[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dłonią po włosach.
- Wyduś to z siebie, Rand. Po prostu to powiedz.
- Wyjeżdżam.
Zcisnęło się jej serce i mocniej chwyciła rączkę wiaderka. Jedna
sprawa to wiedzieć, a druga - usłyszeć z jego ust.
- Teraz?
- Jeśli wyruszę przed zmrokiem, o drugiej czy trzeciej w nocy będę
w Wolf River.
- W porządku. - Nieprawda. Nic nie było w porządku.
- Tom i Marty poradzą sobie z mustangami - powiedział spokojnie.
96
RS
- Zaparzę kawę - oznajmiła, zaskoczona spokojem własnego głosu. -
Będziesz jechać pół nocy, przyda ci się termos. - Nie patrzyła na niego.
Położył rękę na jej ramieniu.
- Grace...
- Już nic mi nie tłumacz, Rand. Nic mi nie będzie.
Zacisnął rękę mocniej, przez chwilę myślała, że przyciągnie ją do
siebie i pocałuje. Ale odsunął się, słysząc głos jej brata.
Wrócili razem do obozu. Kiedy on wprowadzał konie do przyczepy,
zrobiła mocną kawę, by nie pozwoliła mu zasnąć w czasie nocnej jazdy
przez równiny Teksasu.
Kiedy był gotów do drogi, Tom i Marty podali mu ręce. Ona też
wyciągnęła rękę, chociaż naprawdę chciała rzucić mu się w ramiona i
pocałować na pożegnanie tak, by zapamiętał do końca życia. Przez chwilę
patrzyli sobie w oczy, potem puścił jej rękę i odwrócił się.
Patrzyła, jak wsiada do samochodu i odjeżdża.
I wtedy nagle się zatrzymał.
Wysiadł i ruszył w jej kierunku, nie spuszczając z niej oczu.
Obserwowała go z biciem serca, zatrzymał się tuż przed nią.
- Pojedz ze mną.
Wiedziała, że chodziło mu tylko o Wolf River. Na razie to będzie
musiało wystarczyć.
Skinęła głową i dostrzegła ulgę w jego spojrzeniu.
- Grace... - Tom zmarszczył czoło. - O co tu, do diabła, chodzi?
- Za parę dni będę w domu - powiedziała. - Wtedy wszystko
wyjaśnię.
97
RS
Pocałowała brata i pożegnała się z Martym. Potem złapała torbę i
pobiegła do półciężarówki Randa. Wsiadła, zapięła pas i popatrzyła przed
siebie.
%7ładne z nich nie odzywało się słowem.
W ciągu dwudziestu minut znalezli się na autostradzie i ruszyli w
stronę Wolf River.
98
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Rand obudził się, czując dotyk chłodnych prześcieradeł i ciepłej,
nagiej skóry. Grace leżała przy nim na hotelowym łóżku, odwrócona do
niego smukłymi plecami. Uniósł się na łokciu i patrzył na krągłość biodra
pod prześcieradłem, kuszący zarys ramienia, delikatną łabędzią szyję. Na
cudowne kasztanowe loki, rozsypane na poduszce.
Ujął jeden z nich. Jej włosy były miękkie i jedwabiste. Nie
zastanawiając się, przytknął lok do warg, po czym zmarszczył czoło,
zażenowany tym gestem.
Gdzie się podział jego twardy charakter?
Jak mógł tak zwariować i poprosić Grace, by pojechała z nim do
Wolf River?
Gdyby się dobrze zastanowił, nigdy by jej nie zabrał. Powinna
wrócić do własnego świata. Zwiata, w którym nie było dla niego miejsca,
jak i dla niej w jego świecie. Wmawiał sobie, że to, co się między nimi
wydarzyło, to zamknięty rozdział, że do tego nie wróci.
Jakże się mylił.
Połączyła ich jakaś tajemnicza, niewytłumaczalna siła.
Było to dla niego nowe, zaskakujące doświadczenie, ale nie miał
złudzeń co do przyszłości. Lubił ryzyko, ale wobec kobiet zawsze był
bardzo ostrożny. I zawsze szczery. Nie udawał, że ma ochotę na
małżeństwo i dzieci.
Teraz także był ostrożny - starał się przekonać samego siebie. Być
może Grace poruszyła go głębiej niż inne. Może miał do niej słabość. Ale
99
RS
to nic nie znaczyło. Chciał, żeby pojechała do Wolf River, żeby została z
nim trochę dłużej.
Patrzył, jak się przeciąga i odwraca na plecy. Prześcieradło zsunęło
się i zatrzymało na szczycie piersi.
Znowu się przeciągnęła i prześcieradło zjechało niżej. Jego
podniecenie rosło. Jej skóra była blada i gładka, piersi pełne i jędrne.
Z determinacją zamknął oczy i postanowił pozwolić jej spać dalej.
Potrzebowała tego.
Dotarli do miasta po drugiej w nocy i zameldowali się w dużym,
eleganckim hotelu Cztery Wiatry". Było tu też miejsce dla koni. Rand
zadowoliłby się zajazdem na obrzeżach miasta, ale Grace zasługiwała na
coś lepszego niż twardy materac i niewygodna poduszka w kiepskim
motelu. Grace zasługiwała na miękkie poduszki, atłasową pościel i dobrą
obsługę. I wiele innych rzeczy, których nie mógł jej dać.
Otworzyła oczy i popatrzyła na niego. Coś poruszyło się
niespokojnie w jego piersi.
Uśmiechnęła się, podciągnęła prześcieradło i przekręciła się na bok,
twarzą do niego.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - Uśmiechnął się i ściągnął prześcieradło z powrotem
w dół. - Podziwiałem widok.
Zaróżowiła się i ułożyła na brzuchu.
- O, nie. - Przesunął dłonią po łagodnym wgłębieniu jej pleców,
ciągnąc prześcieradło. Kiedy ścisnął lekko jej pośladki, jej oczy
pociemniały z pożądania.
- Jesteś nienasycony - mruknęła.
100
RS
- Powiedz, że mam przestać, to przestanę. - Zsunął rękę niżej.
Zamknęła oczy i przeciągnęła się jak kotka.
- Jeszcze się zastanowię.
Zaśmiał się i zajął badaniem jej długich nóg. Zmusił się do
cierpliwości. Kochali się w nocy, kiedy wyczerpani padli na łóżko. Ale
odkąd po raz pierwszy kochali się przy ognisku, zawsze było to
pośpieszne, desperackie. Chciał, żeby tym razem było inaczej.
Pochylił się i przycisnął wargi do jej ramienia. Zadrżała pod nim, ale
kiedy chciała się odwrócić, przycisnął ją nogą do materaca. Pocałował jej
szyję, rozkoszując się gładką skórą.
- Ciii - szepnął, delikatnie kąsając płatek ucha. Grace wtuliła twarz w
poduszkę, by stłumić jęk. To,co robił Rand, było najbardziej zmysłową,
najcudowniejszą rzeczą, jakiej doznała. Jego wargi na jej ramionach i szyi
doprowadzały ją do szaleństwa. Znalazł właśnie wyjątkowo wrażliwy
punkt. Najwyrazniej mu się nie spieszyło.
- Rand, proszę...
Ukląkł nad nią okrakiem, wciskając ją mocniej w materac. Wplątał
palce w jej włosy. Jej całe ciało drżało z pragnienia. Drugą ręką gładził ją
po ramionach i szyi. Dotyk jego szorstkiej dłoni na wrażliwej skórze dawał
nieopisany skutek. Nie mogła się ruszyć, ale nie przerażało jej to, tylko
jeszcze bardziej podniecało. Należała do niego. Całkowicie.
Pochylił się i znowu pocałował jej kark, a wolną rękę wsunął pod jej
ciało, by objąć pierś. Odnalazł sutek i potarł palcami. Grace czuła, że Rand
też jest podniecony, i myślała, że zaraz oszaleje z pożądania. Poruszała się
pod nim, prosiła, ale on zdawał się nie dostrzegać jej niecierpliwości.
101
RS
Potem jego dłoń zsunęła się z jej piersi na brzuch i jeszcze niżej.
Wykrzyknęła i wygięła się w łuk. Gładził ją, aż łkała z rozkoszy.
Powiedział coś, chociaż nie była w stanie tego zrozumieć. Nagle
leżała na plecach, a on był wewnątrz niej. Przywarła do niego, wyginając
ciało, a potem objęła go mocno rękami i nogami.
Wpadła w otchłań, pociągając go za sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]