[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamkniętą w nich pięcioramienną gwiazdę. Natychmiast zorientowałem się, co to, i tym
samym pojąłem, że oto spełniają się moje najgorsze obawy.
To był pentagram, magiczny krąg, z którego mag rzuca zaklęcia bądz przywołuje z mroku
demony. Ten jednak stworzyli pierwsi ludzie, którzy przybyli do Anglezarke po to, by
przywołać Golgotha, najpotężniejszego z dawnych bogów. A teraz Morgan zamierzał z niego
skorzystać.
***
Wyglądało na to, że wie dokładnie, co chce zrobić i wkrótce zagonił mnie do pracy. Kazał
wyczyścić posadzkę do połysku, zwłaszcza środkową część mozaiki z pentagramem.
- Nigdzie nie może zostać nawet drobinka kurzu. Inaczej wszystko pójdzie nie tak - rzekł.
Nie pytałem nawet, co, bo sam się domyśliłem. Zamierzał odprawić najgrozniejszy rytuał z
grimoire'u. Chciał przywołać Golgotha, sam pozostając bezpiecznie w kręgu. Czystość
stanowiła klucz, bo brud mógł pozwolić stworowi przekroczyć pentagram.
344
345
Po drugiej stronie komnaty stało kilka dużych zbiorników; jeden z nich wypełniała sól. W
worku, który przyniosłem, prócz innych rzeczy, w tym księgi, tkwiła także duża butla wody i
kilka ścierek. Musiałem zmoczyć ścierkę, wyszorować mozaikę solą, a potem zmywać tak
długo, póki Morgan nie będzie zadowolony.
Miałem wrażenie, że trwa to godzinami. Od czasu do czasu rozglądałem się, sprawdzając, czy
w komorze nie znajdę czegoś, co mogłoby mi pomóc obezwładnić Morgana i uciec. Musiał
zostawić szpadel w tunelu, bo nigdzie go nie widziałem - ani też niczego innego, co mogłoby
posłużyć za broń. Zauważyłem wielki, żelazny pierścień, osadzony w ścianie nad podłogą i
zastanawiałem się, do czego może służyć. Wyglądał, jakby uwiązywano do niego zwierzęta.
Kiedy skończyłem z podłogą, ku mej zgrozie Morgan chwycił mnie nagle, powlókł pod
ścianę, skrępował ciasno ręce za plecami i przywiązał resztą liny do pierścienia. Potem
rozpoczął prawdziwe przygotowania. Zmiertelnie przerażony, pojąłem nagle, co się tu stanie.
Morgan zajmie miejsce w kręgu, chroniony przed wszystkim, co pojawi się w komorze. Ja
tymczasem pozostanę uwiązany do pierścienia, bez żadnej możliwości obrony. Czy miałem
stać się ofiarą?
Czy do tego właśnie pierwotnie służył pierścień? Potem przypomniałem sobie słowa
stracharza o psie z farmy. Kiedy Morgan próbował odprawić rytuał w swoim pokoju, zwierzę
zdechło ze strachu...
Z worka wyciągnął pięć grubych, czarnych świec i ustawił je w wierzchołkach gwiazdy.
Następnie otworzył grimoire i zapalając każdą świecę, odczytywał krótką inkantację z księgi.
Kiedy skończył, krzyżując nogi, usiadł pośrodku pentagramu i trzymając w dłoniach otwarty
tom, spojrzał ku mnie.
- Wiesz, jaki mamy dzień? - spytał. i - Wtorek - odparłem.
- A data?
Nie odpowiedziałem; sam to zrobił. E - Jest dwudziesty pierwszy grudnia. Zimowe
przesilenie. Sam środek zimy, po nim dni znów zaczynają się wydłużać. To będzie bardzo
długa noc, najdłuższa w całym roku. A kiedy dobiegnie końca, tylko jeden z nas wyjdzie z tej
komory. Zamierzam przywołać Golgotha, najpotężniejszego z dawnych bogów i zrobię to tu,
gdzie czynili to starożytni. Ten kurhan usypano w miejscu o wielkiej mocy, gdzie zbiegają się
linie. Ich pięć krzyżuje się dokładnie pośrodku pentagramu, w którym teraz siedzę.
346
347
- Czy obudzenie Golgotha nie będzie niebezpiecz. ne? - spytałem. - Zima może potrwać
całe lata.
- I co z tego? - rzucił Morgan. - Zima to mój czas.
- Ale zboże nie wyrośnie. Ludzie umrą z głodu!
- I co z tego? Słabi zawsze umierają. To silni odziedziczą ziemię. Rytuał przywołania
nie pozostawi Gol-gothowi wyboru: będzie musiał mnie słuchać. I pozostanie uwięziony tu, w
tej komorze, póki go nie uwolnię. Uwięziony, dopóki nie da mi tego, co chcę.
- A czego chcesz? - naciskałem. - Co może być warte skrzywdzenia tak wielu ludzi?
- Chcę mocy! Co innego liczy się w życiu? Mocy, którą obdarzy mnie Golgoth,
umiejętności zamrażania krwi w ludzkich żyłach, zabijania jednym spojrzeniem. Wszyscy
będą się mnie lękać. A gdy zabiję kogoś w głębi długiej ciemnej zimy, nikt nie dostrzeże, że
odebrałem życie. Kto zdołałby tego dowieść? John Gregory umrze jako drugi, lecz nie ostatni.
A ty zginiesz przed nim - Morgan zaśmiał się cicho. - Jesteś przynętą. Pomożesz mi zwabić tu
Golgotha. Ostatnio musiałem zadowolić się psem, lecz istota ludzka będzie znacznie lepsza.
Golgoth wyssie z twego ciała życiową siłę i dołączy do własnej. A także twoją duszę. Twoje
ciało i dusza zgasną w jednej chwili.
I - Jesteś pewien, że pentagram cię ochroni? - spytałem, starając się nie myśleć o tym, co
właśnie powiedział, próbując zasiać w nim wątpliwości. - Rytuały muszą być bardzo
dokładne. Jeśli cokolwiek pominiesz albo zle wymówisz choćby jedno słowo, wszystko może
pójść nie tak. W takim przypadku żaden z nas nie opuści nigdy tej komory. Obaj zostaniemy
unicestwieni.
I - Kto ci to powiedział? Stary dureń Gregory? - zadrwił Morgan. - To do niego podobne. A
wiesz dlaczego? Bo brak mu odwagi, by spróbować czegoś naprawdę ambitnego. Potrafi
tylko kazać naiwnym uczniom kopać bezużyteczne jamy i zasypywać je. Przez wiele lat
usiłował mnie powstrzymać przed tym, co chcę zrobić. Kazał mi nawet przysiąc matce, że
nigdy nie spróbuję odprawić rytuału. Miłość do niej sprawiła, że dotrzymałem obietnicy, póki
jej śmierć w końcu mnie nie uwolniła i nie pozwoliła zabrać tego, co moje! Stary Gregory to
mój wróg.
- Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz? Co takiego ci zrobił? Starał się zawsze czynić tylko
dobro i jest od ciebie nieskończenie lepszy oraz niezwykle szczodry. Pomagał twojej matce,
gdy twój prawdziwy ojciec odszedł. Przyjął cię na ucznia, a nawet gdy zwróciłeś się
348
349
w stronę mroku, oszczędził ci tego, na co naprawdę zasłużyłeś. Bezecna wiedzma nie jest
gorsza od ciebie, a tkwi uwięziona żywcem w jamie!
- To prawda, mógł mi to zrobić - głos Morgana brzmiał cicho i niebezpiecznie. - Ale
jest już za pózno. Masz rację. Naprawdę go nienawidzę. Urodziłem się z ziarnem ciemności w
duszy. Ziarno to rosło i rosło, aż w końcu stałem się tym, kogo dziś widzisz. Stary Gregory to
sługa światła, ja bez reszty należę do mroku. Z tej przyczyny to mój naturalny wróg. Mrok
nienawidzi światła. Zawsze tak było!
- Nie! - krzyknąłem. - Wcale nie musi tak być. Masz wybór. Możesz stać się, kim
zechcesz. Kochałeś swoją matkę. Jesteś zdolny do miłości. Nie rozumiesz? Nie musisz
należeć do mroku. Nigdy nie jest za pózno na zmianę!
- Oszczędz oddechu i zamilcz! - warknął gniewnie Morgan. - Za długo już
rozmawialiśmy. Czas rozpocząć rytuał...
Jakiś czas w komnacie panowała cisza, słyszałem jedynie bicie własnego serca. W końcu
Morgan zaczął nucić słowa z księgi, jego głos wznosił się i opadał
350
vv rytmicznych melodyjnych kadencjach, które skojarzyły mi się z modlitwami księży przed
zgromadzeniem parafian. Większość słów pochodziła z łaciny, od czasu do czasu jednak
padały też wyrazy z innego języka, którego nie poznawałem. Trwało to i trwało, nic się nie
działo. Zaczynałem mieć nadzieję, że rytuał nie zadziała albo że Morgan się pomylił i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]