[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w Daniela Taggarta.
Przed wyjściem z klubu przedstawili się sobie z
nazwiska, wymienili się numerami telefonów, ko-
mórek i adresami poczty elektronicznej, a także
drugimi imionami i datami urodzin, rozmawiali o
preferencjach politycznych, o kontuzjach wieku
dziecięcego, najlepszych wynikach w pasjansie
spider-online. Jeśli zechce zobaczyć się z nią po-
nownie, będzie wiedział, gdzie jej szukać. Ale
taksówka ruszyła spod krawężnika, a Daniel nie
zrobił nic, żeby ją zatrzymać.
- Pozwoliłeś jej odjechać - zwróciła uwagę, pa-
trząc na znikające za rogiem tylne światła auta.
- Oboje pozwoliliśmy - zauważył, uśmiechając
się szeroko.
S
R
Pomyślała, że należy jasno postawić sprawę.
- Nie możesz pójść do mnie, Danielu - po-
wiedziała najdelikatniej, jak mogła. - Nie dzisiaj.
- Dlaczego? Sądziłem, że przypadliśmy sobie do
gustu.
Na dowód podniósł rękę do jej włosów i założył
jej za ucho kilka pasemek, a następnie delikatnie
potarł wierzchem dłoni jej policzek. Wrażenie było
niesamowite. Julia bezwiednie zamknęła oczy,
przechyliła głowę na bok, żeby mógł ją jeszcze raz
dotknąć, a on, najwyrazniej nie potrzebując zachę-
ty, ujął obiema rękami jej twarz, pochylił się i mu-
snął wargami jej usta.
To był niesamowity pocałunek... Leciutkie po-
tarcia - jedno, drugie, trzecie... delikatne... ostroż-
ne... boskie. Potem przysunął się bliżej, objął ją i
zamknął jej usta swoimi. Julia wpiła palce w klapy
jego marynarki i odchyliła głowę, rozkoszując się
chwilą; nadzwyczaj delikatnym dotykiem jego
mocnych, szorstkich palców na swojej twarzy, cie-
płem jego ciała, smakiem szkockiej i jego jakże
męskim zapachem.
Objął ją jedną ręką w pasie i przyciągnął jeszcze
bliżej, a ona objęła go za szyję, drugą zaś rękę
wsunęła w jego jedwabiste włosy. Ich pocałunek
pogłębiał się coraz bardziej. Kiedy Daniel wśli-
zgnął język do jej ust, ugięły się pod nią kolana, ale
zmobilizowała się i też zaczęła go smakować, a z
każdym poruszeniem jej oddech stawał się krótszy
i bardziej urywany. W końcu Julia odsunęła się
S
R
sama i nie czekając, aż pocałunek pochłonie ją bez
reszty, zakończyła go. Jeszcze chwila, a nie tylko
pozwoliłaby Danielowi spędzić u siebie noc, ale
nawet błagałaby go, żeby się do niej wprowadził.
Kiedy spróbowała się cofnąć, Daniel nie protes-
tował, tylko lekko przytrzymał jej rękę.
- Dokąd idziesz? - zapytał łagodnym, lekko
zdyszanym głosem.
Uśmiechnęła się do niego.
- Muszę już iść na górę. Sama dodała szybko,
obawiając się, że gdyby naciskał, chyba by mu nie
odmówiła.
Ponieważ tego nie zrobił, otrzymał od niej mi-
lion dodatkowych złotych gwiazdek.
- Spotkamy się jeszcze?- - zapytał.
Pokiwała bez wahania głową.
- Och, tak. Może byś przyszedł do mnie jutro
wieczorem? Jeśli jesteś wolny- dodała pospiesznie.
- Zrobię kolację.
- Dla ciebie zawsze jestem wolny i na pewno
przyjdę jutro wieczorem, ale to ja zrobię kolację.
- Więc może zrobimy ją razem? - uśmiechnęła
się.
- Wspólne gotowanie to niezła rzecz - od-
wzajemnił uśmiech.
Zabawne, powiedział to w taki sposób, iż od-
niosła wrażenie, że ma na myśli nie tylko kolację.
S
R
Zrobię zakupy i zdobędę wszystko, co trzeba -
zaproponowała.
- Ja też przyniosę co nieco.
- Nie masz do mnie zaufania?
- Nie powinnaś sama robić wszystkiego, ot co -
zauważył.
Ponieważ nie wiedziała, co na to odpowiedzieć,
zapytała tylko:
- Jak się dostaniesz do domu? O tej porze tak-
sówki to rzadkość.
- Nie dla mnie. Mam cholerny fart.
- I rzeczywiście, jakby na zawołanie zza rogu
wyjechała żółta taksówka i zmierzała prosto w ich
stronę. Daniel zatrzymał ją podniesieniem ręki.
- A widzisz? - uśmiechnął się szeroko. - Zawsze
mam szczęście. - To mówiąc, pocałował ją znowu,
tym razem szybko, prawie niewinnie, i pomasze-
rował w kierunku auta. - Do jutra - powiedział,
otwierając drzwi. - Odpowiada ci szósta godzina?
Julia skinęła głową.
- Zaczekam, aż znajdziesz się w środku - dodał
stanowczo.
Dziewczyna wygrzebała z torebki klucze, we-
szła po schodach, żeby otworzyć frontowe drzwi,
po czym odwróciła się i pomachała ręką na dobra-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]