[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Patrzyła na niego z twarzą pobladłą ze złości.
Dopiero po chwili ciszy zorientowała się, że Theo
spogląda w kierunku drzwi. Powoli odwróciła się
i zobaczyła swojego syna. Na jego twarzy malowały
się niedowierzanie i strach. Abby nigdy wcześniej nie
podniosła przy nim głosu. Właściwie nie mogła sobie
przypomnieć, czy przez ostatnie lata kiedykolwiek
krzyknęła. Dopiero dzisiaj, kiedy emocje minionych
lat przybrały na sile, przerwały tamę, znajdując
ujście. Kiedy patrzyła na Jamiego, cała się trzęsła.
110 CATHY WILLIAMS
- Cześć, brzdącu. Czemu nie śpisz o tej porze?
Powinieneś być już w łóżku. Jutro musisz iść do
szkoły.
- Usłyszałem krzyki. - Spojrzał niespokojnie na
Theo. - Kto to jest?
- Nikt.
- Nazywam siÄ™ Theo. Jestem bratem Michaela.
Abby objęła Jamiego w opiekuńczym geście i spoj
rzała na Theo ponad głową syna/Próbowała delikat
nie przytulić go do siebie, ale jego najwyrazniej
zainteresowała rozmowa z nieznajomym, ponieważ
usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i zwró
cił się do niego.
- WyglÄ…dasz tak samo jak wujek Michael. Praw
da, mamusiu?
- Dostrzegam jedną albo dwie różnice - powie
działa Abby przez zaciśnięte zęby.
Theo zacisnÄ…Å‚ usta.
- Naprawdę? - zapytał niewinnym głosem. - Lu
dzie twierdzą, że jesteśmy bardzo podobni. Poza
niewielką różnicą we wzroście.
- Ludzie twierdzą, że żmije przypominają węże
ogrodowe. Poza niewielką różnicą w zawartości jadu.
Theo robił wszystko co w jego mocy, żeby się
roześmiać.
- Przyjmuję to za komplement - powiedział po
ważnie, na co spojrzenie anioła zaczęło ciskać tym
większe gromy. Chyba tylko obecność syna hamowa
Å‚a Abby przed wybuchem.
. Jamie poweselał na wzmiankę o wężach i zaczął
NARZECZONA GREKA 111
opowiadać o niezliczonej ilości węży, które widział
na wycieczce w zoo, co w niezrozumiały sposób było
powiązane z historią o magicznym dywanie, którą
ostatnio czytał nauczyciel w szkole. Theo nie miał
pojęcia, dokąd prowadziła ta opowieść, ale oczaro
wały go zarówno dziecięcy entuzjazm, jak i uderzają
ce podobieństwo chłopca do matki.
Ciekawe, kim był jego ojciec. Gdzie teraz był?
Czy nadal się z nią spotykał? Natychmiast odsunął od
siebie te myśli. Tymczasem Abby zrobiła Jamiemu
wykład na temat póznej pory i tego, że powinien być
w łóżku. Potem zaczęły się negocjacje. Chłopiec
domagał się czekolady, Abby proponowała mleko.
W końcu stanęło na soku pomarańczowym.
Theo wstał i cofnął się w kierunku stołu. W mil
czeniu przyglądał się, jak matka uniosła synka jedną
ręką, po czym drugą ręką wyjęła z szafki karton soku.
Najwyrazniej oboje zapomnieli o jego obecności.
Czy Michael dał się w to wciągnąć? Czy nie
potrafił się oprzeć temu czarującemu obrazkowi,
który tworzyli matka i syn? Biorąc pod uwagę fakt, że
matka miała twarz anioła i ciało, obok którego on sam
nie potrafił przejść obojętnie? Coś na tym obrazku nie
miało sensu, ale nie potrafił zrozumieć co.
Kiedy na nią czekał, przygotował dwa kubki kawy.
- Jeszcze tu jesteś - rzuciła, stając w drzwiach ze
splecionymi rękoma.
- Chyba nie myślałaś, że sobie pójdę? - odparł
Theo słodko. - Zrobiłem ci kawę. Z mlekiem i bez
cukru. Czy taką właśnie lubisz?
CATHY WILLIAMS
112
Abby nie odpowiedziała. Zamiast tego usiadła na
krześle naprzeciwko niego i westchnęła.
- Nie mogę dłużej z tobą walczyć - wyznała,
opierając brodę na rękach.
- Ja też nie chcę z tobą walczyć, bez względu na
to, co sobie myślisz.
- Wiem. - Abby uśmiechnęła się do niego niepe
wnie. - Po prostu chcesz, żebym zniknęła z życia
twojego brata, zanim zdążę położyć łapę na jego
milionach.
Theo zarumienił się. Chociaż powtarzała tylko
jego słowa, poczuł się jak łajdak. Wyglądała na
wyczerpaną, dlatego postanowił, że nie przypuści
kolejnego ataku, a zamiast tego postara siÄ™ poprowa
dzić niezobowiązującą rozmowę, która być może coś
mu wyjaśni.
- Masz uroczego synka.
- A nie chciałeś powiedzieć raczej: uroczy to
war?
- Przepraszam za to. yle się wyraziłem.
- Czyżby? Nieważne. To i tak nie ma znaczenia.
Wypiła łyk kawy, która była zaskakująco dobra.
Czuła na sobie jego świdrujący wzrok. Wstała z kawą
w jednej ręce.
- Idę do salonu. Mam zamiar wypić kawę, a po
tem się z tobą pożegnać. - Nie dała mu szansy na
odpowiedz.
Czym prędzej wstała i ruszyła do małego pokoju
tuż obok. Zaciągnęła zasłony i usiadła na sofie.
Z niepokojem przyglądała się Theo, który zajmował
NARZECZONA GREKA 113
właśnie krzesło przy drzwiach wymoszczone dużą
ilością poduszek. Był tylko kilka centymetrów wyż
szy od brata, ale wydawał się dominować w jej
małym domku w taki sposób, w jaki nigdy nie robił
tego Michael.
- To nie jest mężczyzna dla ciebie - mruknął.
- Może i tak - odparła Abby zgryzliwie. Tak
naprawdę żaden mężczyzna nie był dla niej. Dawno
temu zamknęła przed nimi serce. Jedynie Theo poru
szył w niej czułą strunę. Ale to na pewno dlatego, że
od tak dawna nie czuła dotyku mężczyzny. - Może
żaden mężczyzna nie jest dla mnie. Byłam głupia,
myśląc, że... - Niech to szlag! Do oczu zaczęły
napływać jej łzy.
Chociaż prawie nic nie widziała, zorientowała się,
kiedy Theo usiadł obok niej na sofie i podał jej
chusteczkę do nosa. Abby przyjęła ją z wdzięcznoś
cią i wytarła oczy. Nie odważyła się na niego spoj
rzeć. Bała się, że pomyśli sobie, że gra, usiłując
[ Pobierz całość w formacie PDF ]