[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostrzec gołym okiem, przekształca się na fotografii w wyrazny obraz, nad wyraz realistyczny
i pełen robiących wrażenie szczegółów. Okazuje się, że wizerunku nie sposób wywabić, że
nie został namalowany ani że nie ma na nim farby. Nie ma śladów pociągnięć pędzlem.
Ciemne zabarwienie wynika z tego, że zewnętrzne włókienka lnu pożółkły pod wpływem
procesu, który spowodował utlenianie, odwodnienie i połączenie molekuł celulozy
wchodzących w skład lnu. Zjawisko to dotknęło samego włókna tylko w niezwykle
minimalnym stopniu (125 mikrometrów), pozostawiając nietkniętą resztę tkaniny, tak że
wizerunek nie jest widoczny na odwrocie całunu. W okresie prawie stuletnich badań
wykonano setki analiz i prób doświadczalnych, pośród których było wiele dążących do
reprodukcji wizerunku za pomocą różnego rodzaju technik. Naukowcy rozpoczęli szybko
wytwarzanie nowych całunów przy użyciu różnych sztuczek, dążąc do stworzenia kopii,
które mają w jak największym stopniu część z osobliwych właściwości oryginału. Próby te są
godne pochwały i pożyteczne, o ile przeprowadza się je w sposób naukowy, ponieważ
pozwalają na odrzucenie tych procedur, które nie przynoszą pozytywnego efektu, i kierują
wysiłki badawcze w stronę działań przynoszących większy pożytek. Zdarza się jednak
niestety często, że wykorzystuje się je do przeprowadzania nikczemnych spekulacji o
charakterze komercyjnym, skonstruowanych misternie oszustw na szkodę zainteresowanych
tych argumentem, wśród których jest wiele osób prostych, niemających wiedzy naukowej
koniecznej do obrony przed tego rodzaju mistyfikacjami. Regularnie co jakiś czas pojawia się
znikąd przypadkowy pisarz, który po sfabrykowaniu jakiejś brudnej szmaty publikuje książkę
pełną sensacyjnych rewelacji, której z reguły towarzyszy wielki rozgłos.
Spośród tych mistyfikacji jedna dotyczy wręcz hipotezy, że mężczyzną, którego
wizerunek znajduje się na Całunie Turyńskim, jest w rzeczywistości ostatni Wielki Mistrz
Zwiątyni Jakub z Molay. Hipotezie tej nie poświęcę większej uwagi, zostawiając inteligencji
czytelnika wyciągnięcie należytych wniosków. Jakub z Molay poniósł śmierć na stosie na
wysepce na Sekwanie w Paryżu o zachodzie słońca 18 marca 1314 roku. Jego ciało zamieniło
się w popiół i wiemy od naocznego świadka wydarzenia, że lud Paryża bił się między sobą,
aby zabrać ze sobą choć odrobinę popiołu z tego stosu, który uważał za skuteczną relikwię. I
jeszcze jeden fakt: Jakub z Molay liczył około 64 lat, w epoce, w której starość zaczynała się
po sześćdziesiątce, a ostatnie siedem lat swego życia spędził w nędzy panującej w
więzieniach Filipa Pięknego. Mężczyzna, który pozostawił swój wizerunek na całunie, był
bez wątpienia bardzo młody i silny, z pewnością miał mniej niż czterdzieści lat.
W ostatnich latach postęp informatyki wytyczył nowe kierunki poszukiwań,
sprawiając, że obecnie stało się możliwe przeprowadzenie pewnych badań, których wcześniej
nie sposób było sobie nawet wyobrazić. I tak odkryto, że całun nie jest również fotografią. W
odróżnieniu od fotografii wizerunek zawiera informacje trójwymiarowe. Chodzi o pewien
rodzaj projekcji optycznej, który w pewnym sensie przypomina holografię. Zweryfikowano,
że wizerunek utworzył się po tym, jak strumienie krwi i krew już obecna na płótnie
spowodowały proces jakby ekranowania, tak że pod plamami hematycznymi len nie nosi
wizerunku. Nowy obszar poszukiwań skłania do hipotez, które wydają się szczególnie
prawdopodobne. Najbardziej badana zakłada, że jest to rezultat bardzo silnego
promieniowania o wielkiej intensywności i minimalnym okresie trwania, zdolnego do
naświetlenia tkaniny i utlenienia jej włókien w sposób powierzchowny, nie przypalając ich
jednak. Tego rodzaju zjawisko byłoby pomocne w znalezieniu wyjaśnienia w wielu
kwestiach, które w przeciwnym razie nie mają racji bytu, jak chociażby fakt, że intensywność
wizerunku wynika z odległości od ciała, które było całunem zawinięte.
Z biegiem czasu powstało wiele hipotez na temat sposobu, w jaki ukształtował się
przedziwny wizerunek tego mężczyzny. Jest jednak faktem, że do tej pory żadnemu
naukowcowi nie udało się wykonać przedmiotu mającego te same właściwości, jakie ma
całun. Zjawisko to jest więc nadal nieznane. Różne próby wyjaśnienia, choć niezwykle istotne
na płaszczyznie nauki, pozostają modelami czysto teoretycznymi.
W ostatnim okresie pojawiły się nowe hipotezy także w kwestii kontrowersyjnego
datowania metodą węgla radioaktywnego. Fizyk Christopher Bronk Ramsey, dyrektor
oksfordzkiego ośrodka Radiocarbon Accelerator Unit, czyli jednego z trzech laboratoriów,
którym zlecono dokonanie datowania, powiedział, że nie jest przeciwny temu, aby w
przyszłości powtórzyć eksperyment przy użyciu metody węgla 14C. W udzielonym niedawno
interesującym wywiadzie dla BBC wyjaśnił, że w porównaniu z okresem, w którym
dokonano próby na całunie, nastąpił znaczny rozwój technologii i dzisiaj metoda ta jest o
wiele bardziej miarodajna niż w owym czasie. Metoda polega na zmierzeniu ilości węgla
znajdującego się w tym znalezisku archeologicznym, którego czas powstania zamierza się
ustalić. Węgiel jest pierwiastkiem chemicznym obecnym w każdej substancji organicznej i
istnieją jego różne odmiany: ta najbardziej rozpowszechniona w materii żywej (98,89%)
składa się z atomów, które mają jądro utworzone z 6 protonów i 6 neutronów. Istnieją jednak
również inne odmiany, jak węgiel 13 (który ma w jądrze 6 protonów i 7 neutronów) i właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]