplikacje. Kiedy ostatnio
robiono panu zastrzyk przeciwtężcowy? - spytała z powagą, ignorując jego
kpiącą minę.
- Nie mam pojęcia.
- Zaprowadzę pana teraz do doktor Kumar, a potem zrobię zastrzyk
przeciwtężcowy i odkażę ranę przed założeniem szwów.
- Tak, proszę niani - powtórzył z drwiną, ale nie dała się
sprowokować.
Tak jak się spodziewała, Indira poleciła jej zrobić Zacharemu
zastrzyk przeciwtężcowy i odkazić ranę przed założeniem szwów. Jeśli na
Izbie Przyjęć był duży ruch, Luisa sama zakładała szwy, ale teraz panował
tu chwilowy spokój, więc lekarka mogła zrobić to sama.
- Nienawidzę zastrzyków - oznajmił Zachary, krzywiąc się na widok
strzykawki.
Zniósł jednak dzielnie nie jeden, lecz dwa zastrzyki, przeciwtężcowy
i znieczulający, a ona odczuła nagle żarliwe pragnienie, by dodać mu
otuchy w walce, jaką toczył po wypadku o powrót do normalnego życia.
71
RS
Chciała pogładzić go po włosach i otoczyć ramieniem jak dziecko.
Oczywiście za nic nie odważyłaby się tego zrobić.
- Kiedy przeniosła się pani na Izbę Przyjęć? - zapytał tym razem
poważnie.
- Nie przeniosłam się. Jestem tu tylko dzisiaj. Zwięta zwykle burzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]