[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Cześć - odrzekła i odczekała chwilę.
Rick milczał i postanowiła iść jednak do siebie.
- Dobranoc.
Zrobił ruch, jakby chciał ją zatrzymać.
- Natalie... ja...
Zatrzymała się na drugim stopniu i znowu spojrzała
na niego pytajÄ…co.
- Tak? SÅ‚ucham.
Przestąpił z nogi na nogę.
- Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? - za
pytał.
138
Już miała powiedzieć nie", bo po tym, jak się ostat
nio zachowywał, nie spodziewała się niczego miłego,
ale dla dobra sprawy skinęła głową.
- Dobrze.
Rick odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- UsiÄ…dzmy w salonie.
Zmarszczyła brwi. O co mu może chodzić? Rick
uśmiechnął się znowu.
- Nie bój się, nie ugryzę.
Parsknęła nerwowym śmiechem, sztywno przekro
czyła próg i skierowała się w stronę kanapy. Rick za
siadł w fotelu naprzeciwko. Widać było, że nie wie,
od czego zacząć. Spojrzał na swoje dłonie złożone na
oparciu fotela.
Natalie poszła w ślad za jego wzrokiem. Miał ba
dzo ładne ręce, szczupłe i silne, o starannie opiłowa-
nych paznokciach.
- Przemyślałem sobie pewne sprawy - zaczął.
- Jakie? - spytała z nadzieją i natychmiast spuści
ła oczy. - Policzyła w myślach do pięciu i spokojniej
szym już tonem powtórzyła. - Jakie sprawy?
- Wiem, że ostatnio byłem wobec ciebie... nie
uprzejmy.
Zmusiła się do podniesienia wzroku.
- To prawda. Zachowywałeś się jakoś... dziwnie.
Rick wyprostował się w fotelu.
- Zbyt pochopnie oceniłem twoje zachowanie
w sprawie tego telefonu do Londynu.
Skinęła głową.
- To prawda.
139
- Niewłaściwie reagowałem na różne drobiazgi, jak
ten kubek w zlewie, Newsweeek" czy ostatnio...
Przez moment szukał właściwego słowa.
- Moja bielizna - podpowiedziała mu.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Właśnie. Zachowywałem się niegrzecznie, bo nie
chciałaś dać mi szansy, a ja bardzo tego pragnąłem.
Dlatego...
- Dlatego tak się dąsałeś?
- Mężczyzni się nie dąsają. Tak czy inaczej, bardzo
ciÄ™ przepraszam.
Zupełnie jakby widziała swojego ojca. Jake takim
samym tonem przepraszał dziś rano jej matkę. Przeła
mywał się z takim trudem i wysiłkiem, jakby od tego
zależały losy świata. Ogarnęła ją nagła irytacja. Wszy
scy faceci sÄ… tacy sami.
Rick wyczytał w jej oczach dezaprobatę.
- Nie przyjmujesz moich przeprosin? - spytał
z niepokojem.
Tym razem zabrzmiało to lepiej i życzliwiej. Mimo
to przez chwilę miała ochotę trochę utrudnić mu za
danie za wszystko, co przez niego wycierpiała. Cóż
by to jednak dało?
- Przyjmuję - odparła z godnością. - Przyjmuję
twoje przeprosiny.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem, czym również
przypomniał jej ojca, i nagle poczuła się bardzo zmę
czona. Zwróciła wzrok w stronę okna, za którym czaił
siÄ™ mrok.
- Natalie, co ci jest? Przecież widzę, że coś cię drę-
140
czy. - Uśmiechnął się. - Coś poważniejszego niż moje
gderanie.
Z zupełnie niezrozumiałego powodu poczuła, że ma
ochotę mu się zwierzyć. Chce mu wyznać wszystko.
Opowiedzieć o matce, o ojcu i o jego niepokojącym
zachowaniu. Chce się przed nim otworzyć. Przypo
mniała sobie dzień, kiedy po raz pierwszy wypłynęli
razem na jezioro. Opowiedziała mu wtedy o swoim
dzieciństwie, o siostrach i o zerwaniu z Joelem. Już
wtedy zachowała się zupełnie jak nie ona. Natalie For
tune nigdy nie zwierzała się mężczyznom. To oni się
jej zwierzali.
- Powiedz mi, Natalie.
- Rick, ja...
W jego niebieskich oczach dostrzegła cierpliwość
i zrozumienie. Ricka naprawdÄ™ interesuje jej los.
Potrząsnęła głową. Jej lokator nie ma nic wspólnego
z rodzinnymi kłopotami.
Rick czekał jeszcze przez chwilę, a potem spuścił
wzrok. Teraz znowu patrzył na swoje ręce.
- Dobrze, nie musisz. Niedługo wyjedziesz.
- Za pięć dni - szepnęła.
Skinął głową.
- Chciałbym, żebyśmy przez ten czas byli...
Nie mógł znalezć właściwego słowa i Natalie mu
podpowiedziała:
- Przyjaciółmi?
Skrzywił się.
- Strasznie to banalnie zabrzmiało.
- W takim razie może lepiej powiedzieć, że dobrze
141
by było, gdyby przez ten czas łączyły nas przyjazne
stosunki".
Przez chwilę milczał.
- Od biedy może być - przyznał potem. - Ale coś
mi się wydaje, że mówisz to bez przekonania.
Nie zamierzała ukrywać prawdy.
- Tak, mam pewne wątpliwości.
- Dlaczego?
Natalie starannie dobrała słowa.
- Mimo że to ja sama użyłam określenia przyjazne
stosunki", nie mogę powstrzymać się od obaw, że to
może niezupełnie bezpieczne rozwiązanie.
Rick wytrzymał jej spojrzenie.
- Jestem gotów zapewnić ci całkowite bezpieczeń
stwo.
Nie skomentowała, więc dodał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]