[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ku temu powody?
- Jak miło cię widzieć. Co za kontrast po takiej nocy! Tuż za rogiem jest
barek. Może napijemy się kawy?
- Dobrze.
Znała ten podrzędny lokal. Odrapane stoliki, chwiejące się krzesła, kawa
serwowana klienteli złożonej głównie z kierowców ciężarówek, którzy
zatrzymywali się tam w drodze z jednego miasta do drugiego. Nie było to
może wymarzone miejsce na przyjęcie oświadczyn, ale nadawało się z
pewnością do ubijania interesów.
- Czemu zatem zawdzięczam ten zaszczyt? - spytał, gdy zaczęli już sączyć
lurowatÄ… kawÄ™.
Uśmiechnęła się do niego niepewnie.
- To zależy, o co pytasz. Czy o to, że przyszłam, czy też o ten
wspaniałomyślny gest, jaki zamierzam za chwilę wykonać.
Ich oczy spotkały się gdzieś ponad szczękiem naczyń, ochrypłymi głosami
kierowców i dochodzącym z ulicy piskiem opon.
- Co masz na myśli? - odezwał się w końcu.
- Zastanawiałam się bardzo długo nad twoją propozycją - powiedziała
spokojnie.
- I co? - spytał z wyraznym trudem.
- Jak już sam rozsądnie zauważyłeś, chłopcy zyskają ojca, a Hannah
matkę. Skoro ty jesteś gotów zaryzykować, ja również.
Przez chwilę odnosiła wrażenie, że dostrzega na jego twarzy zdumienie
pomieszane z radością. Musiała się jednak mylić. Marcus zaproponował jej
przecież małżeństwo wyłącznie z przyczyn praktycznych.
- Wyjdziesz za mnie? - spytał ochrypłym szeptem. - Na tych warunkach?
- Oczywiście. Przecież już to mówiłam.
- Kiedy?
- Kiedy chcesz - odparta obojętnie, mając uczucie, że traktuje jak
niesmaczne lekarstwo coś, co powinno sprawiać jej radość. Im szybciej sieje
przełknie, tym lepiej.
- Postaram się, żebyś nigdy tego nie żałowała - powiedział cicho. - I ja, i
Hannah postaramy się być grzeczni.
Uśmiechnęła się smutno. Wcale sobie nie życzyła, by Marcus był
grzeczny. Pragnęła, by stał się zwykłym troskliwym mężem, z którym nawet
bez miłości z jego strony mogłaby znalezć w tym dziwnym związku bodaj
odrobinę szczęścia.
ROZDZIAA ÓSMY
- Chodzmy stąd - powiedział, ujmując jej rękę. - Nie będziemy świętować
w takiej spelunce.
- A widzisz tu jakiś powód do świętowania?
- Owszem. A ty nie?
- Wolałabym, żebyś nie odpowiadał pytaniem na pytanie. Kiedy wyszli na
ulicę, odwrócił się do niej.
- Musisz być przekonana co do słuszności tej decyzji - zaczął. - Naprawdę
jestem zdania, że wszyscy możemy wyłącznie na tym zyskać: ty, ja, a przede
wszystkim dzieci. Jeśli jednak masz wątpliwości, czas, żeby je wyjaśnić.
Odwróciła wzrok. Oczywiście, że miała wątpliwości. Nawet rozanielona
panna młoda nie jest nigdy do końca pewna, czy nie popełnia błędu, a jej nie
brakowało powodów do wahań. Nie usłyszała na przykład nigdy od swego
przyszłego męża słowa: kocham.
Marcus stwarzał jej szansę odwrotu, nie zamierzała jednak zmienić zdania.
- Przecież powiedziałam, że za ciebie wyjdę - oznajmiła, cmokając go
lekko w policzek.
Porwał ją w ramiona i pocałował w usta.
- Kiedy? - szepnÄ…Å‚.
Gdyby nie powody, którymi się kierował, byłaby bardzo szczęśliwa z
powodu tego pośpiechu.
- Może od dziś za miesiąc? W tym małym kościółku przy parku?
Wolałabym oczywiście katedrę, ale nie dadzą nam ślubu, bo jestem
rozwiedziona. Jest jednak szansa, że pastor Jefferson z mojej parafii
przymknie na to oko. Poproszę, żeby Stephanie i Hannah były moimi
druhnami, a chłopcy drużbami. Co ty na to?
Gdy wreszcie wypowiedziała te słowa na głos, doszła do wniosku, że jest
na co czekać.
Skromnego ślubu z Jamiem wolała nie wspominać. Teraz wszystko się
zmieniło. Caroline znała swoją wartość: była dobrym lekarzem, inteligentną
kobietą i czułą matką dla swoich adoptowanych synów. Musi wreszcie
pozbyć się kompleksów wobec Marcusa.
- Dobrze. A co ja mam zrobić? Znalezć sobie drużbę i uszyć frak?
- Owszem - odparła spokojnie. - Jeśli niepisane nam będzie niebiańskie
szczęście, to niech choć ślub będzie pamiętnym wydarzeniem. Ponieważ
jednak moja siostra Å‚Ä…czy jakieÅ› nadzieje z twojÄ… osobÄ…, to albo wszystko od
razu odwołamy, albo wytłumaczysz jej delikatnie sytuację. Nie chcę, żeby
cierpiała.
- Jej samej przestanie zależeć na moim towarzystwie, kiedy się dowie, że
wychodzisz za mnie. Tak czy inaczej, będę pamiętał o tym ultimatum -
odparł wolno.
Czyżby naprawdę mówili o jednym z najważniejszych wydarzeń życia?
Obiektywny świadek nie odniósłby na pewno takiego wrażenia,
przypomniała sobie jednak, że Marcus nie spał całą noc i musi być bardzo
zmęczony. Nie należy przeciągać tej niemiłej rozmowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]