[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyglądała tak dziwnie. To dlatego, że nosiła wyraz, jakiego na niej nigdy wcześniej nie
widziałam. Przynajmniej nie u Kenny'ego. Wyraz rezygnacji. - Nic nie powiem Lilly.
Lilly! O Boże! Ostatnia osoba na świecie, której chciałabym powiedzieć, co czuję do
Michaela!
Może jeszcze nie było za pózno. Może jeszcze istniała jakaś szansa, że uda mi się...
Ale nie. Nie mogłam go okłamywać. Po raz pierwszy w życiu nie umiałam się zdobyć
na kłamstwo.
- Kenny - powiedziałam. - Tak mi przykro.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że już za pózno biec do łazienki dla dziewczyn:
właśnie się rozpłakałam. Głos mi się załamał, a kiedy podniosłam ręce do twarzy, zrobiły się
mokre od łez.
Zwietnie. Płakałam na oczach wszystkich uczniów Liceum imienia Alberta Einsteina.
- Kenny - powtórzyłam, pociągając nosem. - Ja uczciwie zamierzałam ci powiedzieć. I
naprawdę cię lubię. Ja tylko ciebie... nie kocham.
Kenny miał bardzo bladą twarz, ale się nie rozpłakał - w przeciwieństwie do mnie.
Dzięki Bogu. W gruncie rzeczy udało mu się nawet lekko uśmiechnąć tym dziwnym,
zrezygnowanym uśmiechem i powiedział, potrząsając głową:
- No, no. Ale jazda. To znaczy, kiedy pierwszy raz o tym pomyślałem, powiedziałem
sobie: niemożliwe. Nie Mia. Ona nie zrobiłaby tego najbliższej osobie. Ale... No cóż, to
chyba wiele wyjaśnia. To znaczy, jeśli chodzi o nas.
Nie mogłam mu już dłużej patrzeć w oczy. Czułam się jak robak. Gorzej niż robak, bo
robaki z punktu widzenia środowiska naturalnego są szalenie potrzebne. Czułam się jak...
Jak...
Jak muszka owocowa.
- Ja już od dłuższego czasu podejrzewałem, że jest ktoś jeszcze - ciągnął Kenny. -
Nigdy... No cóż, nigdy nie odwzajemniałaś moich uczuć w taki sam sposób, kiedy... No
wiesz, kiedy...
No wiem. Kiedy się całowaliśmy. Miło z jego strony, że poruszył tę kwestię właśnie
tu, w sali gimnastycznej, przy całej szkole.
- Wiedziałem, że nic nie mówisz, bo nie chcesz zranić moich uczuć - dodał Kenny. -
Taką jesteś właśnie dziewczyną. I dlatego odkładałem zaproszenie cię na bal - przyznał. - Bo
stwierdziłem, że mi odmówisz. Z tego powodu, że - no wiesz - lubisz kogoś innego. To
znaczy, wiem, że nigdy byś mnie nie okłamała, Mia. Jesteś najbardziej uczciwą osobą, jaką w
życiu spotkałem.
HA! %7łartował sobie ze mnie? JA? Uczciwa? Najwyrazniej nie miał zielonego pojęcia
o moich nozdrzach.
- Dlatego wiedziałem, jak bardzo musisz być w środku rozdarta. Uważam tylko, że
powinnaś jak najszybciej powiedzieć o tym Lilly - stwierdził Kenny bardzo poważnie. -
Zacząłem podejrzewać, no wiesz, już w restauracji. A jeśli ja się domyśliłem, inni też się w
końcu domyśla. A przecież nie chciałabyś, żeby się o tym dowiedziała od kogoś trzeciego.
Podniosłam rękę, chcąc sobie otrzeć łzy rękawem, ale zatrzymałam się w pół gestu i
wgapiłam się w niego.
- W restauracji? W jakiej restauracji?
- No wiesz - odparł Kenny ze zmieszaną miną. - Tego dnia, kiedy poszliśmy do
Chinatown. Ty i on siedzieliście obok siebie. Zmialiście się bez przerwy... Wyglądało na to,
że jesteście bardzo zaprzyjaznieni...
Chinatown? Ależ Michael nie poszedł wtedy z nami do Chinatown...
- I wiesz - powiedział Kenny. - Nie ja jeden zauważyłem, że on ci zostawiał te róże
przez cały zeszły tydzień.
Zamrugałam oczami. Prawie go nie widziałam przez łzy.
- C - co?
- No wiesz. - Rozejrzał się i zniżył glos. - Borys. Zostawiał dla ciebie te róże. Mia, daj
spokój. Jeśli chcesz ciągnąć to za plecami Lilly, to jedna sprawa, ale...
Wrócił mi szum w uszach, którego dostałam tuż po przeczytaniu wiersza Michaela.
BORYS. BORYS PELKOWSKI. Mój chłopak właśnie ze mną zrywa, bo wydaje mu się, że
mam romans z BORYSEM PELKOWSKIM.
BORYSEM PELKOWSKIM, któremu jedzenie zawsze zostaje w aparaciku
ortodontycznym.
BORYSEM PELKOWSKIM, który nosi swetry wetknięte do spodni.
BORYSEM PELKOWSKIM, chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki.
O Boże. Po co ja się w ogóle urodziłam?
Usiłowałam mu wyjaśnić. No wiecie, powiedzieć prawdę. %7łe Borys nie jest moją
skrywaną miłością, tylko moją Tajemniczą Znieżynką.
Ale Tina rzuciła się naprzód, złapała mnie za rękę i powiedziała:
- Wybacz, Kenny. Mia musi teraz na chwilę odejść.
A potem zaciągnęła mnie do łazienki.
- Muszę mu wyjaśnić - powtarzałam co chwila jak wariatka i usiłowałam wyrwać się z
jej uścisku. - Muszę mu powiedzieć. Muszę mu powiedzieć prawdę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]