[ Pobierz całość w formacie PDF ]
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
62
Wmiędzyczasie zdjął marynarkę i rzucił ją na fotel. Potem
ściągnął krawat, zwinął wkulkę i też nimrzucił.
- Więc powiedz mi nareszcie.
- Zostawił jednegodolara mamie i po jednymdolarze dla
nas.
Cole zmarszczył się.
- Nibynie powinno mnie todziwić, ale... do diabła. - Po-
stukał palcami woparciekrzesła. - Czykiedykolwiekmogli-
śmy liczyć na niego wjakiejś sprawie? Retoryczne pytanie
- dodał, wstając. - Niewysilaj się, żebyna nieodpowiedzieć.
Więc wszystkozostawił Lili?
- Nie. Jego udziały wkorporacji Ashton-Lattimer dostał
Walker Ashton.
- Cholera - powiedział Cole, pocierając głowę. - Obecnie
nie są tak wiele warte. Ich cena giełdowa bardzo się waha
od chwili, gdywynikła sprawa jegopierwszegomałżeństwa,
a przedtemmałegoJacka.
- Akcje odzyskają swoją cenę - stwierdził Eli. - Dwadzieś-
cia tysięcypowędrowałodoCharlotte Ashton.
- Biorąc pod uwagę wielkość majątku, to niedużo. Pew-
nie jej nie lubił.
- Chyba, jakdlaniego, mawsobiezbyt wielekrwi Siuksów.
- Acoz resztą majątku?
- Ziemia, winnice, wytwórnia win i pieniądze mają być
podzielone międzyLilę i troje dzieci.
- Tomnie nie dziwi. Dziwi mnie reszta.
- Walker to jego pupilek. Powiedział mi, że nie powinie-
nembył tamprzychodzić, a Trace Ashton zagroził, że mnie
wyrzuci.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
63
- Uderzyłeś kogoś? - spytał z zainteresowaniemCole.
- Zachowywałemsię idealnie. Ale jeszcze jedno słowo ze
stronyTracea i bymmuprzyłożył. Prawdę mówiąc, żałowa-
łem, że nie powiedział tegojednegosłowa.
- Całe szczęście - mruknął Cole. - Nie czas na przepy-
chanki, kiedypolicja poszukuje mordercy.
- Mamniepodważalne alibi. Pracowałemcałą noc z Ran-
dym. Niech mnie Trace zostawi wspokoju.
Cole wzruszył ramionami.
- On tu pociebienie przyjdzie, a tynie masz interesu, że-
byjezdzić doich posiadłości.
- Lila Ashton przegnała kiedyś stamtąd Mercedes i Jillian,
taksamojakwygnała Annę i małego, gdychcieli poznać ro-
dzinę. Spencer i Lila nie chcieli mieć nic wspólnegoz Gran-
tem. Coza ludzie! - Eli obrócił się dobrata. - Cole, dzwonię
donaszego adwokata. Musimyspróbować obalić testament.
- Dlaczego?
Eli popatrzył na niegozezłością.
- Dlaczego? Jak możesz pytać, do cholery? Chcesz, żeby
temu skurwysynowi uszło tona sucho?
- Niczegoz jegomajątku niechcę ani nie potrzebuję - od-
powiedział Colez namysłem. - Poradziliśmysobiebez niego
i jegopieniędzyi możemydoskonale radzić sobie dalej. Idz,
wsadz ten swój gorący łebpod zimną wodę. Wogóle niepo-
trafisz rozsądnie myśleć.
- Nie, niepotrafię - odwarknął Eli. - Dałemsię wamwszyst-
kimprzekonać, żebysię niestarać oodzyskaniemajątkuma-
my, alewedługmnieSpencer niemógł odziedziczyć majątku
dziadka, skorojegomałżeństwoz mamą byłonieważne.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
64
Cole skrzywił się.
- Wiesz, co się z tymwiąże. Mama nie chce już więcej
skandali.
- Przetrwamyje. Ajeśli idzie otestament, zaskarżymygo,
bo jesteśmyrodziną Spencera. Czy namsię topodoba, czy
nie, mamywżyłachjegokrew.
Colespojrzał naniegospodprzymkniętychpowiek.
- Musimytoomówić zcałą rodziną.
- Może jeszcze zawołasz Granta, Annę, wszystkichkrew-
nych i powinowatych i zamieścisz informację na tablicy
ogłoszeń? - Eli niemógł opanować złości doupartegomłod-
szegobrata.
- Owszem, mamzamiar wszystkichpowiadomić, żeby się
zachować odpowiedzialnie.
- Proszę bardzo, zaproś ich- złagodniał wkońcu, przy-
znając wduchu, że Cole na ogół zachowujesię racjonalnie.
- Zwołajmynaradę rodzinną.
Colespojrzał nazegarek.
- Jillianszkoli terazgrupę turystówna temat win, Merce-
des jest chyba wswoimgabinecie, a mama i ojciec wdomu.
Zbiorę ich, jak tylkoJillianskończy.
- Shannonmożezanią skończyć.
- Zobaczymy- odparł Cole, zabierając się dodzwonienia.
Po jakimś czasie zwrócił się do brata. - Dobra, spotykamy
się wbiblioteceza pół godziny. Jilliandotegoczasuskończy,
więcbędziecałarodzina, opróczSetha. Odpowiada ci to?
- Niezgadzaszsię zemną?
Cole potarł kark.
- Poprostuchcę, żebyśmytodokładnieprzemyśleli, za-
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
65
nim zrobimy coś, czego potem będziemy żałowali. Zgadzam
się z mamą, że niepotrzebna namta walka. Mamy teraz
świetne życie wwinnicachLouret.
- Znowu pozwolimy się Spencerowi wykiwać. Ten jego
cholerny testament doprowadza mnie do pasji. Nie rozu-
miem, comamydostracenia.
- Aja nie wiem, co możemy zyskać. Nie sądzę, żebyśmy
mogli podważyć testament.
- Tomuszą rozstrzygnąć nasi prawnicyi sąd.
- Pococi to?Rozumiem, żeTracei Walker cię zdenerwo-
wali, aleniemieli wpływuna to, cozrobił Spencer, taksamo
jakmy. Ajuż Paigei MeganAshtonnapewnoniezrobiłyni-
czego, żebynas skrzywdzić.
- Wygląda na to, że wszystko sprowadza się do mojej
nienawiści do Spencera. Dobra, będę za pół godziny
wbibliotece.
- Uspokój się dotegoczasu!- poradził muCole.
Potrzydziestuminutachzłość munieprzeszła, więcspa-
cerował pobibliotece, przypatrując się swojej rodzinie.
Lucas, wdżinsachi granatowej koszuli, siedział opiekuń-
czoobok Caroline na sofie. Jilliani Mercedes rozmawiały
ostrategii marketingowej dla Louret. Obie siostrymiałyjas-
nobrązowewłosy, Mercedes kręcone, aJillianfalujące. Eli wi-
dział rodzinne podobieństwo, ale może tylko dlatego, że znał
je takdobrze.
Dopokojuwszedł Colei zamknął za sobą drzwi. Siedzą-
ca wfoteluDixierozpromieniła się na widokmęża. Eli za-
uważył toi na moment zapomniał otestamencie, takimpo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]