[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w nim podejrzenia, że niezależnie od tego, ile prób przejdzie, nadal nie pozwolą mu
zobaczyć Groma. Może nawet wcale go tu nie było.
A Może Piekielny Krzyk już nie żyje?
Ale w głębi duszy czuł, że jeśli nawet tak jest, woli tu zginąć niż wrócić do życia jako
niewolnik Blackmoore a.
- Jaka jest następna próba? - spytał cicho. Widział po ich reakcji, że jego spokój
wywiera duże wrażenie na wszystkich obecnych.
- Próba woli - powiedział Iskar i na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
Machnął ręką, a wówczas zjawił się ork niosący na plecach coś, co na pierwszy rzut
oka wydawało się ciężkim workiem. Kiedy jednak rzucił go na ziemię, okazało się, że jest to
ludzkie dziecko, związany i zakneblowany chłopiec.
- Wiesz, co to jest? - spytał Iskar.
- Dziecko, ludzkie dziecko - odpowiedział zaskoczony Thrall. Chyba nie spodziewają
się, że będzie walczył z chłopcem?
- Chłopiec. Chłopcy wyrastają na zabójców orków. To nasi wrogowie. Jeśli
rzeczywiście zostałeś potraktowany biczem i kijem i pragniesz zemsty na tych, którzy
uczynili z ciebie niewolnika i dali ci imię podkreślające twoją niską pozycję, możesz teraz się
zemścić. Zabij to dziecko, zanim dorośnie na tyle, by zabić ciebie.
Oczy chłopca rozszerzyły się ze strachu, ponieważ Iskar mówił to wszystko w języku
ludzi. Kręcił się i wydawał z siebie stłumione przez knebel jęki. Ork, który przyniósł chłopca,
kopnął go w brzuch. Dziecko skuliło się, cichutko pojękując;
Thrall spojrzał na Iskara. Na pewno nie mówi tego poważnie.
- To nie jest wojownik - stwierdził - i to nie jest honorowa walka. Myślałem, że orki
ponad wszystko cenią swój honor.
- Tak jest - zgodził się Iskar - ale w przyszłości to dziecko będzie stanowić zagrożenie
dla twojego ludu.
- Ale to jeszcze dziecko! - wykrzyknął Thrall. - Kto może wiedzieć, kim stanie się w
przyszłości? Znam wioskę, z której pochodzi. Mieszkają tam rolnicy i pasterze. %7łyją z tego,
co wyhodują, z roślin i zwierząt. Ich broń służy tylko do polowania na zające i jelenie, a nie
na orki.
- Ale istnieje duża szansa, że jeśli znów ruszymy na wojnę, ten chłopiec będzie stał w
pierwszym szeregu i atakował któregoś z nas toporem, pragnąc jego krwi - odrzekł Iskar. -
Chcesz zobaczyć Groma czy nie? Jeśli nie zabijesz dziecka, możesz być pewien, że nie
opuścisz żywy tej jaskini.
Chłopiec cicho łkał. Thrall natychmiast przypomniał sobie rozstanie z Tarethą i jej
płacz. Pomyślał także o tym, jak jego widok przeraził małą dziewczynkę w wiosce.
Potem przywołał w myślach przystojną, pełną pogardy twarzy Blackmoore a i tych
wszystkich ludzi, którzy pluli na niego, nazywając go potworem, zielonoskórym albo i
jeszcze gorzej.
Ale to wszystko nie usprawiedliwia morderstwa z zimną krwią. Thrall podjął decyzję.
Upuścił zakrwawiony topór na ziemię.
- Jeśli w przyszłości to dziecko podniesie na mnie broń - powiedział, starannie
dobierając słowa - zabiję je na polu bitwy. I to bez wahania, gdyż będę wiedział, że walczę za
swój lud. Ale nie zabiję związanego dziecka, które leży bezradne u moich stóp, choć jest
człowiekiem. Jeśli to oznacza, że nigdy nie zobaczę Groma, to trudno, niech tak będzie. Jeśli
zaś znaczy, że muszę walczyć z wami wszystkimi i zostać pokonany, powtórzę: niech tak
będzie. Wolę raczej zginąć niż zrobić coś tak ohydnego i niehonorowego.
Rozłożył szeroko ręce i czekał na atak. Iskar westchnął.
- Szkoda - powiedział - ale sam wybrałeś swój los. - Uniósł dłoń.
W tym momencie nieruchome, chłodne powietrze przeszył straszliwy krzyk. Odbijał
się echem od ścian jaskini i rezonował, docierając aż do szpiku kości i wywołując ból uszu.
Zza skóry zakrywającej wejście do jednej z jaskiń wyszedł wysoki ork o czerwonych oczach.
Takiego osobnika Thrall jeszcze nigdy nie widział.
Na plecy orka spływały gęste, splątane czarne włosy. Każde z jego wielkich uszu było
przebite w kilku miejscach, co przypominało Thrallowi Sierżanta, i migotało w nich ponad
tuzin okrągłych kolczyków. Skórzany czarno- czerwony strój dziwacznie kontrastował z
zieloną skórą, a kilka przyczepionych do niego łańcuchów kołysało się wraz z każdym
ruchem ciała orka. Jego szczęka, w tej chwili otwarta szerzej niż Thrallowi wydawało się to
możliwe, wyglądała jak pomalowana na czarno. To on wydawał z siebie te straszliwe
odgłosy. Thrall pomyślał, że Grom Piekielny Krzyk nie bez przyczyny zyskał swój
przydomek.
Wreszcie wrzask ucichł i Grom odezwał się:
- Nigdy się tego nie spodziewałem!
Podszedł do Thralla i wpatrzył się w niego oczami barwy płomienia, w których
zdawało się tańczyć coś czarnego i przerażającego. Thrall uznał, że jego słowa są pogardliwe,
ale nie miał zamiaru dać się zastraszyć. Wyprostował się, aby podkreślić swój imponujący
wzrost, i już otworzył usta, by odpowiedzieć na słowa Groma, lecz wódz mówił dalej.
- Skąd wiesz, co to jest miłosierdzie, Thrallu z Durnholde? Skąd ty to wiesz?
Orki zaczęły cicho rozmawiać między sobą, wyraznie zdezorientowane. Iskar ukłonił
się.
- Szlachetny Piekielny Krzyku - zaczął - myśleliśmy, że pojmanie tego dziecka cię
zadowoli. Spodziewaliśmy się...
- Ja raczej spodziewałbym się, że jego rodzice przyjdą za nim do naszej kryjówki, ty
głupcze! - krzyknął Grom. - Jesteśmy odważnymi i dumnymi wojownikami, a w każdym
razie kiedyś tacy byliśmy. - Zadrżał jak w gorączce, i Thrall pomyślał, że wódz jest bardzo
zmęczony. Ale to wrażenie znikło tak szybko, jak się pojawiło. - Nie zabijamy dzieci. Mam
nadzieję, że ten, kto złapał szczeniaka, miał na tyle rozumu, by zasłonić mu oczy?
- Oczywiście, panie - odpowiedział Rekshak, sprawiając wrażenie obrażonego.
- W takim razie zabierzcie go z powrotem tam, gdzie go znalezliście. - Piekielny
Krzyk podszedł do dziecka i wyjął z jego ust knebel. Chłopiec był zbyt przerażony, by
krzyczeć. - Posłuchaj mnie, mały człowieku. Powiedz swoim, że złapały cię orki, ale
postanowiły nie robić ci krzywdy. Powiedz im - tu spojrzał na Thralla - że okazaliśmy ci
miłosierdzie. Niech nie próbują nas odnalezć, gdyż wkrótce stąd odejdziemy. Zrozumiałeś?
Chłopiec pokiwał głową.
- Dobrze. - Teraz Piekielny Krzyk zwrócił się do Rekshaka. - Zabierz go z powrotem.
I to już! A kiedy następnym razem znajdziecie ludzkie szczenię, zostawcie je w spokoju.
Rekshak pokiwał głową. Z wściekłością wziął chłopca za rękę i zmusił go do wstania.
- Rekshak! - Szorstki głos Groma zabrzmiał ostrzegawczo. - Jeśli sprzeciwisz się
moim rozkazom i chłopcu stanie się krzywda, dowiem się o tym. I nie wybaczę ci.
Rekshak skrzywił się.
- Jak sobie życzysz, panie. - Wciąż ciągnąc za sobą chłopca, zaczął wspinać się
jednym z krętych tuneli prowadzących do wyjścia z jaskini.
Iskar wyglądał na zdezorientowanego.
- Panie - zaczął mówić - ten Thrall to niewolnik Blackmoore a! Zmierdzi ludzmi,
szczyci się swoim strachem przed zabijaniem...
- Nie boję się zabijać tych, którym to się należy - warknął Thrall. - Ale nie chcę
zabijać tych, którzy na to nie zasługują.
Piekielny Krzyk wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu Iskara, a potem drugą na
ramieniu Thralla, jakby w ten sposób chciał ich zbliżyć do siebie.
- Iskar, przyjacielu - powiedział cicho - widziałeś, że kiedy ogarniała mnie żądza
zabijania, brodziłem we krwi aż po kolana i zabijałem ludzkie dzieci. Ale co nam dała ta
walka? Zciągnęła na nas tylko nieszczęścia. Jesteśmy poniżeni i pokonani, nasi bracia
przebywają w obozach i nawet nie potrafią się uwolnić, nie mówiąc już o wojowaniu. Długo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]