[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogrodu i siadła na kamiennej ławce. Rzucając raz po
raz patyk psu, próbowała nie myśleć o niepewnej przy
szłości, lecz cieszyć się pożegnalnym spacerem.
Zdążyła pokochać Greyladies, lecz nadeszła pora
pożegnania z tym pięknym miejscem. Szkoda, że Ro
bert nie jest po prostu zwykłym człowiekiem. Gdyby
był biedny i chciał z nią być, podążyłaby za nim na
koniec świata, gotowa mieszkać w marnej chacie
i spać na gołej ziemi, byle mogli być razem.
- A więc to tutaj się skryłaś - niespodziewanie wy
rósł przed nią, jakby przywołała go myślami. Przyglą
dał się jej spokojnie, bez uśmiechu. - Jak się dziś mie
wasz? - spytał, siadając obok.
- Dziękuję, świetnie. Podjęłam właśnie decyzję, co
mam dalej robić.
- To znaczy?
- Jako główny partner w nieistniejącej firmie je
stem winna dostawcom tysiąc pięćset funtów, a może
więcej.
- Mogę cię uspokoić, już uregulowałem te sprawy.
- W takim razie jestem ci wdzięczna. Z tym, że
teraz jestem zadłużona u ciebie na...
- Nie mówmy o tym - uciął.
304 LEE WILKINSON
- ...na dziesięć tysięcy funtów - dokończyła za
wzięcie.
- Powiedziałem, że nie ma sprawy.
- Udało ci się je odzyskać? - spytała z nadzieją.
- Nawet nie próbowałem.
- Ale zawiadomiłeś policję?
- Nie. Wspomniałem ci, że żona Bensona wyznała
mi pewne rzeczy w zamian za określone gwarancje.
Jedną z nich było niepowiadamianie policji.
- Dzięki temu - ciągnął - nie muszą uciekać i mo
gą pozostać tam, gdzie są. Obiecałem też, że jeśli Dave
znajdzie pracę i spróbuje żyć uczciwie, pozwolę im za
trzymać moje pieniądze. Niewątpliwie jego małżonce
zależy, aby nie poszedł znów za kratki, więc dopilnuje,
by nie napytał sobie biedy. Zwłaszcza że zobowiązałem
się pokrywać koszt opieki medycznej, jakiej wymaga
jej zagrożona ciąża.
- To bardzo wspaniałomyślny gest - powiedziała
powoli Eleanor - ale nie rozumiem, czemu...
- Powiedzmy, że stać mnie na taki gest.
- Nie myślisz, że... - zawahała się.
- Benson znów mnie wykiwa? - podchwycił. - Na
wszelki wypadek nie dałem mu pieniędzy do ręki; będę
regulował rachunki bezpośrednio z kliniką.
- Mogę o coś zapytać?
- Tak.
- Kiedy zacząłeś sprawdzać Dave'a?
- Jakieś dwa, trzy tygodnie temu.
- Zanim zjawiłeś się u nas w biurze?
- Zgadza się.
TAJEMNICZY MILIONER
305
- Skoro znałeś jego przeszłość, dlaczego dałeś nam
tę pracę?
- To był tylko pretekst. Chciałem poznać ciebie,
zobaczyć, jakim jesteś człowiekiem i jak mają się spra
wy między tobą a Bensonem. Kiedy wyrobiłem sobie
pogląd na sytuację, zaoferowałem wam pracę, bo pra
gnąłem cię ściągnąć do Greyladies. W tamtym momen
cie nie zależało mi jeszcze, żebyś dowiedziała się
prawdy. Miałaś przyjechać do rezydencji nieprzygoto
wana, abym mógł przekonać się, czy cokolwiek pa
miętasz.
- Nic z tego nie rozumiem... - powiedziała tępo.
- Bo to długa i dość skomplikowana historia. Zjedz
my teraz lunch, a potem opowiem ci wszystko.
W czasie lunchu odzywał się rzadko, a gdy wypili
kawę, wstał i bez słowa poprowadził ją do biblioteki.
Kiedy usiedli na skórzanej kanapie, Robert zapytał bez
wstępów:
- Prawda, że od początku Greyladies zdawało ci
się znajome, tak jakbyś tu już kiedyś była?
- Tak, pewnie przez ten artykuł.
- Jednak refektarz i stara kuchnia, które były naj
bardziej wyeksponowane w reportażu, nie wydały ci
się znajome.
- Owszem, więc tym bardziej dziwne...
- Wcale nie - przerwał jej niecierpliwie. - Ten fakt
potwierdził jedynie, że to nie zdjęcia w magazynie
spowodowały u ciebie nawrót pamięci. Po prostu ta
część domu od dawna wymagała remontu i podczas
twojej bytności była nieczynna i niedostępna. Nato-
LEE WILKINSON
306
miast hol i klatka schodowa pozostały w użyciu i dla
tego je rozpoznałaś. Mało tego, zapamiętałaś, gdzie
w mojej sypialni powinny być drzwi do łazienki, gdyż
spałaś w tym pokoju, zanim uległ przeróbce.
- Chcesz powiedzieć, że byłam kiedyś w Greyla-
dies? Skąd przyszedł ci taki pomysł do głowy?
- Po przeczytaniu dziennika, który prowadził Josh.
Robił zapiski do końca życia, dopóki mógł utrzymać
pióro w ręku. Kilka miesięcy temu, przeglądając pa
piery dziadka, natrafiłem na ów diariusz. Jest to przej
mująca historia miłości, która trwała czterdzieści lat
i nie doczekała się szczęśliwego zakończenia. Byłem
ciekaw, jak potoczyły się losy jej bohaterów, więc za
cząłem grzebać w przeszłości.
Eleanor słuchała, coraz bardziej zafascynowana.
- Najpierw opowiem, jak to się zaczęło. Kiedy Josh
miał dwadzieścia lat, zakochał się po uszy w siedemna
stoletniej dziewczynie. Nazywała się Jenny Linton.
Nigdy się nie pobrali i prawie zawsze żyli rozdzieleni,
lecz była to bez wątpienia miłość jego życia.
- A ona? Czy go kochała? - zapytała z przejęciem
Ella.
- Tak. Kochała go. Ale byli bardzo młodzi, gdy
się poznali, i zbieg okoliczności sprawił, że ich drogi
się rozeszły. Potem ona wyszła za mąż, on się ożenił
i na długo stracili ze sobą kontakt. Byli już w dojrza
łym wieku,_gdy los znowu ich zetknął. Dziadek został
wdowcem, a Jenny wciąż miała męża. Był to znany
biznesmen, z pochodzenia Amerykanin. Nazywał się
Elmer Sheering. Ani jedno, ani drugie nie zaznało
TAJEMNICZY MILIONER 307
szczęścia w małżeństwie. Elmer był człowiekiem zim
nym, małostkowym, Jenny nie żyło się z nim łatwo.
Jednak mimo to - jak pisał dziadek w swoim dzien
niku - pozostała tą samą uroczą, ciepłą kobietą, dzielną
i pełną radości życia. Miała z Elmerem córkę o imie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]