[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zakochał. - Spotkałam go dwa razy. Podwiózł mnie na przystań w Gdyni przed
wyruszeniem w rejs do Fromborka. To interesujący mężczyzna, przystojny, inteligentny,
pomyślałam więc, dlaczego by nie spotkać się z nim w celach wyłącznie towarzyskich.
Nie wiedziałam, że to przeciwnik, który próbuje mnie podejść.
- Wyłącznie w celach towarzyskich? - powtórzyłem krzywiąc się z niesmakiem. W tej
chwili wolałbym, aby Anna była szpiegiem Jerzego i nic więcej z nim ją nie łączyło. A ta
mówi, że spotkała go wyłącznie dla jego interesującej osobowości i urody. I jak tu
zrozumieć kobietę?
- Ale odkrycie Jorgensena to rzeczywiście podejrzana sprawa - mówiła nie przejmując
się moim stanem ducha.
85
- Proszę o tym porozmawiać z Pawłem - nie wiedzieć czemu obraziłem się. - On wie
tyle samo co ja, a nawet więcej.
- Ale on jest ze mną - uśmiechnęła się. - Prosił, abym to ja pierwsza tutaj weszła i
spytała o pańskie zdrowie.
- Myślałem, że to pani inicjatywa - szepnąłem rozczarowany.
Wszedł Paweł i postawił na stoliku sok pomidorowy.
- A co z Wikusiem? - zapytałem po kilku minutach rozmowy. - Jak czują się Zosia i
chłopcy?
- Niestety, Wikuś przepadł - powiedział Paweł. - Tak przynajmniej twierdzi Jorgensen.
Zosia jest oczywiście załamana, nie chciała nawet z nami przyjechać do Fromborka. Ale
magister Rzepka próbuje ją przekonywać, że kot mógł sam uciec z jachtu. Twierdzi, że
miał kota, który potrafił pływać.
- Jeśli jeszcze śpiewał i stepował, to mu nie wierzę - zadrwiłem. - A co z innymi?
- Chłopcy mają się niezle - odpowiedziała panna Ania. - No, może poza Stefanem
narzekającym na ból gardła. Za dużo zjadł dzisiaj lodów. Ale mam dla niego
odpowiednie lekarstwo. Bursztyn* [Bursztyn - grupa minerałowa. Jest powstałą
organicznie skamieniałą żywicą drzew iglastych. Liczy ok. 40-50 milionów lat. Miejsce
występowania: Zatoka Gdańska, Litwa, Aotwa, Estonia, Rumunia, Sycylia, Birma,,
Dominikana]. Pomyślałam również o panu.
Wyjęła z torby jakiś flakonik i postawiła na stoliku.
- To sproszkowany bursztyn - wyjaśniła. - Proszę pić z zimną wodą, wtedy zatrzyma
krwotoki i zaleczy złamania. Proszę się nie śmiać. Bursztyn był kiedyś uważany jako
panaceum na wiele chorób, a nie ma skuteczniejszego leku na bóle gardła czy gojenie
ran. Ja to panu mówię: zawodowy płetwonurek narażony na wiele chorób. Jak pan widzi,
cieszę się doskonałym zdrowiem, codziennie dolewam bowiem kilka kropel nalewki z
bursztynu do herbaty, a w razie konieczności przykładam do ran.
- Dziękuję pani.
- A na deser mamy coś z pana ulubionej dziedziny - dodał Paweł, zaś Anna wyciągnęła
z torby jakieś zdjęcia. - Ten przedmiot wydobył z wraka Jorgensen. Nie wytrzymał i
pragnąc uwiecznić moment odkrycia zrobił pierwsze zdjęcia na dnie morza.
- Dlaczego wypłynął z portu i nas nie zawiadomił? - zapytałem.
- Cały czas twierdzi, że zrobił to w ataku złości, a kiedy odkrył wrak wszelkie urazy
poszły w zapomnienie.
- Bujać to my, nie nas - mruknąłem do siebie.
- To nie wszystko - dalej mówiła Anna. - Stanowisko, na którym znajduje się wrak,
sprawia wrażenie wcześniej eksplorowanego. Wrak jest dobrze zabezpieczony przed
zniszczeniem małym pagórkiem, w którym w zasadzie tkwi. Jest więc przysypany
piaskiem, który chroni go przed ruchem wód. Ale niemożliwe, aby przetrwały do
naszych czasów fragmenty ożaglowania w tej formie, w jakiej znalezliśmy wrak. Ktoś
musiał to rozgrzebać. Prawdopodobnie uczynił to Jorgensen zaraz po odkryciu, ale
doświadczenie podpowiada mi, że grzebano tam wcześniej.
- Rok temu uczyniła to załoga Ice Blue - poinformowałem ją. - Jorgensen nie mógł
tego rozgrzebać przed waszym przybyciem, gdyż nie miał na to czasu. Byłem świadkiem
jego przybycia w ten rejon po pierwszej po południu. I aż do trzeciej obserwowałem z
brzegu jacht. Nie zauważyłem, aby ktoś nurkował.
86
- Jednak mamy zdjęcia - wtrącił Paweł. - Musiał nurkować po trzeciej, jak pan opuścił
plażę.
- Na to wychodzi.
Jak na zawołanie na ekranie telewizora ukazał się podwodny pejzaż dna Zatoki
rejestrowany przez Delfina . Potężny reflektor rozpraszał mroczną głębię i tylko
nieznaczny ruch porastającego dno zielska świadczył, że obraz pochodzi z planety, na
której istnieje życie. Z jakiegoś piaszczystego wzgórka wystawał kawał drewnianego
poszycia okrętu i masztu z unoszącymi się w morskiej toni kawałkami płótna
stanowiącego kiedyś ożaglowanie. Szczyt owego wzgórka był jednak nieco ścięty, tak
jakby wybierano wcześniej piasek próbując dostać się do wraka. Obraz przesuwał się
zbyt szybko, abym mógł dostrzec szczegóły, ale wydawało mi się, że widziałem deski
albo jakieś fragmenty skrzyni. To był niesamowicie cudowny i przejmujący widok.
Nawet mój sąsiad od kryminałów odwrócił się i przez chwilę patrzył w telewizor.
Kamera rejestrowała przedmioty należące do innej kultury, kultury sprzed wielu wieków
i kiedy się popatrzyło na ten obraz, wyobraznia automatycznie przenosiła człowieka
tysiąc lat wstecz. To było metafizyczne uczucie, zupełnie jakby czas się kurczył, a
człowiek stawał większym. To właśnie kochałem w mojej pracy, ten hipnotyzujący dotyk
czasu i fascynującą podróż w przeszłość, odbywającą się przecież w ludzkim mózgu bez
ruszania się z miejsca.
Delfin pokręcił się jeszcze kilkadziesiąt sekund po dnie, a potem obraz z dna urwał
się i objął pokład Havamala .
- Fascynujące - wyszeptałem i spojrzałem na zdjęcia.
Przedstawiały zniszczony metalowy prostokąt zdobiony krzyżami na tle jakiegoś
wzoru. Czyjaś ręka, zapewne Johanna, trzymała ten przedmiot, a Jorgensen robił zdjęcia.
Od razu poczułem, jak serce mocniej bije. To co widziałem na zdjęciu pochodziło z
okresu wczesnego średniowiecza, było konkretną, namacalną rzeczą z tamtego
fascynującego okresu i stanowiło ogromny sukces podwodnej archeologii.
- Wygląda na pozłacane okucie księgi liturgicznej - powiedziałem cicho. - Zostawcie to
i wracajcie, moi drodzy. Muszę się skoncentrować. Lubię pracować w skupieniu i
samotności.
Nie pogniewali się i odeszli obiecując dzwonić z jachtu. Wyraziłem nadzieję, że
wkrótce uda mi się do nich dotrzeć, choć byłem tak podniecony odkryciem, że mógłbym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]