[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Postarała się wytłumaczyć dziecku, jak bolesne są poparzenia. Podob-
nie uczyła małą bezpiecznego przechodzenia przez ulicę. Wyjaśnienie,
jakie mogą być konsekwencje wchodzenia w dorosłość, wymagało
jeszcze jednej odpowiednio przeprowadzonej lekcji.
Do tej pory Julia próbowała odwrócić uwagę córki od chłopców,
stosując zakazy bez podania racjonalnych przyczyn. Nie oferowała
otwartego dialogu, wygłaszała jakieś slogany, które dziwnie brzmiały
w jej ustach. Bezwiednie cytowała ojca albo rzucała przypadkowe
urywki zdań zasłyszanych w telewizji, a może wyczytanych w jakiejś
książce. Trudno doszukać się w takiej metodzie wychowawczej ja-
kiejkolwiek logiki. Dziwne
by było, gdyby w tej sytuacji córka chciała być posłuszna. Julia nie
zrobiła niczego, aby Kelly mogła prawidłowo zrozumieć intencje
matki, poznać przyczynę jej lęków, jeśli nie było mowy o żadnych
konsekwencjach. To zupełnie naturalne, że dziewczynka zbuntowała
się przeciw nie sprecyzowanym jednoznacznie zasadom...
R
L
- Mamo? - Julia tak bardzo zamyśliła się, że dopiero teraz usły-
szała lekkie kroki córki.
Zamknęła leżącą na biurku książkę kucharską, spojrzała pytająco
na stojącą w drzwiach Kelly.
Dziewczynka nieśmiało weszła do środka.
- Musimy porozmawiać... bo ja... mam ważną sprawę - po-
wiedziała bardzo cicho.
Julia pomyślała, że córka boi się jej, straciła poczucie bez-
pieczeństwa, przestała jej ufać. To było ostrzeżenie.
- Dobrze - zgodziła się. - Ja też myślałam o tym, że powinnyśmy
porozmawiać. Usiądz, kochanie.
Kelly nerwowo szarpała kosmyk włosów z grzywki.
- Sheila urządza prywatkę - wykrztusiła wreszcie z trudem. -
Wielki bal... z chłopcami w sobotę wieczorem. I ja bardzo bym chcia-
ła pójść.
Zdziwiła się, jak wielki ogarnął ją teraz spokój. Kilka tygodni
wcześniej, usłyszawszy taką widomość. wpadłaby w panikę. Wie-
działa o tym. Dzięki Ryanowi rozumiała już, że pewne sprawy muszą
zostać natychmiast wyjaśnione. Kelly musiała poznać uczucia matki,
zrozumieć jej strach przed wprowadzaniem córki w dorosłe sprawy.
- Kelly, proszę - rzekła łagodnie. - Usiądz, porozmawiajmy przez
chwilę.
Nastolatka patrzyła z niedowierzaniem. Była przygotowana na
kłótnię, na wielką awanturę. Tymczasem nic takiego się nie wydarzy-
ło.
Przycupnęła na brzegu krzesła.
- Zanim porozmawiamy o imprezie u Sheili, chciałabym ci coś
opowiedzieć - mówiła Julia. - Musisz mnie wysłuchać, mam odrobin-
kę więcej doświadczenia życiowego niż ty...
Kelly spojrzała na nią kompletnie zdezorientowana. Nic z tego nie
rozumiała.
- Chcę ci opowiedzieć jedną historię - zaczęła łagodnie. - Mam
nadzieję, że to pomoże ci zrozumieć, co ja czuję, jak bardzo boję się,
R
L
że stajesz się dorosła i zaczynasz interesować się chłopcami. To bę-
dzie moja historia, córeczko.
I tak zrobiła. Opowiedziała o swoim ojcu, o tym, jak zbuntowała
się przeciw jego zakazom. Jej głos był cichy, brzmiał prawie jak szept.
Mówiła o młodym mężczyznie, który był ojcem Kelly. Musiała po-
minąć kilka szczegółów. Chciała jednak, żeby dziewczynka wiedziała,
jak Julia się czuła, kiedy odkryła, że jest w ciąży, i jak trudno być sa-
motną matką.
- Mój ojciec chorował. Nie mógł dbać o nas obie - dodała. - Mu-
siałam opuścić dom.
Julia nie śmiała powiedzieć córce, przed jakim postawiono ją wy-
borem: oddać dziecko do adopcji lub wynosić się z domu. Piętnaście
lat temu dwaj mężczyzni zrujnowali jej życie i ona za nic w świecie
nie chciała tego samego dla Kelly.
- Teraz rozumiem, mamo, dlaczego nigdy nie lubiłaś mówić o
moim ojcu ani o dziadku - powiedziała Kelly, wysłuchawszy opowie-
ści.
- Co takiego? - zdziwiła się.
- Czy pamiętasz, jak byłam mała i Brownie urządziła prywatkę dla
ojców i córek? - zapytała Kelly. - Zabrałaś mnie wtedy po wielkie za-
kupy, byłyśmy w restauracji i wtedy pierwszy raz w życiu jadłam
krewetki. Wcale tego nie zapomniałam. - Kelly uśmiechnęła się. -
Byłam w trzeciej klasie, kiedy urządzono imprezę z okazji Dnia
Dziadka. Zatrzymałaś mnie tego dnia w domu. Poszłyśmy na lody, a
potem do kina i bawiłyśmy się naprawdę wspaniale.
Julia już nie pamiętała o tych dwóch wydarzeniach. Próbowała
tylko chronić Kelly, ale liczyła na to, że córka kiedyś zrozumie jej
motywy.
Kelly znowu zaczęła kręcić pędzelek z grzywki.
- Mój ojciec, jak z tego wynika, był obrzydliwym draniem.
- On nie był złym człowiekiem, kochanie. - Nagle przypomniało
jej się, jak Ryan to określił. - Był tylko niedojrzały. Popełnił najgorszy
błąd w swoim życiu i odwrócił się ode mnie.
R
L
Wolała tak to określić. Lepiej brzmiało, że jej nie chciał, niż że
odrzucił Kelly.
- On mnie wcale nie chciał, to jasne jak słońce - zauważyła nasto-
latka.
Julia nie mogła zmienić przeszłości.
- Ale ja bardzo cię chciałam od samego początku - powiedziała. -
Odkąd poczułam, że jestem w ciąży. Pokochałam cię na długo przed-
tem, zanim się urodziłaś.
Słowa matki zdołały tylko na chwilę ukoić ból, ale zaraz potem
twarz dziewczynki znowu się zachmurzyła
- Mój dziadek też nie chciał mieć ze mną nic wspólnego - dodała.
- Wydarzyło się dużo więcej, niż chcesz mi powiedzieć. Dobrze cię
znam, mamusiu. Ty nie uciekłabyś od własnego ojca, gdyby był cho-
ry. Niezależnie od tego, ile by cię to kosztowało wysiłku i wyrzeczeń.
Była zaskoczona spostrzegawczością własnej córki, dziewczynka
tak dużo potrafiła zrozumieć z tego, co się działo. Zastanowiła się, czy
może powinna szybko wymyślić jakieś kłamstwo, znalezć inne po-
wody, dla których opuściła dom. Wymyślić coś, co brzmiałoby łagod-
niej niż naga prawda... Nie, zdecydowała, nie mogła tego zrobić, nie
chciała kłamać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]