[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo w swym życiu miłosnym nigdy nie była śmiała, nie wiedziała nawet, co to może znaczyć.
Nagle czuje jakby podmuch wiatru: przemarsz w przyśpieszonym tempie starych emigracyjnych
snów, starych lęków: widzi nadbiegające kobiety, które ją otaczają i wznosząc kufle z piwem z per-
fidnym śmiechem, uniemożliwiają ucieczkę; jest w sklepie, gdzie inne kobiety, sprzedawczynie,
rzucają się na nią, ubierają ją w sukienkę, która na jej ciele przemienia się w kaftan bezpieczeństwa.
Przez dłuższą chwilą stoi oparta o balustradę, po czym się prostuje. Wypełnia ją pewność, że uci-
eknie, że nie pozostanie dłużej w tym mieście; ani w mieście, ani w życiu, które to miasto dla niej
tka.
Idzie i mówi sobie, że dzisiaj odbywa wreszcie swój pożegnalny spacer, na który ongiś się nie
wybrała; że nastąpił wreszcie moment Wielkiego Pożegnania z miastem, które kocha ponad
wszystkie, które jest gotowa utracić raz jeszcze, bez żalu, aby zasłużyć na własne życie.
38
Kiedy komunizm odszedł z Europy, żona Josefa nalegała, żeby pojechał odwiedzić swój kraj.
Chciała mu towarzyszyć. Ale umarła i mógł myśleć o swym nowym życiu tylko z nieobecną. Usiło-
wał przekonać siebie, że jest to szczęśliwe życie. Czy jednak można mówić o szczęściu? Tak, o
szczęściu, które niczym drżący, kruchy promień przenikało jego ból, ból pogodzenia, spokojny i ni-
eustanny. Przed miesiącem, niezdolny otrząsnąć się ze smutku, wspomniał słowa zmarłej: nie poj-
echać tam byłoby z twej strony czymś nienormalnym, nieusprawiedliwionym, byłoby wręcz czymś
wstrętnym"; istotnie, powiedział sobie, podróż, do której tak bardzo go nakłaniała, mogłaby teraz
przyjść mu z pomocą; odciągnąć go choć na kilka dni od własnego życia, które tak go bolało.
Podczas gdy przygotowywał się do podróży, nieśmiała myśl przemknęła mu przez głowę: a
gdyby został tam na zawsze? W końcu mógłby być weterynarzem równie dobrze w Czechach, jak
w Danii. Dotąd wydawało mu się to nie do pomyślenia, niemal zdradą tej, którą kochał. Ale zapytał
siebie: czy to doprawdy byłaby zdrada? Skoro obecność jego żony jest niematerialna, dlaczego by
miała się wiązać z materialnością jednego miejsca? Czy nie mogłaby być z nim w Czechach równie
dobrze, jak w Danii?
Wyszedł z hotelu i jezdzi bez celu samochodem; je obiad w wiejskiej gospodzie; pózniej idzie
polami; małe dróżki, głogi, drzewa, drzewa; dziwnie wzruszony spogląda na zalesione wzgórza na
horyzoncie i przychodzi mu myśl, że za jego życia Czesi byli gotowi umrzeć dwa razy, aby ten wi-
dok dalej do nich należał: w 1938 chcieli się bić z Hitlerem i kiedy ich sprzymierzeńcy, Francuzi i
Anglicy, im przeszkodzili, byli zrozpaczeni. W 1968 Rosjanie najechali kraj i znowu chcieli się bić;
skazani na podobną kapitulację, znowu popadli w rozpacz.
Być gotowym oddać życie za kraj: wszystkie narody poznały tę pokusę ofiary.
Przeciwnicy Czechów również ją znali: Niemcy, Rosjanie. Ale to są wielkie narody. Ich patri-
otyzm jest odmienny: unosi ich sława, znaczenie, powszechna misja. Czesi kochali ojczyznę nie
dlatego, że była chwalebna, lecz dlatego, że była nieznana; nie dlatego, że była wielka, lecz dlatego,
że była mała i nieustannie zagrożona. Patriotyzm Czechów wyrażał się w ogromnym współczuciu
dla ich kraju. Duńczycy są podobni. Nie przypadkiem Josef wybrał na emigrację mały kraj.
Patrzy ze wzruszeniem na pejzaż i mówi sobie, że dzieje jego Czech w ostatnim półwieczu są
fascynujące, jedyne, niezwykłe i że brak zainteresowania nimi świadczyłby o ograniczeniu umys-
łowym.
Nazajutrz rano spotka się z C. Jak żył przez cały ten czas, gdy się nie widzieli? Co myślał o ros-
yjskiej okupacji kraju? I jak przeżył koniec komunizmu, w który wierzył niegdyś szczerze, uczci-
wie? Jak jego marksistowskie wykształcenie przyjęło powrót kapitalizmu, oklaskiwanego na całej
ziemi? Czy się buntuje? Czy może porzucił swe przekonania? A skoro tak, czy jest to dla niego dra-
matem? I jak inni się wobec niego zachowują? Słyszy głos swej bratowej, polującej na winnych,
która z pewnością chciałaby go zobaczyć w trybunale, z kajdankami na rękach. Czy N. nie oczeku-
je, iż Josef mu powie, że przyjazń istnieje wbrew wszelkim grymasom Historii?
Jego myśl powraca do bratowej: nienawidziła komunistów, gdyż podważali święte prawo do
własności. A mnie podważyła moje święte prawo do obrazu. Wyobraża sobie obraz na ścianie swe-
go domu z cegieł i nagle ze zdziwieniem zdaje sobie sprawę, że ta robotnicza dzielnica, ten czeski
Derain, to dziwactwo Historii byłoby w jego domu intruzem. Jak to możliwe, że pragnął zabrać go
z sobą! Tam, gdzie mieszka ze swą zmarłą, na ten obraz nie ma miejsca. Nigdy jej o nim nie wspo-
minał. Ten obraz nie ma nic wspólnego z nią, z nimi, z ich życiem.
Pózniej myśli: jeśli taki obraz może zaburzyć jego wspólne życie ze zmarłą, o ileż bardziej burz-
liwa byłaby stała, natrętna obecność całego kraju, kraju, którego nigdy nie widziała!
Słońce schodzi za horyzont, Josef jedzie samochodem drogą prowadzącą do Pragi; wokół umyka
pejzaż, pejzaż jego małego kraju, dla którego ludzie gotowi byli umrzeć, i wie, że istnieje coś jeszc-
ze mniejszego, co woła jeszcze bardziej o jego współczującą miłość: widzi dwa fotele zwrócone ku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]