[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bezpieczny dom w Caverness. Podobnie odnosił się do ciebie.
- Co takiego?
- Robił, co mógł. Chyba widzisz to po latach? Nie zawsze miał rację, właściwie go
nie było, gdy dorastaliśmy, jednak kierował się poczuciem honoru i starał się poprawić
los twojej matki.
- Jasna cholera! - Wszystko się nagle poukładało. Zachowanie Josien przez te
wszystkie lata, to, jak się wściekała, jak lekceważyła syna i nim pomiatała, i to jej wiecz-
ne niezadowolenie... Dlatego tak szybko wysłała córkę do Australii, kiedy zobaczyła, co
się święci. - Zatem to prawda. Tak bardzo nie chciałam, żeby to okazało się prawdą. Czy
Rafe wie?
- Nigdy mu o tym nie powiedziałem.
- A Simone?
- Jesteś pierwszą osobą, z którą o tym rozmawiam.
- Dziękuję, Luc. - Tak długo ukrywał przed światem prawdę, lecz teraz i ona zosta-
ła nią obarczona. Co powie Rafaelowi? %7łe jest tylko jej bratem przyrodnim, bękartem
jakiegoś cholernego arystokraty, który uganiał się za nastolatkami? Będzie zachwycony...
- Co mam mu powiedzieć? - spytała z udręką w głosie.
- Gaby, jeśli chcesz mojej rady, to w ogóle nic nie mów. To nie jest twoja tajemni-
ca, tylko Rafe'a i Josien.
- Niby tak, ale w takim razie po co mi o tym powiedziała?
- To smutne, ale już sama o tym mówiłaś. Chciała cię zranić, a zrobiła to w wyjąt-
kowo perfidny sposób. Próbowała odebrać ci najbliższą osobę, jedyną, na którą zawsze
mogłaś liczyć. Rafe z brata stanie się przyrodnim bratem, a to wszystko zmieni, kalkulo-
wała. Tak to widzę i raczej się nie mylę.
R
L
T
- Między mną a Rafe'em to nic nie zmieni! - zawołała z głęboką wiarą.
- Coś jeszcze, Gaby... Myślę, że Josien, akcentując głęboką niechęć do ciebie i
ujawniając prawdę o pochodzeniu Rafe'a, chce tak bardzo wyprowadzić cię z równowagi,
byś na zawsze stąd wyjechała. Bo w ten sposób próbuje oddalić pewne zagrożenie...
- Jakie zagrożenie? Co za bzdury!
- Widzi siebie w tobie. Kobieta z niższej sfery wiąże się z bogatym mężczyzną o
arystokratycznych korzeniach... Z mężczyzną, który po jakimś czasie ją porzuci, gdy już
mu przejdzie zauroczenie... Ona tak to widzi, innego scenariusza sobie nie wyobraża.
- Przecież nie jestem nią, nie jestem dziewczyną bez majątku i pozycji. Choć Doli-
na Aniołów to własność Rafe'a, mam w niej jednak udziały, z sukcesami prowadzę inte-
resy, w Australii jestem szanowaną bizneswoman - powiedziała z naciskiem Gaby.
- Przecież wiem, co zawdzięczasz swojej ciężkiej pracy i zdolnościom - powiedział
z pełnym aprobaty uśmiechem. - Jednak tutaj, w Caverness, swoją złowrogą moc mają
duchy przeszłości, a na imię im Josien. Jednak ona nie wygra tej bitwy, Gabrielle, chyba
że jej pozwolisz. Nie odbierze ci brata i nie sprawi, że się od ciebie odwrócę. Pojedz ze
mną do Caverness, zjedzmy kolację i zostań na noc. Walcz z Josien, nie pozwól jej zwy-
ciężyć.
- Dobrze. Nie pozwolę jej na to. - Przecież nie była Josien. Nie chciała być. A jed-
nak strach przed komentarzami matki oplatał ją jak lepka mgła... Musi rozpędzić tę mgłę!
- Luc, pojadę z tobą do Caverness.
- I będziesz ze mną spać w moim łóżku?
- Tak.
Objął ją mocno, przekazując swoją siłę i niezłomną wiarę. To bardzo jej się przyda
na nadchodzący wieczór.
- Moja dzielna dziewczynka. - Czule musnął jej usta.
Wieczór według Luca zaczął się dobrze. Hans zadbał o posiłek Josien, a Luc o
resztę. Josien przebywała w swoich pokojach i nie zapowiadało się, że zejdzie do kuchni.
Gabrielle słuchała paplaniny Simone, wspomagając się mocnym drinkiem. Była jednak
bardzo spięta, dlatego odsunęła się od Luca, kiedy przysiadł się na kanapę, żeby obejrzeć
wiadomości.
R
L
T
Simone ziewnęła demonstracyjnie, po czym zaproponowała Gabrielle, żeby wybra-
ły się jutro na zakupy.
- Rozruszamy się trochę. Lucien, chodz na słówko.
Poszedł za siostrą na korytarz, zastanawiając się, za co tym razem dostanie repry-
mendę.
- Co ty wyprawiasz? - spytała go oskarżycielskim tonem.
- O co chodzi?
- Gabrielle siedzi napięta jak struna.
- Dzięki, sam też zauważyłem. Więc co proponujesz?
- Zrób coś.
- Co na przykład? Tę walkę z poczuciem niższości musi stoczyć sama.
- Wiesz, co by pomogło? Gdybyś pozbył się Josien. To prawda, świetnie sobie ra-
dzi z domem, ale przy niej to się nie uda. Nie możesz brać sobie na kochankę córki go-
spodyni i mieszkać z obiema pod jednym dachem. Nikt nie będzie się czuł komfortowo
w takiej sytuacji.
- Musi zostać - stwierdził stanowczo, przeklinając obietnicę złożoną umierającemu
ojcu.
- Dlaczego? Przecież jej nie lubisz, zaledwie tolerujesz. Gabrielle się jej boi, czemu
trudno się dziwić. Czas, żeby odeszła.
- Obiecałem Phillipowi, że tu zawsze będzie jej dom.
- Nie rozumiem, dlaczego zażądał tego od ciebie. Josien nie jest niewolnicą, która
przynależy do tego miejsca i jego pana, tylko najemną pracownicą. Poza tym ma pienią-
dze i może o siebie zadbać. Nie musimy jej niańczyć do końca jej żywota.
- Tak uważasz? - Spojrzał na nią dziwnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]