[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wanie się naszym losem - odrzekła Prunełla. - Zapewne już wkrótce wróci pan
do Londynu i zapomni o Stodbury.
- Kto pani powiedział, że wybieram się do Londynu?
- Z tego, jak opisał pan mój dom, wnoszę, że pański nie jest bardziej interesu-
jący i zabawny.
- Wprost przeciwnie, mój dom bardzo mnie zajął -odpowiedział hrabia. - Jest
w nim dużo do zrobienia.
Właśnie mijali wioskę i w oddali widać już było dom Prunelli.
- Czy zechce mi pani pomóc, czy też będziemy nadal się ze sobą spierać?
- Wybór należy do pana.
R
L
T
- Już mnie znużyła ta ciągła walka na słowa.
Prunella spojrzała na niego zdumiona.
- Walka? - zapytała.
- Nie jestem aż tak tępy, żeby nie zauważyć, że pani mnie nie lubi i mną gar-
dzi - rzekł. - Jakby pani tylko czekała, aż popełnię jakiś niewybaczalny grzech,
żeby ' pani mogła obrazić się na mnie.
- To nieprawda! - zawołała Prunella. - A taka przesada nie poprawi naszych
stosunków.
- Nie przypuszczałam nawet, że jakiekolwiek więzy nas łączą! - zauważył
hrabia.
Odniosła wrażenie, jakby toczyli pojedynek i że to ona rozpoczęła tę walkę, a
on ją podjął bez wahania.
- Wydaje mi się, milordzie, że pan przesadza - rzekła. -Chcę panu pomóc w
załatwieniu spraw ludzi z pańskiego majątku, a w zamian za to chciałabym, żeby
pan pomógł mi w moich kłopotach z pańskim siostrzeńcem Pascoe Lowesem.
Możemy chyba załatwić te dwie sprawy bez uciekania się do walki?
- To, co pani proponuje, to wieczne skakanie sobie do gardła - rzekł. -1 mu-
szę pani powiedzieć, moja cnotliwa Prunello, że zachowuje się pani tak wobec
mnie, odkąd tylko wróciłem do majątku. - Chciała coś powiedzieć, ale jej nie po-
zwolił. - Gdyby pani umiała być ze sobą szczera, toby pani zauważyła, że moje
winy z czasów, kiedy była pani jeszcze dzieckiem, dodaje pani do win swojej
matki, co jest moim zdaniem bardzo nie w porządku. - Pod wpływem jego słów
Prunella spuściła głowę, a on mówił dalej nieco spokojniejszym i delikatniej-
R
L
T
szym tonem: - Może byśmy tak zawarli rozejm? Ja potrzebuję pani, a pani po-
trzebuje mnie. Mogłoby to stanowić podstawę do mniej napiętych stosunków niż
dotychczas. Czy się pani zgadza?
Wyciągnął rękę i Prunella nie wiedząc, co mu odpowiedzieć, podała mu dłoń.
Zdjęła rękawiczki jeszcze podczas wizyty u niani i dotychczas była zbyt pochło-
nięta rozmową, żeby je założyć. Kiedy ścisnął jej dłoń, poczuła jego siłę, a jed-
nocześnie ogarnęło ją dziwne uczucie, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczyła.
- Przykro mi, że byłam dla pana niemiła, milordzie. Mówiąc to czuła, że jej
słowa przypominają sposób
mówienia Nanette. Zdawało jej się, że gdyby spojrzała na hrabiego, dostrze-
głaby w jego oczach wyraz zwycięstwa. Tymczasem hrabia odezwał się bardzo
cicho.
- Mnie również jest bardzo przykro, że nie jestem taki, jak pani oczekiwała.
W tym momencie podjeżdżali właśnie pod dom. Hrabia uniósł rękę Prunelli i
pocałował ją.
R
L
T
ROZDZIAA 4
Jadąc z Naneette w stronę Winslow Hall, Prunella doświadczała niemiłego
uczucia zażenowania, którego przyczyn nie mogła dociec. Być może, krępowało
ją spotkanie z hrabią po ich wczorajszej rozmowie, lecz najprawdopodobniej by-
ło to onieśmielenie własnym wyglądem.
Mimo energicznych protestów z jej strony Nanette zmusiła ją do przymierze-
nia kilku modnych sukien, żeby wybrać najbardziej odpowiednią.
- Nie ruszę się nigdzie ubrana w białą suknię niczym panna na wydaniu! -
oświadczyła twardo. - Mam już prawie dwadzieścia dwa lata i jak mi powiedzia-
łaś w gniewie, niewiele mi brakuje, żebym została starą panną.
- Powiedziałam tak dlatego, że mi dokuczyłaś - broniła się Nanette. - Jesteś
wprawdzie starsza ode mnie, ale czasem wydaje mi się, że to ja mam większe
doświadczenie. Wyjeżdżałam przecież na pensję, a poza tym byłam w Londynie.
Prunella pomyślała, że siostra ma rację. Nanette potrafiła prowadzić zręczną
światową konwersację, czego czasami jej zazdrościła. A ona nigdzie nosa nie
wytknęła poza wioskę Stodbury. Suknie, które proponowała jej Nanette, były
piękne, eleganckie i musiały kosztować astronomiczne sumy.
- Spodziewałam się, że będziesz zaszokowana moją ekstrawagancją -
oświadczyła Nanette - ale chrzestna matka powtarzała mi wielokrotnie, że liczy
R
L
T
się pierwsze wrażenie i że nigdzie mnie nie zabierze, dopóki nie będę ubrana jak
na dziedziczkę niemałej fortuny przystało.
- Uważam, że jej sposób rozumowania jest niegodny prawdziwej damy - po-
wiedziała Prunella. - Nasza mama zawsze mówiła, że dżentelmeni i damy nigdy
nie rozmawiają o pieniądzach.
Nanette wybuchnęła śmiechem.
- Jeśli to nawet prawda, to nie dotyczy nas, mieszkanek Stodbury. - Znów się
zaśmiała, a potem dodała: -Odkąd tylko przyjechałam do domu, o niczym innym
się tu nie rozmawia jak o pieniądzach potrzebnych na remont Winslow Hall. A
tymczasem w Londynie ludzie wciąż oceniają się nawzajem, ile też są warci,
choć zwykle czynią to szeptem.
- Ja wolę oceniać ludzi biorąc pod uwagę ich charaktery - rzekła Prunella.
Nanette krzyknęła radośnie i klasnęła w dłonie.
- O to właśnie prosiłam cię, gdy chodziło o Pascoe Lowesa. Jego charakter
jest bez zarzutu, jest miły, grzeczny, układny, a jedyną jego wadą jest to, że nie
ma pieniędzy.
Prunella poczuła, że wpadła we własne sidła! Rozmowa z Nanette przypomi-
nała pojedynek toczony z hrabią. Uświadomiła sobie nagle, że jej autorytet wo-
bec siostry maleje. To sprawiło, że nie zgodziła się założyć białej sukni, żeby nie
wyglądały jak rówieśniczki.
- Czy zdecydowałaś się na białą ze srebrnymi ozdobami? - zapytała Nanette
przyglądając się zawartości szafy, w której wisiały suknie, jedna piękniejsza od
drugiej.
R
L
T
Prunella potrząsnęła przecząco głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]