[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wojowniku Wazulisa i wyciągnęli odpowiednie wnioski.
Wtulona w ramiona swego porywacza Jasmina nie
mogła opanować senności. Mimo nierówności drogi,
wznoszącej się i opadającej na przemian, konna jazda
miała pewien rytm, który w połączeniu ze zmęczeniem i
oszołomieniem spowodowanym nadmiarem wra\eń
sprowadzał nieprzezwycię\oną potrzebę snu. Jasmina
zupełnie straciła poczucie czasu i kierunku. Jechali w
kompletnych ciemnościach, w których od czasu do czasu
dostrzegała niewyrazne zarysy gigantycznych ścian
skalnych, wznoszących się niczym czarne bastiony lub
wielkie turnie sięgające gwiazd; czasem wyczuwała pustkę
ziejących w dole przepaści i przenikał ją lodowaty
podmuch wiejącego wśród niebotycznych szczytów wiatru.
Stopniowo wszystko okrył miękki opar snu, tak \e stuk
końskich kopyt i chrzęst uprzę\y wydawały się nierealnymi
odgłosami z sennych majaków.
Jasmina z trudem uświadomiła sobie, \e ktoś ją ściąga
z konia i wnosi po schodach. Pózniej poło\ono ją na czymś
miękkim i szeleszczącym, podło\ono coś - chyba zwinięty
płaszcz - pod głowę i troskliwie otulono szatą, którą
przedtem owinął ją Conan. Usłyszała śmiech Jar Afzala.
- To cenna zdobycz, Conanie. Godna wodza Afgulisów.
- Nie wziąłem jej dla siebie - padła burkliwa
odpowiedz. - Za tę dziewkę wykupię z więzienia moich
siedmiu naczelników, niech ich diabli!
To były ostatnie słowa, jakie usłyszała, nim zapadła w
głęboki sen.
Spała, gdy zbrojni jezdzcy przemierzali pogrą\one w
mroku góry i wa\yły się losy królestwa. Tej nocy mroczne
wąwozy i parowy rozbrzmiewały brzękiem podków
galopujących rumaków, światła gwiazd odbijały się w
hełmach i zakrzywionych ostrzach, a niesamowite stwory
nawiedzające poszarpane szczyty wyglądały zza skał, nie
wiedząc, co się dzieje.
Kilka takich widmowych postaci na wychudłych
koniach przyczaiło się w nieprzeniknionych ciemnościach
parowu, czekając, a\ tętent kopyt ucichnie w dali. Ich
przywódca, dobrze zbudowany mę\czyzna w hełmie i
przetykanym złotem płaszczu, ostrzegawczo podniósł w
górę dłoń, trzymając ją tak, dopóki jezdzcy nie przejechali.
Pózniej zaśmiał się cicho.
- Musieli zgubić ślad! Albo dowiedzieli się, \e Conan
dotarł ju\ do wiosek Afgulisów. Będzie potrzeba wielu
jezdzców, by wykurzyć go z tej lisiej nory. O świcie pojawi
się tu wiele szwadronów.
- Jeśli będzie walka, będą te\ łupy - mruknął ktoś za
jego plecami, mówiąc dialektem irakzajskim.
- Będą łupy - odparł człowiek w hełmie - lecz najpierw
musimy dotrzeć do Doliny Guraszah i zaczekać na jazdę,
która jeszcze przed świtem wyruszy z Sekunderamu.
Spiął konia i wyjechał z parowu, a jego ludzie ruszyli w
ślad za nim - jak trzydzieści obszarpanych zjaw.
5. Czarny ogier
Kiedy Jasmina obudziła się, słońce było ju\ wysoko na
niebie. Dziewczyna nie zerwała się, tocząc pustym
spojrzeniem i zastanawiając się, gdzie jest. Zbudziła się w
pełni świadoma tego, co się stało. Wszystkie kości bolały ją
od długiej jazdy, a jej jędrne ciało wcią\ jeszcze odczuwało
uścisk muskularnego ramienia mę\czyzny, który uwiózł ją
tak daleko.
Le\ała na owczej skórze przykrywającej barłóg z liści
rzuconych na podłogę z mocno udeptanej gliny. Pod głową
miała zwinięty ko\uch, a okrywał ją wystrzępiony płaszcz.
Znajdowała się w du\ym pomieszczeniu o nierównych, lecz
grubych ścianach z nie ociosanych głazów spojonych
wysuszonym na słońcu błotem. Potę\ne belki
podtrzymywały taki sam sufit, w którym zauwa\yła
zasłonięty klapą właz. W grubych ścianach nie było okien,
tylko wąskie strzelnice. Były jedne drzwi; solidna płyta z
brązu, niewątpliwie zrabowana z jakiejś vendiańskiej wie\y
stra\niczej. Naprzeciw nich widniał szeroki otwór,
zamknięty kilkoma mocnymi, drewnianymi prętami. Za
nimi Jasmina ujrzała wspaniałego czarnego ogiera
prze\uwającego suche siano. Budynek słu\ył za fortecę,
mieszkanie i stajnię jednocześnie.
W drugim końcu pomieszczenia dziewczyna w
kaftanie i workowatych góralskich spodniach kucnęła przy
małym ognisku, sma\ąc paski mięsa na \elaznym ruszcie
opartym na kamieniach paleniska. Kilka stóp nad podłogą,
w suficie, był okopcony otwór, przez który uchodziła część
dymu. Reszta unosiła się niebieskawymi pasemkami w
komnacie.
Góralka zerknęła przez ramię na Jasminę, ukazując
twarz o śmiałych, urodziwych rysach, po czym wróciła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]