[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obejrzał się. Stała w progu z butelką w ręce i przyglą
dała mu się z rozbawieniem i troską.
- Udało mi się.
Zdołał wtłoczyć drugą rączkę do rękawka.
- Założyłeś tyłem na przód - oznajmiła Raina podcho-
dząc bliżej.
- Umiem założyć koszulkę - bronił się. - Codziennie to
robię. Metka z tyłu.
- Mówiłam o pieluszce.
- Aha.
Przyjrzał się pieluszce. Więc na tym polegał problem.
- I byłoby prościej, gdybyś najpierw wkładał jej koszul
kę przez głowę, a dopiero potem na rączki. Ona jest bardzo
łagodna, ale i jej cierpliwość ma swoje granice.
W życiu każdego mężczyzny przychodzi chwila, gdy
trzeba przyznać się do porażki, pomyślał Lucian z rezyg-
nacją. Właśnie nadszedł taki moment.
- Sam bym do tego doszedł - mruknął, odsunął się i
przepuścił Rainę do stołu.
- Pewnie tak. Rzecz w tym, że dziesięciolatki nie noszą
już pieluszek - odparła z uśmiechem.
76
S
R
- Bardzo śmieszne. - Odgarnął włosy z czoła. - Na
pewno nauczyłbym się do tego przed jej drugimi, no, naj
wyżej trzecimi urodzinami.
Patrzył w milczeniu, jak szczupłe palce Rainy zręcznie na-
prawiają wyrządzone przez niego szkody. Gdy wzięła do ręki
śpioszki, już wiedział, że bez jej pomocy nie dałby sobie ra-
dy.
- Czyli odziedziczyła mój charakter? - zapytał, podczas
gdy Raina zakładała Emmie miękkie śpioszki z flaneli.
Spojrzała na niego pytająco.
- Mówiłaś, że ma łagodne usposobienie.
W tym momencie Emma zacisnęła wargi i wydała z siebie
pełen drwiny dzwięk, po czym cicho beknęła.
- Rzeczywiście jest kilka podobieństw - odparła Raina
z uśmiechem.
Emma zaczęła gaworzyć. Lucian nie był w stanie po-
wstrzymać uśmiechu. Zdaje się, że dziś sporo się śmiał - za
każdym razem, gdy patrzył na córkę.
Na swoją córkę.
To słowo było dla niego wciąż obce, ale sama Emma już
nie. Został na kolację, potem bawił się z dziewczynką na dy-
wanie w salonie. Miał już wcześniej do czynienia z dziećmi,
ale nigdy nie był pod takim urokiem. Fascynowało go
wszystko, co robiła Emma. Od sięgania po grzechotkę do sia-
dania. Jego zdaniem, to dziecko było genialne.
- Czas iść do łóżeczka, myszko.
Raina wzięła Emmę na ręce, pogłaskała ją po policzku, po
czym sięgnęła po butelkę.
- Mógłbym? Pozwoli mi to zrobić? - zapytał Lucian.
77
S
R
- Nie jestem pewna. %7ładen mężczyzna jej dotąd nie kar-
mił.
Te słowa sprawiły Lucianowi niezmierzoną przyjem-
ność. Nie mógł znieść myśli o tym, że jakiś inny facet
mógłby trzymać na rękach jego córkę. Dziwne - wiedział,
zaledwie od dwunastu godzin wiedział, że jest ojcem, a już
zrobił się wyjątkowo zaborczy w stosunku do swojego
dziecka.
I w stosunku do matki dziecka też.
Raina podała mu najpierw Emmę, potem butelkę.
- Usiądz na fotelu bujanym.
Małe piąstki Emmy zaciskały się na butelce. Popiski-
wała cichutko i bez oporów piła mleko. Przez cały czas nie
spuszczała oczu z Luciana.
Raina wyłączyła górne światło. Zostawiła tylko lamp-
kę z Kubusiem Puchatkiem na komodzie.
- Powinna zasnąć, zanim opróżni butelkę - powiedziała
cicho i ruszyła w stronę drzwi. - Połóż ją na plecach i przy-
kryj kocykiem.
- Zostań, Raino. - Lucian kiwnął głową w stronę tabo-
retu stojącego obok fotela. - Usiądz koło nas. Opowiedz mi
o Emmie.
Zawahała się, po czym podeszła i usiadła.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Wszystko. - Spojrzał na dziecko. Miało coraz cięższe
powieki. - Ile ważyła, jak się urodziła? Co lubi? Czy śpi
spokojnie przez całą noc? Czy jest zdrowa? Co...?
- Spokojnie, spokojnie. - Raina powstrzymała go ru-
chem ręki. - Nie pytaj o wszystko na raz.
Emma spała słodko w jego ramionach. Siedzieli razem
w pogrążonym w półmroku pokoju i Raina odpowiadała po
78
S
R
kolei na pytania. Zachichotał, gdy mu opowiedziała, jak
Emma skrzywiła się pierwszy raz, gdy jadła groszek.
Zmarszczył brwi, gdy usłyszał o reakcji alergicznej na an-
tybiotyk, którym leczono infekcję jej ucha. Tak bardzo
chciałby wtedy być z nimi, gdy różne rzeczy działy się po
raz pierwszy. Pierwszy uśmiech, pierwszy wybuch śmie-
chu, pierwszy kęs jedzenia.
Z każdym pytaniem Emma stawała się coraz bardziej
jego dzieckiem.
Gdy położył ją w łóżeczku, wiedział już, że nie ma od-
wrotu. Emma jest jego dzieckiem, jego córką.
I będzie nosiła jego nazwisko.
79
S
R
ROZDZIAA SIDMY
- Stój. Tak, dokładnie tam. Nie, trochę w lewo.
Raina zdusiła jęk i posłusznie przesunęła się w lewo.
- Czekaj, czekaj, zatrzymaj się. Tak, teraz dobrze. Pro-
szę
o uśmiech.
Jeśli usłyszy to słowo jeszcze raz, to chyba zacznie
krzyczeć. Ale i tak się uśmiechnęła. Zrobiłaby wszystko,
żeby tylko jak najszybciej mieć to za sobą.
Zwieżo upieczony ojciec z nowiutkim aparatem foto-
graficznym to niebagatelna kombinacja.
Lucian zjawił się godzinę temu, zabrał ją i Emmę do
ogrodu za domem, rozłożył koc na skąpanym w słońcu
trawniku, po czym zabrał się do robienia zdjęć. Zużył już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]