[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mateusz na migi pokazali sobie, że naprzód gościa spoić wypada. Gospodarz miał w tym na-
wet rachubę, bo czując potrzebnym darować mu konia, sądził, że gdy pijanemu konie swoje
pokaże, Bałabanowicz może z pochwałami do mniej kosztownego się uczepi.
Zaczęła się żywa rozmowa, w której po większej części komisarz pani Doroty, brał tylko
udział kiwaniem głowy i wykrzyknikiem:
Samo z siebie, panie dobrodzieju!
Było to jego przysłowie.
A! szanownaż to osoba pani podkomorzyna rzekł sędzia.
Samo z siebie! odpowiedział Bałabanowicz. Osoba pobożna, regularna, poczciwa!
Cóż to za przykładne prowadzi życia, od czasu owdowienia!
Samo z siebie! rzekł znowu komisarz.
Jak się ona poświęca wychowaniu swojej siostrzenicy! Pan Bałabanowicz na te słowa
spojrzał wilczo na sędziego i poruszył się na krześle, jakby go co upiekło.
Będzie też to doskonała żona, komu ją Bóg da! dołożył sędzia.
Bałabanowicz, który już sobie podpił, zapomniawszy się uśmiechnął i kiwnął głową, jakby
mówił: jestem w domu; potem zaczął się bawić rzemykiem swojej laski.
Ja tu ciągnął sędzia mrugając na pana Mateusza zrobiłem, przyznam ci się, maleńki
projekcik?
Hm? Cóż to takiego? spytał skąpiec popijając, jak gdyby się jeszcze nie domyślał.
At! projekcik szwatostwa! Chciałbym pannę Annę wydać za pana Mateusza. Mnie się
zdaje, że w tym by nic nie było dziwnego?
Samo z siebie! odpowiedział kłaniając się i śmiejąc podpiły.
Pan Mateusz chłopiec młody, przystojny, b e n e n a t u s e t p o s s e s s i o n a t u s24,
uczciwy, dobrze się prowadzący, dbający o fundusz! byłaby to dla panny Anny partia stosow-
na; nieprawdaż?
Samo z siebie! samo z siebie!
24
bene natus et possessionatus (łac.) dobrze urodzony i zamożny
25
Wiedząc ja o zachowaniu pana dobrodzieja w domu pani podkomorzyny, chciałbym dla
pana Mateusza zaskarbić sobie dobre jego słowo i wyrozumieć przezeń, czyli to do skutku
przyjść może?
Tu i pan Mateusz zbliżył się, zaczęto ściskać się, pan Bałabanowicz mruczał i kłaniał się
niziuchno obiecując wszystko a wszystko.
A jakże, jakże wołał oblężony komisarz ja wszystko, co tylko ode mnie zleży, uczy-
nię! Ale bardzo chętnie! z całego serca! Bardzo bym się ucieszył! Samo z siebie! Nieskoń-
czenie mi będzie przyjemnie, jeśli w czym użytecznym być potrafię.
Niech pan będzie pewien mojej wdzięczności rzekł w końcu Mateusz przy pierw-
szym widzeniu uczułem taki szacunek dla pani podkomorzyny i dla panny Anny, że nie kryję
się z tym, jakbym sobie życzył, żeby projekt pana sędziego przyszedł do skutku. Wiem ja, że;
pan dobrodziej masz w tym domu zaufanie: chciej że tam przy okoliczności słówko za mną
powiedzieć.
A pan Bałabanowicz ciągle stojąc na trzęsących się nogach i poprawując peruki, którą
zsuwał prawie na oczy odkrywając z tyłu łysinę, powtarzał:
Z całego serca! panie dobrodzieju! z całej duszy! Niech pan dobrodziej będzie pewien!
Nie omieszkam! Samo z siebie! Za tak zacnym obywatelem! Samo z siebie.
Nareszcie wynurzywszy się posiadali. Bałabanowicz, był tęgo podpiły, jak się pokazywało
z oczu, które nabrawszy niezwyczajnego blasku, jeszcze się zdawały zmniejszać co chwila i
już tylko jak dwie drobniutkie gwiazdy na niebiosach na czerwonej twarzy jaśniały.
Powoli sędzia zaczął zwracać rozmowę na konie.
A już kto znawca i amator, to pan Bałabanowicz! rzekł. W całym sąsiedztwie nie ma
takiego konesera25.
Aaska to pańska! odrzekł uśmiechając się napiły. At! człek się to niby zna i lubi.
Któż by znów koni nie lubił! rzekł pan Mateusz. Ja zawsze z upodobaniem zatrud-
niałem się nimi! mam nawet stadko, mogę powiedzieć, niebrzydkie.
Pan dobrodziej ma stado? zapytał oblizując się Bałabanowicz.
A jeśli pan ciekawy, każę wpędzić na dziedziniec; od takiego znawcy dobrze posłyszeć
zdanie, co też powiesz o moich konikach.
Ale to subiekcja26!
Nic, nic! konie tu są blisko, każę zaraz przypędzić. Hej! jest tam który? Słyszysz, przy-
pędzić tu stado przed ganek.
Zaraz, panie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]