[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w miarę poprawnie, lub na ulicy bądz w zakładach popra-
wczych, gdy zachowywał się zle. W pewnej chwili zrozumiał,
że z jego życiem dzieje się coś bardzo niedobrego. Nie potrafił
już nad nim zapanować. Całkowicie wymykało mu się spod kon-
troli.
Zwrócił się o pomoc do starej kumpelki z czasów, gdy mieszkał
na ulicy. Dziewczyna zaczęła chodzić do szkoły pielęgniarskiej,
bo chciała zerwać z dotychczasowym życiem.
To ona, Zoey, pomogła Cooperowi dostać się na kursy zawodowe
i zdobyć uprawnienia sanitariusza. Po raz pierwszy robił coś, co
mu się podobało. I nie bez znaczenia była doniosłość
wykonywanego zajęcia. Ratował ludzkie życie.
Od tej pory zaczął uważać się prawie za normalnego człowie-
PRZEZNACZENIE 7 1
ka. No, może niezupełnie uczciwego i pełnowartościowego.
Miewał także chwile słabości. Czasami coś ściskało go w piersi.
Tak jak teraz.
Bo za ścianą Katie Brennan śpiewała synkowi piosenkę o
mężczyznie, którego pragnęła. A Cooperowi pozostawało tylko
leżenie na kanapie i oddawanie się marzeniom, by on sam mógł
stać się upragnionym przez nią mężczyzną. Wiedział przy tym, że
nigdy się nim nie stanie.
Przez otwarte drzwi do sypialni patrzył, jak Katie kładzie
uśpione dziecko na łóżku i wokół niego układa poduszki. Przez
chwilę przyglądała się Andy'emu, niewątpliwie po to, żeby się
upewnić, czy smacznie śpi, a potem na palcach wycofała się po
cichu z sypialni, zostawiając uchylone drzwi.
Podeszła do Coopera.
Błyskawicznie usiadł na kanapie, przetarł oczy i przygładził
włosy. Uniform sanitariusza zdążył zastąpić znoszonymi dżinsa-
mi i spłowiałą bawełnianą koszulką. Miał bose stopy.
Zauważył, że Katie także się przebrała. Włożyła na siebie
workowate, beżowe spodnie i luzną, kremową tunikę. Cooper
był zadowolony, że takie ubranie maskuje jej figurę. Bo nadal
miał przed oczyma obraz ponętnej, kusicielskiej kobiety, klęczą-
cej przed nim na podłodze i odsłaniającej istotne części ciała.
-To było ładne - odezwał się, kiedy usiadła obok niego.
Zmieszana, spojrzała na Coopera.
-Co było ładne?
- Piosenka. I sposób, w jaki ją śpiewałaś. Masz przyjemnie
brzmiący głos.
Uśmiechnęła się nieśmiało i spuściła oczy.
-Dziękuję. Gershwin zawsze dobrze brzmi.
-Mimo to masz ładny głos.
-Dziękuję.
72 PRZEZNACZENIE
- Andy lubi Gershwina?
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
-Zwietnie przy nim usypia. Lubi także Sama Cooke'a i Cata
Stevensa.
-Jak widzę, malec ma rozległe muzyczne zainteresowania -
z rozbawieniem skomentował Cooper.
Katie odwzajemniła uśmiech, którym ją obdarzył.
- Któregoś dnia zapoznam Andy'ego z muzyką klasyczną i
z jazzem. Przedtem jednak będę musiała znalezć dom, gdzie
zainstaluję stereo. Nucenie Mozarta i Coltrane'a to nie to samo,
co słuchanie nagrań ich muzyki.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Przyglądali się sobie.
Pierwszy ocknął się Cooper.
-Która godzina? - spytał.
-Wpół do dwunastej.
Spał tylko cztery godziny. Musiał zadowolić się taką porcją
wypoczynku.
-Jest kawa - oznajmiła Katie. - Napijesz się?
-Chętnie. Bez mleka.
Wstała i szybko pobiegła do kuchni. Jej nerwowe ruchy
świadczyły o tym, że po porannej scenie czuje się niezręcznie.
Dla obojga byłoby lepiej, żeby o niej w ogóle zapomnieli. Sam
Cooper nie miał jednak na to ochoty.
Katie wróciła z kubkiem kawy. Cooper z wdzięcznością
przyjął gorący napój. Po paru łykach uznał, że jest gotów do
rozmowy. Zamiast zacząć ją zdecydowanym tonem, zaledwie
wybąkał:
-Musimy pogadać.
-Dobrze.
Sądził, że Katie powie coś więcej, ale milczała. Uznał, że,
należą mu się od niej wyjaśnienia, więc się nie odzywał i czekał.
PRZEZNACZENIE 73
- No i co? - powiedział wreszcie.
Zwilżyła językiem wargi i potarła nerwowo uda. Cooper z
zainteresowaniem przyglądał się tej czynności. Był bardzo cie-
kawy, co teraz odczuwała.
Jest mężatką, przypomniał sobie po raz setny.
Do licha z głosem rozsądku, pomyślał, nadal sącząc powoli
kawę.
-Czekam - dorzucił. Cisza przeciągała się stanowczo zbyt
długo.
-Wiem - spokojnie odparła Katie. - Jestem ci winna wyjaś
nienia. Zasługujesz na nie.
-No więc?
-Trudno to wszystko wytłumaczyć.
-Nie musimy się spieszyć. Mamy mnóstwo czasu. Przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]