[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nas tylko troje przeciwko całemu plemieniu Charity.
Przed garażem Vic spojrzał na stosik ekwipunku, który przygotował dla nas Ranulf.
- Vic nie powinien używać kołka - stwierdził Ranulf, gdy podeszliśmy bliżej. Mało
prawdopodobne, żeby to przeżył.
- Poczułbym się urażony, gdyby nie to, że masz absolutną rację.
Ranulf uniósł dużą puszkę benzyny do zapalniczek i plastikową zapalniczkę.
- Spróbuj wywołać pożar, wtedy wampiry będą mu siały się rozproszyć.
- Ale to niebezpieczne - zaprotestowałam. - Dla Balthazara i Lucasa także.
- Zgadzam się, że ogień to środek ostateczny. - Podał puszkę i zapalniczkę Vicowi, po
czym wrócił do garażu.
- Hej, tu mamy masę rzeczy! - zawołałam i podniosłam ogrodniczą tyczkę, którą
dałoby się użyć przeciw ko wampirom. Znalazłeś mnóstwo broni, Ranulf. Ruszajmy!
- To nie jest przydatne - rzucił irytująco spokojnie i cofnął się o kilka kroków,
trzymając wielki topór na długim trzonku Zanim zdążyłam zapytać, cisnął nim w najbliższe
drzewo. Topór zawirował w powietrzu i wbił się w pień tak głęboko, że prawie słyszałam, jak
drewno jęknęło. Trzonek wibrował jeszcze przez chwilę Vic i ja patrzyliśmy osłupiali. Ranulf
rzekł z satysfakcją:
- Topór jest przydatny.
- Gdzie się nauczyłeś takich rzeczy? - spytał Vic.
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że wikingowie złupili moją wioskę i zabrali mnie ze
sobą? - Teraz Ranulf mówił do Vica. Nigdy wcześniej nie słyszałam tej historii. - Wszyscy
młodzi ludzie u wikingów uczyli się walczyć.
- Więc to dlatego tak dobrze ci idzie w World of Warcraft - stwierdził Vic.
Mieliśmy po swojej stronie wikińskiego wojownika. Może więc mimo wszystko nam
się uda.
Vic dojechał na pełnym gazie do McCrory Plaza Six; na szczęście okazało się, że to
niedaleko. Kino było okazałe jak to w Riverton, do którego Lucas i ja poszliśmy na pierwszą
randkę. Ale tu nie było kurtyny z czerwonego aksamitu ani rzezbionych w drewnie ozdób.
Rozległy, przysadzisty budynek stał pośrodku wielkiego parkingu, w którego spękanym
asfalcie rosła trawa. Zapuszczona budowla i ponura okolica wyglądały na miejsce, którym
małe dzieci mogłyby się straszyć w Halloween.
- Zostań na zewnątrz - zwróciłam się do Vica, gdy wysiedliśmy z samochodu. Ranulf
szedł przodem, z toporem przerzuconym przez ramię. - Jeśli usłyszysz, że któreś z nas cię
woła, podpalaj. Jeżeli usłyszysz... Nie wiem, cokolwiek innego, dzwoń na policję. Ranulf i ja
nie bardzo możemy się zwrócić do nich po pomoc. Ale ty możesz.
- Jestem gotowy. - Vic wyglądał na przerażonego, ale mocno ścisnął w dłoni puszkę z
benzyną. Wiedziałam, że w żadnym wypadku nie zostawi przyjaciół w kłopotach.
Szybko cmoknęłam Vica w policzek i pobiegłam za Ranulfem.
Myślałam, że zakradniemy się cicho do środku, ale Ranulf po prostu otworzył z
rozmachem spękane szklane drzwi i odłamki szyby posypały się z brzękiem na podłogę. Zza
opustoszałego stoiska wyłoniła się postać o długich, splątanych włosach.
- Co się dzieje? - spytała wampirzyca, najwyrazniej zastanawiając się, dlaczego inny
wampir zabłąkał się tutaj.
Ranulf z całej siły cisnął toporem, w mgnieniu oka odcinając jej głowę. Krzyknęłam
zaskoczona i mój krzyk odbił się echem w całym budynku. Odwrócił się do mnie, marszcząc
brwi.
- Krzyki nie są przydatne.
- Przepraszam!
Zaczęły się pojawiać wampiry, zaalarmowane hałasem - dwaj, potem trzej... Wszyscy
tłoczyli się w holu. Dwaj najpotężniejsi rzucili się na Ranulfa, który był uzbrojony i stanowił
większe zagrożenie, lecz on powalił ich jednym zamachem. Topór wbił się w podłogę
roztrzaskując stare płytki i obok moich stóp przetoczyła się głowa wampira.
- Ty! - Jakiś wampir ruszył w moją stronę i z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że to
Shepherd. Nie miał już rdzawych dredów, w ogóle włosów, podobnie juk uszu. Ogień tak
straszliwie okaleczył mu twarz, że rysy jakby się rozpłynęły, a skóra przybrała odrażający
kolor rozgotowanego mięsa. - To ty wznieciłaś pożar.
Jego odrażające spojrzenie przeraziło mnie... Na mniej więcej dwie sekundy, nim coś
sobie uświadomiłam. Chwila, ja już jestem martwa. Niewiele może mi zrobić.
- Powinieneś był nas wypuścić, kiedy miałeś szansę - powiedziałam, siłując się z
zapięciem bransoletki.
- Kiedy ja miałem szansę? - Shepherd pokręcił głową. - Musisz się jeszcze sporo
nauczyć.
- Ty też.
Kiedy skoczył na mnie, upuściłam bransoletkę na podłogę i wbiłam dłoń - teraz
widmową - w pierś Shepherda.
To było uczucie podobne do zanurzenia przemarzniętej ręki w ciepłej wodzie -
poczułam równocześnie gorąco i zimno. Moja dłoń przenikała przez kolejne warstwy,
odrażająco wyraznie wyczuwalne - skórę, żebra, serce, kręgosłup. Shepherd szarpnął się
gwałtownie i zesztywniał, szarpiąc się bezskutecznie rękoma za pierś, która rozpadała się
wokół mojej ręki w niebieskawy pyt.
Chciał się wyrwać, a ja rozpaczliwie pragnęłam się go pozbyć, ale wiedziałam, że
muszę wykorzystać swoją przewagę.
- Powiedz mi, gdzie jest Lucas!
- Na górze - jęknął. - W... kabinie... projekcyjnej... Cofnęłam rękę i Shepherd osunął
się na podłogę.
Podniosłam bransoletkę. Teraz wystarczyło, że się na niej skoncentrowałam, i
natychmiast odzyskiwałam cielesną postać.
W tym momencie do holu wkroczył chwiejnie Balthazar. Spomiędzy włosów ciekła
mu strużka krwi, ubranie miał poszarpane, ale w obu rękach trzymał kolki i wyglądało na to,
że zwyciężył we wszystkich walkach, w jakich brat udział. Kiedy mnie zobaczył, wstrzymał
oddech.
- Bianca? - wykrztusił.
- Pomóż Ranulfowi! - krzyknęłam. Ranulf przy drzwiach, z lekkim uśmiechem na
twarzy, opędzał się od czterech wampirów, ale nie wiedziałam, jak długo wytrzyma.
Balthazar rzucił się do niego. Pobiegłam dalej.
- Lucas! Lucas, gdzie jesteś? %7ładnej odpowiedzi.
Znalazłam schody prowadzące do kabiny projekcyjnej i wbiegłam po nich na górę,
przeklinając każdy stopień i fakt, że jeszcze nie kontroluję swoich mocy nu tyle, by móc po
prostu pojawić się u boku Lucasa. Kiedy byłam już prawie na miejscu, usłyszałam ich głosy.
- Dlaczego się nie poddasz? - W głosie Charity brzmiał autentyczny smutek. - Teraz,
kiedy nie masz już Bianki, co takiego ci zostało, o co warto walczyć?
Lucas nic nie odpowiedział.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]