[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W wigwamie, przy płonącym ognisku, na grubej warstwie puszystych skór siedział
Tecumseh i Kos. Kończyli śniadanie, gdy uchyliła się kotara i do wnętrza wszedł wysoki
wojownik. Kładąc prawą dłoń na sercu, pochylił z szacunkiem głowę i powiedział:
· Utsanati wita wielkiego Tecumseha i biaÅ‚ego brata.
· Witaj w wigwamie Pumy Gotowej do Skoku odpowiedziaÅ‚ Szawanez. UsiÄ…dz i
sięgnij do kociołka, znajdziesz tam soczyste mięso karibu, a kiedy zaspokoisz głód, Tecumseh
cię wysłucha.
Indianin zbliżył się do ogniska, usiadł i odrzekł:
Utsanati nie czuje głodu, ale skorzysta z gościnności a potem powie sachemowi, kogo
przywiódł do Małden.
Ryszard Kos patrzył na Senekę, który zgodnie z uświęcona tradycją pożywiał się w
milczeniu. Jego twarz i zaczerwieniona oczy zdradzały zmęczenie. Policzek przecinało długie,
jeszcze krwawiące zadrapanie. Skórzaną odzież pokrywała biała warstwa szronu, który
topniał w cieple płomieni. Gdy Indianin skończy! posiłek, położył dłonie na kolanach i milcząc
spoglądał na płonące w ognisku polana.
Wojownik Seneków odbył długą podróż, a krew na policzku świadczy o walce lub o
wypadku zaczął Kos. Niech Utsanati mówi. Ciekawi jesteśmy nowin.
Tecumseh skinął zachęcająco głową.
Oczy Seneki spoczęły na twarzy Skaczącej Pumy, chwila porządkował myśli i zaczął:
· Utsanati przywiódÅ‚ pod rozkazy wielkiego sachema oddziaÅ‚ wojowników i dwie squaw.
· Tu jest wojenny obóz, Utsanati w gÅ‚osie Tecumseha brzmiaÅ‚a spokojna nagana.
Kobiety mogą wprawdzie się przydać, ale może być także z nimi wiele kłopotu. Za dużo tam
białych żołnierzy...
· To niezwykÅ‚e squaw odrzekÅ‚ Seneka. Jedna z nich to Niskuk, którÄ… Kriksowie
czczą na równi z szamanem1! należy do stowarzyszenia szamanów. A druga nazywa się
Zorza Ranna, przybyła tu śladami Czerwonego Serca.
Ryszard Kos poruszył się zaskoczony. Jakieś serdeczne uczucia ścisnęło mu krtań, a serce
zabiło żywiej.
Tecumseh dostrzegł poruszenie swego przyjaciela.
· Niech zostanÄ… w obozie zezwoliÅ‚.
· Dziewczyny wraz z wojownikami sÄ… w przystani na wielkiej canoe mówiÅ‚ dalej
Seneka. Pilnują jeńców i bronił
· ZdobyliÅ›cie broÅ„? JakÄ…? Szawanez z zainteresowaniem czekaÅ‚ na odpowiedz.
Utsanati barwnie opisał zawładnięcie barką, rozgadał się o jej bogatym ładunku i nocnej
żegludze.
To wielkie zwycięstwo pochwalił wódz. Chcę zobaczyć zdobyte strzelby i
jeńców. Idziemy!
Pośpieszyli ku przystani. Gromada żołnierzy stała na wybrzeżu!
i z zaciekawieniem patrzyła na statek z gwiazdzistą banderą, obsadzony czerwonoskórymi
wojownikami. Tecumseh, Kos i Utsanati weszli na pokład. Indianie z szacunkiem witali Ska-
czącą Pumę i Czerwone Serce. Ryszard niecierpliwym wzrokiem szukał dziewczyny. Na
pokładzie jednak jej nie było. Podeszli do drewnianej nadbudówki. Utsanati wskazał drzwi i
poinformował:
Tu są jeńcy.
Tecumseh wszedł do kajuty. Na podłodze ze związanymi nogami leżeli amerykańscy
marynarze.
Odeślecie ich zaraz generałowi Brockowi polecił Szawanez. Mogą udzielić
ważnych informacji.
Wyszli na pokład. Utsanati prowadził ku włazowi ładowni. Po schodkach poczęli schodzić w
dół. Kos szedł ostatni. Nagle usłyszał tupot nóg i zobaczył biegnącą dziewczynę. Zatrzymał się
uradowany i pośpieszył na jej spotkanie. Zorza Ranna z uśmiechem zatrzymała się przed nim.
Oczy jej płonęły radością. Chwilę stali milcząc, potem Ryszard wyciągnął ramiona, przywarła
do niego całym ciałem.
· PrzybyÅ‚aÅ› do mnie, Zorzo? spytaÅ‚ czule.
· Tak.
· TÄ™skniÅ‚em za tobÄ….
· Ja też.
Gładził jej czarne włosy. Stali tak zapomniawszy o świecie, o obserwujących ich
wojownikach i gromadzie ludzi na wybrzeżu. Zajęci sobą nie zauważyli Niskuk, któ*a podeszła
do nich i rzekła:
· Szczęście lubi samotność, a tutaj ludzkie oczy nie pozwalajÄ… rozkwitać radoÅ›ci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]