[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ręcznie tkane chodniki i spłowiałe perskie dywany będą mu
siały zniknąć. A łazienka... Nie muszę chyba mówić, że ła
zienka jest beznadziejna. - Z ciężkim westchnieniem Daria
podniosła kieliszek z szampanem do ust. - Wanny na nóż
kach sÄ… dobre w starych filmach, ale nie w hotelach.
BJ. żuła systematycznie kostkę lodu, by utrzymać na wo
dzy temperament.
- Nasi goście twierdzą, że te wanny mają wiele uroku.
- Być może - przyznała Daria ze wzruszeniem ramion.
- Ale gdy dokonamy koniecznych zmian i ulepszeń, napły
nie tu inna klientela. - Wyciągnęła z pudełka cienkiego pa
pierosa i zatrzepotała rzęsami, gdy Taylor jej go przypalał.
- Czy ty również masz obiekcje wobec wanien na nogach
i lamp zapalanych za pomocą łańcuszka? - spytała B J. Tay
lora z gniewem w oczach.
- Pasują do obecnej atmosfery pensjonatu - rzekł krótko
i dobitnie.
- Mam dla pani kilka świeżych pomysłów, panno Trainor
- B J. z brzękiem odstawiła szklankę, zauważając kątem oka,
że Taylor zapala papierosa. - Wskazane byłyby lustra na
suficie, nieprawdaż? Taki lekki dotyk dekadencji. Poza tym
80 NORA ROBERTS
dużo chromu i szkła, by dać pokojom przestrzeń i symetrię.
I biel, mnóstwo bieli z kolorowym akcentem... Może w ko
lorze fuksji? Na łóżku, oczywiście - kontynuowała z zapa
łem - Duże, okrągłe łoże z narzutą w kolorze fuksji? Lubisz
ten kolor, Taylor, prawda?
- Nie prosiłem cię dziś o rady dotyczące wystroju wnętrz,
B.J. - Taylor obojętnie wydmuchał dym z papierosa, który
poszybował do góry w stronę belkowanego sufitu.
- Obawiam się, panno Clark - zauważyła Daria, zachę
cona lekką naganą w głosie Taylora - że ma pani cokolwiek
trywialny gust.
- Doprawdy? - B.J. zamrugała oczami, udając zasko
czenie. - Być może, skoro jestem prostą dziewczyną z pro
wincji.
- Na pewno moje pomysły będą ci odpowiadać, Taylor.
- Daria z nieukrywaną zażyłością położyła dłoń na jego dło
ni. - Ale potrzeba na to trochę więcej czasu.
- Ależ proszę się nie spieszyć. - B.J. wstając, wykonała
wspaniałomyślny gest. - Ale na razie proszę trzymać się z da
la od moich wanien!
Dopiero kiedy zamknęła drzwi do swego pokoju, dała
ujście tłumionej złości.
- Prosta wiejska dziewczyna! - syknęła przez zaciśnięte
zęby. Wzrok jej spoczął na stoliku w stylu Wilhelma i Marii.
Darli prawdopodobnie bardziej podobałby się plastikowy
stolik w czarno-białą szachownicę! Potem przesunęła wzrok
od starej komody do wielkiego biurka i bujanego fotela
w kolorze spłowiałej zieleni. Każdy pokój w pensjonacie był
inny, każdy miał własną niepowtarzalną atmosferę.
Daria Trainor nie położy rąk na moim pensjonacie, przy-
NIEODPARTY UROK
81
sięgła B.J., a potem podeszła do toaletki i długo wpatrywała
się w swoje odbicie w lustrze. Westchnęła z dezaprobatą.
Daria miała interesującą, oryginalną twarz, ona zaś przypo
minała dziewczynę z reklamy mleka...
Do licha, jak przekonać Taylora, żeby zostawił pensjonat
w spokoju? Daria na pewno miała na niego duży wpływ...
Chyba coś ich łączy. Sposób, w jaki pocałowała go po
przyjezdzie, był bardzo zażyły. Trudno uwierzyć, by przez
cały ten czas, który spędzili w jej pokoju, rozmawiali jedynie
o kolorze wykładzin!
Ostatecznie to nie moja sprawa, pomyślała ze złością,
energicznie szczotkując włosy. Ale jeśli myślą, że zacznę
posłusznie zrywać tapety, czeka ich niemiła niespodzianka!
Gdy odkładała szczotkę, drzwi otworzyły się i wszedł
Taylor.
Nie zwracajÄ…c uwagi na jej zdumione spojrzenie, przekrÄ™
cił klucz w zamku i schował go do kieszeni. Gdy podchodził
do niej, zauważyła, że był wyraznie zły.
- Wygląda na to, że nie zrozumiałaś mnie właściwie.
- Jego głos był zwodniczo delikatny. - Na razie masz wolną
rękę w zarządzaniu pensjonatem. Nie wtrącam się w twoje
codzienne zajęcia. Jednak... - Zbliżył się o krok, a B.J. roz
paczliwie zacisnęła dłonie na krawędzi biurka. - Wszystkie
polecenia, decyzje i zmiany leżą wyłącznie w mojej gestii.
- Cóż za despotyzm!
- To nie polega dyskusji - przerwał ostro. - Nie pozwolę,
byś wydawała polecenia za moimi plecami. To ja zatrudniam
Darię. I to ja jej mówię, co ma robić i kiedy.
- Ale chyba nie chcesz, by wyrzuciła wszystkie te piękne
meble i zastąpiła je lampami na kiju, półkami ze sklejki i...
82 NORA ROBERTS
Szybkim ruchem objął jej szyję, powstrzymując gwałtow
ny potok słów. Poczuła siłę płynącą z jego palców.
- To, czego chcę, to wyłącznie moja sprawa! - Przyciągnął
ją bliżej i mocniej zacisnął palce na jej szyi. - Zatrzymaj swoje
opinie dla siebie, do czasu aż cię o nie poproszę. Nie wtrącaj
się, w przeciwnym razie zapłacisz za to! Zrozumiałaś?
- Doskonale zrozumiałam. Wobec zażyłości, jaka cię łą
czy z panną Trainor, moje zdanie w ogóle się nie liczy.
- To nie twoja sprawa. - Zdziwiony uniósł brwi.
- Wszystko, co dotyczy pensjonatu, jest również moją
sprawą - odparowała B.J. - Zresztą już raz złożyłam rezyg
nację, lecz jej nie przyjąłeś. A teraz, jeśli zechcesz się mnie
pozbyć, będziesz musiał mnie wyrzucić!
- Nie wywołuj wilka z lasu. - Położył palce na górnych
guzikach jej sukni. - Mam swoje powody, by ciÄ™ tu zatrzy
mać. Ale nie przeciągaj struny! Jeśli będziesz niegrzeczna
wobec moich współpracowników, wyrzucę cię na zbity pysk!
- Nie wydaje mi się, by Daria Trainor potrzebowała two
jej protekcji - zauważyła z niechęcią B J.
- Doprawdy? - Przyglądał jej się z rozbawieniem. - Je
szcze dwieście lat temu spalono by cię na stosie za to, jak
teraz wyglÄ…dasz. Dym piekielny bucha z twoich oczu, a two
je usta są miękkie i wyzywające. W dodatku te jasne włosy
opadające na czarną sukienkę... - Sprawnie rozpiął górny
guzik i wpatrujÄ…c siÄ™ w niÄ… przenikliwym wzrokiem, zaczÄ…Å‚
odpinać następny. - Ta sukienka jest tak skromna, że aż
uwodzicielska. Czy to przypadek, że założyłaś ją dziś wie
czorem?
Rozpiął jeszcze kilka guzików i nadal, nie spuszczając
z niej wzroku, kontynuował dzieło.
NIEODPARTY UROK 83
- Nie wiem, co masz na myśli. - Nie mogła ruszyć się
z miejsca; nogi miała jak z ołowiu. - Proszę... byś zaraz stąd
wyszedł...
- Kłamiesz - oskarżył ją cicho, wsuwając dłonie pod su
kienkę i delikatnie pieszcząc palcami jej skórę. - Powtórz to
jeszcze raz. - Wsunął ręce głębiej i kciukami zaczął głaskać
jej piersi.
- Chcę, abyś wyszedł - powtórzyła zduszonym głosem.
Miała wrażenie, że pokój kołysze się jak pokład statku.
- Twoje ciało przeczy tym słowom. - Mocno przytulił ją
do siebie. - Pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie. - Przy
bliżył usta do jej ust.
B.J., poddając się jakiejś niepojętej sile, spoczęła w jego
objęciach. Jego pocałunki doprowadzały ją do stanu, którego
nie potrafiła zrozumieć. Myśli o ucieczce pierzchły, gdy jego
usta przesunęły się na jej szyję, a chwilę pózniej przywarły
do jej ust. Gdy wędrował dłońmi po jej ciele, wzbudzając
w niej nowe, nieznane dreszcze, wsunęła dłonie pod jego
marynarkÄ™.
Z nagłością, która kompletnie ją zaskoczyła, nie pozosta
wiając czasu na jakąkolwiek obronę, zapadł w jej serce, zdo
był dziewicze rejony ze zręcznością odkrywcy. Ale ta miłość
była katastrofą, pożądanie go - prawdziwym nieszczęściem,
przebywanie w jego ramionach - i ciemnością, i światłem.
Znalazła się w pułapce własnego pożądania, w pułapce,
z której nigdy się nie wydostanie...
- Przyznaj to - wyszeptał, znów przenosząc usta na jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]