[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No dobrze, muszę to z siebie wyrzucić. - Irenę spojrzała Jessice w oczy.
- Ale obiecaj, że się nie obrazisz.
Jessica uśmiechnęła się. - Najlepsza przyjaciółka nie może mnie obrazić.
A teraz opowiadaj.
- Okay. A więc po pierwsze, ty i Peter kochacie się i jesteście dla siebie
stworzeni. Och, wiem, wiem, że Peter bywa nieznośny! - Irenę podniosła
obronnym gestem ręce, gdy Jessica chciała coś powiedzieć - Ale, Jess, on
tyle przeżył. Może powinnaś okazać mu więcej cierpliwości. Powinnaś
spróbować zrozumieć go. - Spojrzała badawczo na Jessice.
Jessica zaczerpnęła powietrza, zanim odpowiedziała. - Więc ja mam być
cierpliwa! Irenę, byłam tak cierpliwa, jak jeszcze nigdy. Ale nasze poglądy
na... na wszystko bardzo się różnią.
RS
71
- Ale nie w zasadniczej kwestii, jestem tego pewna. Wiem, że jego
podejście do kobiet to jedno wielkie uprzedzenie. Ale, Jess, przecież on się
w ten sposób broni przed kolejną życiową klęską.
- Jeżeli chodzi o mnie, to nie mam zamiaru burzyć jego muru obronnego.
- Jessica pomyślała z goryczą, że o niej nikt nie myśli. Jej uczucia zupełnie
się nie liczyły!
- Pomyśl jeszcze o tym, Jessico. Zostaw mu trochę czasu. Musi dojść do
siebie.
- Irenę, on jest przeciwny temu, na co tak długo pracowałam! Przecież on
nie znosi lekarek! Uważa, że kierujemy się głównie emocjami i przez to nie
możemy zostać dobrymi fachowcami. Gdyby to od niego zależało, to
wszystkie kobiety ustawiłby w kuchni, przy garnkach. - Uśmiechnęła się
smutno. - Nie, żebym nie lubiła gotować, ale nie mogę pozwolić, żeby mi
ktoś wmawiał, że tylko do tego się nadaję, bo jestem kobietą.
- Chyba tego nie powiedział?
Jessica nie odpowiedziała, a Irenę nie nalegała.
- Wiem, to wszystko jest takie trudne - powiedziała po chwili. - Ale Jess,
przecież się kochacie! I wierz mi, że nie jesteś pierwszą kobietą walczącą o
miłość swego życia. Czasami trzeba dużo cierpliwości i wyrozumiałości...
Pomyśl, nie zawsze ma się taką szansę. Czasami można jej w ogóle nie
dostać od losu.
Głęboko w duszy, Jessica przyznała rację przyjaciółce. Ale teraz nie
mogła już się wycofać...
RS
72
Rozdział 13
Jessica zajęła w autobusie miejsce przy oknie i wyjrzała na zewnątrz. Był
jeszcze wczesny ranek, ale miasto już się obudziło.
Ludzie spieszyli się do pracy. W płaszczach przeciwdeszczowych i pod
parasolami, mokli w strumieniach deszczu. Co za okropny dzień,
westchnęła z obrzydzeniem Jessica.
Gdy w połowie tylko zapełniony autobus wyjechał za miasto, deszcz
jeszcze przybrał na sile, a niebo jeszcze bardziej pociemniało. O dach i boki
pojazdu uderzały kulki gradu. Zrobiło się tak ciemno, że nie można było
prawie niczego zobaczyć. Nastrój Jessiki pogorszył się jeszcze bardziej.
Autobus jechał na południe. Wydawało się, że pogoda wkrótce się
polepszy, bo czasem wyglądał jakiś promyk słońca zza chmur, ale niestety
zaczął padać śnieg.
Jessica obserwowała zafascynowana płatki śniegu. Tego dnia, kiedy po
raz pierwszy spotkała Petera, także padał śnieg. Zobaczyła go znowu przed
sobą - wysokiego i przystojnego - i serce jej zaczęło bić żywszym rytmem.
Przypomniała sobie, jak Peter zapytał, czy jest Czerwonym Kapturkiem czy
Królewną Znieżką. Szkoda, że nie spotkała Petera na swojej drodze przed
kilkoma laty. Wtedy losy ich miłości potoczyłyby się inaczej. Mieliby
szansę...
W autobusie było ciepło. Jessica wyjęła jakieś czasopismo i przewróciła
kilka stron, ale nie mogła się skoncentrować na lekturze. Myśli jej nadal
krążyły wokół Petera.
Nie wolno jej było kochać tego mężczyzny. Musiała o nim zapomnieć.
W Ozarce przyjdzie jej to tym łatwiej, że nie będzie musiała ciągle na
niego patrzeć. Zmusiła się do myślenia o ciotce. I ojej operacji. Będzie się o
nią troszczyła, tak jak to robiła ciocia, gdy Jessica była małą dziewczynką.
Zrobiło się już wpół do pierwszej. Przejechali już większą część drogi i
kierowca zapowiedział półgodzinny postój w najbliższej miejscowości.
Starsza pani, która tam wsiadła, przedstawiła się jako Lilly Baker i zajęła
miejsce koło Jessiki. Dodała, że mieszka w okolicy Ozarki.
Jessica poznawała już znajome strony. Droga wiodła wśród wielkich
dębów, teraz w śnieżnych czapach.
- Ależ tu pięknie, prawda? - spytała sąsiadka Jessiki. - Lubię wracać do
domu.
Ja też - pomyślała Jessica.
- Zaraz będziemy na miejscu - rzekła sąsiadka i spytała Jessice:
- Czy ktoś po panią wyjdzie?
RS
73
- Tak. Spodziewam się. O, widzę Rosalię, naszą sąsiadkę. Kobiety
wysiadły z autobusu i pożegnały się.
- Rosalie! - Jessica objęła na powitanie dawno nie widzianą sąsiadkę. -
Jakże się cieszę, że cię widzę!
Lucinda czekała już przed domem. Podziękowała Rosalie za
przywiezienie Jessiki i otworzyła ramiona dla ukochanej dziewczynki.
- Ciociu, ciociu, jak to dobrze być znowu w domu!
Azy pojawiły się w oczach Lucindy. Przytuliła bratanicę mocno do
siebie. - Kochanie, to cudownie, że przyjechałaś. Tak się cieszę! Wchodz
szybko do środka, bo na pewno jesteś zmęczona po tak długiej podróży.
Pomogę ci wnieść bagaże.
- W żadnym wypadku! - Jessica schwyciła walizkę i torbę podróżną i
weszła do środka.
Zaniosła rzeczy do swojego starego pokoju, w którym się nic nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]