[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednej chwili podejrzewasz, że mogę być jakimś szaleńcem, który nocą napada ludzi, a w następnej
całujesz mnie tak...
- Maks, nie pozwoliłeś mi skończyć - powiedziała i dotknęła delikatnie jego policzka. - Chciałam
tylko zapytać, czy zważywszy na twój związek z Marshall Corporation, powinieneś pojechać ze mną
do Josha. Idzie mi o to, czyby to było dobrze widziane, gdybyś zacieśniał swoją znajomość z moją
rodziną - wyjaśniła łagodnie.
- Trochę za pózno, by o tym teraz myśleć - uśmiech-
102
CAROLE MORTIMER
nął się lekko. - A Josha i tak zamierzałem odwiedzić. Może udało mu się zidentyfikować napastnika.
Może...
- Maks, jestem pewna, że policja sama świetnie sobie z tym poradzi - przerwała mu. - Przecież jesteś
adwokatem, a nie policjantem.
- Widzisz, coś mi nie gra w tej całej sprawie... Nie tylko to, że tym razem zaatakowano mężczyznę.
W tym momencie zastukano do drzwi.
Zapewne któraś z sióstr była ciekawa, czemu June tak długo ściele łóżko...
Odsunęła się od Maksa i otworzyła drzwi, w których stanęła May. Rzucając najstarszej siostrze
znaczące spojrzenie, powiedziała:
- Chciałam się tylko upewnić, czy Maks niczego nie potrzebuje.
- Niczego więcej niż każdy nieoczekiwany gość -odparł sucho Maks.
- W górnej szufladzie komody znajdziesz piżamę - oznajmiła May.
- Sypiam zawsze nago - odparł - ale tak czy owak, dziękuję.
- Przekonasz się, że jest tu dosyć zimno - ostrzegła go May.
- Jakoś sobie poradzę...
- Chodzmy już, May, i pozwólmy Maksowi się położyć - powiedziała June.
- Wstajemy zwykle o szóstej - uprzedziła gościa May.
- O tej porze marzyłaby mi się filiżanka herbaty
PIOSENKARKA
103
do łóżka - oświadczył Maks, w którego oczach zapaliły się figlarne ogniki.
- O takich luksusach nie marzą u nas nawet bardzo bliscy goście!
- Skoro tak, to ja z przyjemnością przyniosę wam wszystkim herbatę do łóżka - uśmiechnął się Maks.
- Czegoś podobnego bym się nie spodziewała... -zaczęła May.
- Uważaj, May, on cię robi w konia - zaśmiała się June. - Ale gdybyś przypadkiem naprawdę chciał
nam zrobić herbatę - zwróciła się do Maksa - to pamiętaj, proszę, że żadna z nas nie słodzi.
Kiedy siostry zamknęły za sobą drzwi i znalazły się na korytarzu, June szepnęła:
- To przecież ty zaprosiłaś go na kolację, nie ja...
- Zgadza się - prychnęła May. Ale wyjaśniłam ci, dlaczego. I z pewnością nie wyobrażałam sobie,
że będzie miał czelność uwodzić moją siostrę tuż pod moim nosem! - dodała z oburzeniem.
- Twoja mała siostrzyczka skończyła już dwadzieścia pięć lat - oznajmiła sucho June. -1 potrafi świet-
nie sama się o siebie zatroszczyć.
- Ale nie w obecności Maksa Goldinga - zauważyła z powagą May. - Właśnie sobie z tego zdałam
sprawę. June, czy ty traktujesz poważnie tę znajomość?
- Czy mogłybyśmy dzisiaj o tym nie mówić? Naprawdę nie jestem w nastroju, żeby dyskutować o Ma-
ksie.
- Zgoda - powiedziała May, obrzucając siostrę ba-
104
CAROLE MORTIMER
cznym spojrzeniem. - Jutro raho wszystko będzie wyglądało inaczej.
June była zadowolona, że May nie użyła słowa lepiej".
Mimo że podejrzewał, iż w ogóle nie uda mu się zasnąć, gdy June jest tak blisko, Maks ze zdumieniem
przekonał się, że przespał prawie osiem godzin. Gdy spojrzał na zegarek, dochodziła siódma.
O wiele za pózno, żeby podać June - czy komukolwiek! - filiżankę herbaty do łóżka!
Uśmiechnął się na myśl o tym, jak oburzona byłaby May, gdyby zjawił się dziś w sypialniach sióstr z
poranną herbatą. Nie miał pojęcia, co ją właściwie skłoniło do zaproszenia go na kolację, ale
zauważył, że May pożałowała swej inicjatywy, kiedy póznym wieczorem zastała June w pokoju, w
którym miał nocować. No i słusznie - pomyślał samokrytycznie.
Bo chociaż usiłował zachować dystans wobec June i skoncentrować się na zadaniu, które miał tu
wykonać, a nie na sprawach osobistych, nieodmiennie kończyło się na tym, że ją całował.
Może...
Tok jego myśli przerwało trzaśniecie drzwi na dole. Zapewne siostry rozpoczęły już kolejny
pracowity dzień. A May pewnie krzywiła się pogardliwie na myśl, że Maks jeszcze się wyleguje.
Miała rację, uprzedzając go, że rano będzie w domu zimno. Przekonał się o tym, gdy tylko odgarnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]