[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebezpiecznych, a jednocześnie na swój sposób radosnych. Po raz kolejny Mai zrobiło się szkoda,
że nie wyprodukowano więcej egzemplarzy, żeby ludzie walczący w szlachetnym celu mieli taką
broń... a w wolnych chwilach możliwość rozkoszowania się lataniem na takiej maszynie; piloci
przyznaliby się do tego tylko kolegom po fachu.
- Siedemset - poinformowała ją Druga Maja. - Dziewięćset.
Pojawiły się lekkie wstrząsy, nic poważnego. XB-70 doświadczało jedynie w niewielkim
stopniu kłopotów z lotem poddźwiękowym w porównaniu z mniejszą kuzynką X o niższym
numerze, częściowo dlatego, że była masywniejsza oraz dlatego, że fala zgęszczeniowa radykalnie
zmieniła czołową falę uderzeniową podczas przekraczania bariery dźwięku.
- Tysiąc. Temperatura powietrza?
- Minus pięćdziesiąt.
- Zbliżamy się do bariery dźwięku.
Rozległy się dwa stłumione odgłosy i wzdłuż kadłuba Valkyrie przetoczyła się fala
uderzeniowa. Wstrząsy wewnątrz kabiny pilotów ustały, nawet silniki zdawały się pracować ciszej,
przez co hałasy wytwarzane przez kadłub stały się wyraźniejsze.
- Jeden mach - powiedziała Maja. - Jeden przecinek dwa.
Z punktu obserwacyjnego za jej plecami rozległy się entuzjastyczne okrzyki. - Och, dajcie
spokój - powiedziała Maja - na taką prędkość potrafią się rozpędzić nawet pojazdy czterokołowe.
Pchnęła lekko dźwignie do przodu. Po przekroczeniu bariery dźwięku, nabieranie prędkości
stało się jeszcze prostsze - zupełnie jakby samolot przedtem znajdował się w wodzie, a teraz
wydostał się na powietrze nagłym skokiem. To jej żywioł, pomyślała Maja, do tego została
stworzona... do życia powyżej jednego macha. - Jeden przecinek trzy - powiedziała. - Jeden
przecinek pięć...
Rozległ się alarm. Maja gwałtownie obróciła się. To nie był żaden z alarmów, które
pojawiły się podczas pierwszego lotu; nic nie powinno zdarzyć się do czasu, aż...
- To napęd - powiedziała Druga Maja. Wydawało się, że jest równie przejęta.
- Co się dzieje? - Maja z całych sił ściskała stery. Samolot nie przejawiał na razie żadnych
niepokojących oznak.
- Awaria dławików. Wloty dwa i trzy.
- Jakie obroty?
- Dwójka pokazuje dziewięćdziesiąt osiem procent.
To akurat zdarzyło się podczas prawdziwego lotu. Oblatywacze wyłączyli ten silnik, kiedy
łopatki turbiny zaczęły się przegrzewać. - Wyłącz go - powiedziała Maja.
- Sprawdź czy to jakoś wpłynie na dławiki w trójce.
Druga Maja sięgnęła do dźwigni drugiego silnika i wolno go wyłączyła, a następnie
przerzuciła główny włącznik. Valkyrie podskoczyła lekko jak na wyboistej drodze. Tego można się
było spodziewać, ponieważ fala zgęszczeniowa o zmienionej konfiguracji otoczyła kadłub
samolotu. - Co się dzieje z trójką?
Rozległ się kolejny, głośniejszy alarm. - Niedobrze -
odpowiedziała Druga Maja. -
Temperatura na czerwonym polu.
Maja poczuła falę gorąca, ale tym razem nie ze wstydu. Valkyrie zaczynały opanowywać
wibracje tak silne, jakie spotyka się na ziemi, ale na pewno nie w czasie lotu.
Kłopoty. I to duże. A żaden z nich nie pochodził ze scenariusza.
Tam na wszystko była przygotowana...
- Pożar w jedynce! - zaalarmowała ją Druga Maja.
- Szóstka traci...
Bum! Rozległ się huk powietrza na zewnątrz. Samolot wracał do prędkości poddźwiękowej,
i to w sposób niekontrolowany. Nos zaczął opadać coraz bardziej i bardziej. Maja ciągnęła stery,
ale bez widocznych rezultatów.
- Trójka nie działa! - krzyknęła Druga Maja, podczas gdy samolot leciał na łeb na szyję w
kierunku ziemi. - Piątka nie działa!
Ziemia pod nimi kręciła się jak staroświecka płyta kompaktowa. Tylko że nie była pod
nimi, a nad nimi, widoczna przez dach osłony kabiny pilotów. I zbliżała się z dużą prędkością.
Maja i jej sobowtór wisiały na pasach. Bombowiec wpadł w odwrócony, płaski korkociąg.
Maja pociągnęła na siebie stery i trzymała je tak, chociaż wyrywały się jak piskorz. O, nie,
nie uda ci się, pomyślała i trzymała je z ponurą determinacją. Jej sobowtór po drugiej stronie
kabiny pilotów robił dokładnie to samo. - Sztuczny horyzont zwariował! - krzyknęła.
- A co innego miał zrobić?
Maja czuła mdłości i cieszyła się w duchu, że nie miała czasu zjeść śniadania. -
Przeciążenie! - krzyknęła do komputera, który natychmiast wykonał polecenie i zniwelował siły
odśrodkowe, które wkrótce przepchnęłyby jej krew do dolnej części ciała.
Maja potrząsała głową do momentu, aż odzyskała jasność myśli i skupiła się na dzikich
podrygach sterów, starając się zignorować ból w ramionach.
Ciągnęła stery z całych sił. Wydostanie się z dwuwymiarowego korkociągu jest praktycznie
niemożliwe. W przypadku korkociągu prostego szansę nieco wzrastają. Zakładając, że starczy
pułapu. Obecnie wysokościomierz pokazywał 7000 metrów, a spadała w tempie 250 metrów na
sekundę. To daje mniej niż pół minuty. Ciągnęła stery niczym lejce wyjątkowo narowistego,
spanikowanego konia.
Przerażający, wirujący widok nieba ustąpił miejsca jeszcze bardziej przerażającemu
widokowi nieba pół na pół z ziemią. No dalej, mówiła w myślach Maja, wciąż nie zwalniając
uchwytu, no dalej...
Jedyne czego chciała, to zobaczyć tę brązową ziemię przed nosem samolotu. Z tym sobie
poradzi. Hydraulika nadal działała, pedały orczyka też, chociaż z pewnym trudem. Gdzieś w głębi
słyszała głos, „Upewnij się, że wciąż jesteś nad słonym jeziorem. Nie spadnij gdzieś, gdzie mogą
być ludzie”.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]