[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzięła na ręce. Jared rozmawiał przez telefon, więc poszła z małą na górę.
Wykąpała ją, przewinęła i ubrała w świeży śpioszek, który znalazła w torbie z
pieluszkami. Kiedy schodziła z nią na dół, Jamie płakała już na całe gardło,
młócąc piąstkami powietrze.
- Cicho, cicho kruszynko. Zaraz dostaniesz jeść - uspokajała ją Jenny,
widząc już w myślach żonglerkę w kuchni, kiedy z dzieckiem na jednej ręce,
drugą będzie rozrabiać i podgrzewać mleko. Musi przygotować sobie w wolnej
chwili parę butelek na zapas.
- Proszę bardzo. - Jared podał jej ciepłą butelkę, w chwili gdy stanęła na
ostatnim stopniu.
- Dzięki - uśmiechnęła się z wdzięcznością. Miała wyrzuty sumienia. Nie
powinna dopuścić, żeby Jared wyręczał ją w obowiązkach. Była tu, żeby mógł
w spokoju odpocząć i dochodzić do zdrowia.
- Chciałem, żeby przestała płakać. Nie mogę znieść, kiedy płacze. Czy
dzieci nie powinny się uśmiechać i radośnie kwilić? - spytał, patrząc na Jamie ze
znajomym wyrazem zakłopotania w oczach.
Jenny roześmiała się.
- Chyba że są głodne.
Usiadła na sofie, podając wrzeszczącemu niemowlęciu butelkę. Zapadła
nagła cisza.
- Odrobina mleka wystarczy, żeby życie dziecka od razu nabrało sensu -
powiedziała, kołysząc Jamie w ramionach.
Jared usadowił się naprzeciwko i nie spuszczał z nich wzroku.
- Powinieneś kupić fotel na biegunach - zauważyła Jenny. - Nic tak nie
uspokaja małych dzieci. Przy ładnej pogodzie mógłby stać na balkonie.
Jared nadal obserwował ją bez słowa. Może miałby ochotę nakarmić
małą? Powinna mu to zaproponować czy czekać, aż sam poprosi?
Wyciągnął nogi i założył kciuki za pasek dżinsów. Siedział w pozycji
zrelaksowanej, lecz biła z niego energia. Jenny bez trudu była w stanie
wyobrazić go sobie w akcji na wieży wiertniczej. Nie mogła powiedzieć, aby
jego obecność działała na nią kojąco, choć niewątpliwie pobudzała jej
wyobraznię.
Mimo komplementu, jakim ją obdarzył w kuchni, nic nie wskazywało, że
patrzy na nią jak na kobietę, a tym bardziej na kobietę atrakcyjną. Było to dość
deprymujące. Zwłaszcza że sama od momentu spotkania ani na chwilę nie
przestawała o nim myśleć.
Gdyby nie to, mogłaby z przyjemnością poświęcić się swoim
obowiązkom. Lubiła dzieci. W Nowym Orleanie było tyle miejsc, które chciała
zwiedzić! Musi tylko przestać zaprzątać sobie głowę Jaredem Montgomerym.
Aatwo powiedzieć...
- Uważasz, że warto na te parę tygodni, w najlepszym wypadku, kupować
fotel bujany? - spytał Jared.
Na parę tygodni? Jenny przycisnęła niemowlę do piersi, jakby chciała je
ochronić przed całą niegodziwością świata. Rozum mówił jej, że nie powinna
się zbyt przywiązywać do Jamie, ale sercem już była z nią związana. Może
dlatego, że obie były sierotami, że obie w taki sam sposób straciły matki.
Instynktownie czuła, że to maleństwo jest jej bardzo bliskie i pragnęła zapewnić
mu wszystko, co w jej mocy.
- Dzieci bardzo lubią być bujane. Myślę, że fotel przyda się nawet na
krótko - oświadczyła stanowczo.
- Co jeszcze?
- Aóżeczko, oczywiście. I wózek. Powinna dużo przebywać na świeżym
powietrzu, a nie będę mogła jej wszędzie nosić na rękach, zwłaszcza jak trochę
przybierze na wadze.
- A co powiesz na wysokie krzesełko, rowerek i piłkę? Roześmiała się.
- Nie żartuj. Jamie jeszcze nawet nie siada. Ale będzie potrzebowała
więcej ubranek. Dzieci szybko rosną. Pamiętam to z domu.
- Nazywasz sierociniec domem?
- To był mój dom. I wcale nie było mi tam tak zle. Teraz pragnę jedynie...
- Urwała. Co go to mogło obchodzić, czego ona pragnie. Dojmująca tęsknota za
rodzicami przygasła w wieku dojrzałym, zastąpiła ją tęsknota za własną rodziną,
której mogłaby ofiarować całą zgromadzoną miłość i poczuć, że znalazła swoje
miejsce.
Jared nic nie powiedział. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy patrzył to
na nią, to na Jamie, nie mówiąc ani słowa. Jenny poczuła się nieswojo.
Odstawiła butelkę i położyła sobie niemowlę na piersi, rozpaczliwie szukając
słów, żeby przerwać ciszę. O czym można rozmawiać z człowiekiem, który
zjezdził pół świata?
- Jak na nauczycielkę szkoły podstawowej, niezle sobie radzisz z
niemowlętami - zauważył po chwili Jared.
- Spędziłam mnóstwo czasu w domu dziecka na kołysaniu w fotelu
niemowląt do snu. Poza tym podpatrywałam opiekunki i uczyłam się od nich,
jak zajmować się dziećmi. Ale moje umiejętności kończą się na karmieniu i
przewijaniu, więc nie waż się chorować, maleńka - zwróciła się do Jamie.
- Uważasz, że powinniśmy kupić fotel bujany, łóżeczko i ubranka. Coś
jeszcze?
Jenny spojrzała na niego niepewnie.
- Chcesz to wszystko kupić czy wypożyczyć? Jeśli Jamie ma być z tobą
tak krótko, to może nie warto wydawać tyle pieniędzy. Na pewno są tu gdzieś
wypożyczalnie z rzeczami dla dzieci.
- Pieniądze nie grają roli. Kupimy, co uznasz za konieczne. Zawsze ktoś
inny będzie mógł potem z tego skorzystać. Więc co jeszcze potrzebujemy?
Jenny poczuła się dumna i szczęśliwa, że Jared zdaje się na jej decyzję.
- Zorientujemy się w sklepie, czego nam brakuje. Na pewno musimy
dokupić parę opakowań mleka w proszku. Czy czujesz się na siłach wyjść do
miasta? Dziś rano niezle sobie poradziłeś z wejściem na górę.
Jared skrzywił się.
- Jeśli nie brać pod uwagę, ile to trwało. Jednak długi, mocny sen dobrze
mi zrobił. Ale po co mam z tobą iść? Wiesz, co trzeba kupić, doskonałe sama
sobie poradzisz.
- To twoje pieniądze. Powinieneś wiedzieć, na co je wydajesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]