[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nieco inaczej rzecz sie ma z podziemiem niemieckim, walczacym wprawdzie z tym samym
przeciwnikiem, ale stawiajacym sobie zgola odmienne cele.
Autorowi - Polakowi trudno sie z nimi oczywiscie utozsamiac, niemniej jednak jako historyk
i czlowiek rozumiem intencje towarzyszace jego powstaniu. Ale nie o to w tym krotkim
artykule chodzi.
Stawiam oto teze, ze problem konspiracji niemieckiej na Slasku Opolskim zostal sztucznie
rozdmuchany przez komunistyczne wladze. ,Werwolf", ,Freies Deutschland" i inne
organizacje staly sie swoistymi straszakami. Przecenianie, wyolbrzymianie i eksponowanie
akcji przez nie podejmowanych usprawiedliwialo prowadzenie dzialan, ktore uderzaly
bezposrednio w Slazakow, nawet tych, ktorzy z podziemiem nie mieli nic lub prawie nic
wspolnego.
Schemat wygladal nastepujaco: mlodzi chlopcy znajdowali bron (a bylo jej duzo na polach, w
lasach), ktos formulowal haslo: ,organizujcie sie". Nastepnie odbywano spotkania,
dyskutowano o obecnej sytuacji politycznej, przyszlych scenariuszach wydarzen, i nagle
wkraczali funkcjonariusze Urzedu Bezpieczenstwa. Grupe rozbijano, przypisujac jej
nierzadko czynny, ktorych nie popelnila. Tworzyli ja bowiem- smiem twierdzic, ze takich
bylo najwiecej, chociaz zdarzaly sie inicjatywy powazniejsze - amatorzy, 15-16- latkowie, u
ktorych niewatpliwy patriotyzm i sprzeciw wobec zupelnie nowej rzeczywistosci mieszal sie
z mlodziencza fantazja, ksztaltowana chociazby lektura ksiazek przygodowych.
W sumie wiec ,impreza" byla niezbyt powazna, niemniej jednak w oczach wladz, czesto
inspirujacych powstanie grupy, zaslugiwala na nadanie jej apokaliptycznego wymiaru, tak
aby robiace wrazenie slowo: ,Werwolf" cementowalo narod i nastawialo go jak najgorzej do
wszystkiego co niemieckie.
Byly i inne przypadki. Oto kilku mlodziencow, czasem bylych zolnierzy Wermachtu
psychicznie skrzywionych przez wojne, nie mogac znalezc sie w nowej sytuacji,
podejmowalo sie czynow niezgodnych w kazdym ustroju z prawem. Klusowali,
,podprowadzili" komus prosiaka, konia, rower. Slowem - kompletny brak motywu
politycznego. Zadaniem Urzedu Bezpieczenstwa bylo go znalezc.
Aby nie byc goloslownym, postaram sie przyporzadkowac podanym wyzej ,modelom" dwa
konkretne przyklady.
W maju 1945 roku w Strzeginowie (Striegendorf, obecnie Strzeglow), powiat Grodkow,
Hubert Reimann zalozyl tajna organizacje ,Werwolf". Pomyslodawca mial byc niemiecki
zolnierz powracajacy z frontu, ktory przespawszy w mieszkaniu Reimanna jedna noc,
nazajutrz oswiadczyl mu, ze Niemcy mieszkajacy w powiatach: grodkowskim i
niemodlinskim winni gromadzic bron.
Stosunkowo szybko Reimann zwerbowal do organizacji 15-17 letnich chlopcow,
strzeginowskich kolegow i znajomych, ktorzy z dwoma wyjatkami wczesniej nie sluzyli w
wojsku. Dzialalnosc grupy, ograniczajaca sie do spotkan i gromadzenia broni, nie trwala
dlugo. Juz 26 stycznia 1946 roku chlopcy zostali zatrzymani przez Powiatowu Urzad
Bezpieczenstwa Publicznego w Grodkowie. Podczas rewizji znaleziono u nich m.in. karabin
maszynowy, kilkanascie granatow, 1 aparat nadawczy, 1 bebenkowiec, wojskowy aparat
telefoniczny, 1 flowert, 2000 sztuk amunicji.
Sad wojskowy w Katowicach uznal, ze oskarzeni utworzyli nielegalna organizacje, ktorej
celem bylo oderwanie Slaska od Polski, a ponadto nielegalnie przechowywali bron. Kary byly
bardzo wysokie, od 7 do 10 lat. Wolnosci nie doczekal Reimann. 13 kwietnia 1946 roku
zostal zastrzelony przez konwojentow w czasie proby ucieczki.
18 pazdziernika 1946 roku przed obliczem wojskowego Sadu Rejonowego w Katowicach
staneli: Reinhold Klingenberg, Hubert Pietruszka , Jerzy Stiller, Franciszek Kasprzik,
Walenty Wodarz, Gerhard Suszczyk, Hubert Mizdziol. Wiekszosc pochodzila z Budkowic i
nie ukonczyla 20 roku zycia. Wszyscy natomiast byli zweryfikowani, to znaczy uznani za
Polakow.
Zarzucono im, ze od kwietnia do 13 wrzesnia brali udzial w zwiazku terrorystyczno -
rabunkowym z bronia w reku. Ich akcje polegaly na okradaniu sklepow, zaborze garderoby
damskiej i meskiej, rowerow. Przy tym podczas napadow nikt nie zginal.
Kary wymierzone oskarzonym byly niewspolmiernie wysokie do dokonanych czynow.
Klingenberg, Pietruszka i Stiller zostali skazani na smierc, pozostali od 5 lat wiezienia do
dozywocia.
Wedlug mnie mamy tu do czynienia ze zwyklym sadowym morderstwem, uzasadnionym
prymitywnym stwierdzeniem, ze tego rodzaju ,bandy godza w nowo osiedlone rodziny
repatriantow, dla ktorych ludzie o tym pokroju zapatrywan co oskarzeni - czuja
nieuzasadniona nienawisc".
Powyzsza trojke stracono jesienia 1946 roku.
,Schesisches Wochenblatt", nr 31, 4-10 VIII 1995
,RACJONALIZATORZY" Z SUCHEGO BORU
Slask, poczatek lat piecdziesiatych. Fabryki, duze i male, ogarnia szal tzw. socjalistycznego
wspolzawodnictwa pracy. Co raz przyzakladowe gabloty uzupelniaja zdjecia rozesmianych
ludzi ,wyrabiajacych" 100, 200, 300 procent normy.
Bylo ich siedmiu, jak siedmiu wspanialych, jak siedmiu przeciw Tebom: Pawel Joniec, Piotr
Rzany, Franciszek Mueller, Wilhelm Duda, Ewald Feliks, Adolf Gerlich, Tomasz Wiesiolek.
Miejscowi, Slazacy.
Wszyscy pracowali w tartaku w Suchym Borze. Na tyle dobrze, ze jeden z nich -
doswiadczony traktowany Joniec- byl nawet wyrozniany przez Ministerstwo Lesnictwa i
Przemyslu Drzewnego.
Katastrofa przyszla nagle. 3 czerwca 1952 roku dyrekcja zakladu zwolala na jego terenie
zebranie pracownikow, na ktorym - oczywiscie spontanicznie- postanowiono podwoic
produkcje. W ten sposob nie narzekajacy bynajmniej na nadmiar wolnego czasu robotnicy
musieli uczcic zlot mlodych przodownikow pracy. Znaczy; mieli pracowac na gowniarzy.
Jednak tartak dysponowal starym, zuzytym sprzetem. Rozumieli to naturalnie pracownicy -
trakowi, ich pomocnicy szlifierze, ktorzy uzaleznili wykonanie zadania od wymiany
,felernych" pil. Dyrektor tartaku, Lenarczyk, naciskany w tej sprawie przez Jonca i innych,
stwierdzil, ze jest to niemozliwe.
W tej sytuacji doprowadzeni wlasciwie do ostatecznosci robotnicy zaczeli niszczyc stare
urzadzenia. Naiwnie sadzili, ze ta akcja wymusza na zakladowych wladzach wprowadzenie
nowych, umozliwiajacych wywiazywanie sie z trudnego, nie przez nich w koncu
wymyslonego zdania.
Sad byl odmiennego zdania. Uznal, ze inspiratorzy (Joniec, Rzany, Mueller) i uczestnicy
dramatycznego protestu dopuscili sie aktow dywersji i sabotazu, dzialajac przy tym z pozycji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]