[ Pobierz całość w formacie PDF ]
terstwa. Koszty udokumentowane w notesie Caleba
i skrzynie z amunicją były tego najlepszym dowodem.
Po chwili znalazła coś, co jej się spodobało. Glock
9 mm, podobny do jej ulubionego, który musiała zo-
Niepokonana 77
stawić w domu. Jedyne, co udało jej się skutecznie ukryć
w bagażu, to mały, ale grozny damski pistolet zrobiony
specjalnie dla SPEAR.
Nie zdążyła się jeszcze nacieszyć ciężarem zgrabnego
pistoletu w dłoni, kiedy Tommy wyrwał go jej z ręki.
To ja tu zajmuję się bronią. Proszę mi wskazać, na
co ma pani ochotę, ja go naładuję i pani dam. Proszę
wpisać się do księgi, a ja przygotuję amunicję.
Posłusznie zrobiła, co jej kazał. Kątem oka zauważyła
rozbawienie na twarzy Caleba.
Tommy odpowiada za całą naszą broń.
Jest bardzo skrupulatny.
Wpisując się do wskazanej księgi, przy okazji rzuciła
okiem na widniejące w niej podpisy. Najwyrazniej
każdy, kto danego dnia trenował, wpisywał każdorazowo
pobranie i zdanie pistoletu, Tommy zawsze jako pierw-
szy. Strona, na którą patrzyła, miała u góry dzisiejszą
datę. Niby to przez nieuwagę zrzuciła księgę na podłogę,
zarabiając kolejną reprymendę Mahoneya. Jąkając prze-
prosiny, podniosła ją i, szukając właściwej strony, obej-
rzała kilka poprzednich. Z widniejących na nich dat
zorientowała się, że tę procedurę Braterstwo stosuje od
samego powstania. Nie zdążyła zapamiętać wielu na-
zwisk, ale zauważyła, że nazwiska Caleba i Sutherlanda
pojawiały się kilkakrotnie.
Wyczuła raczej, niż zobaczyła, że Caleb stanął za nią,
usunęła się więc, żeby i on mógł się podpisać.
Potem poprowadził ją korytarzem na strzelnicę. Jak
wszystko w siedzibie Braterstwa, była pierwszej klasy.
Mieściła dwanaście stanowisk, każde z automatyczną
kontrolą celności. Tylko na skrajnym prawym pasie
ćwiczył jakiś człowiek, poza tym byli sami.
78 Kylie Brant
I co ty na to?
Super odparła swobodnie. Często masz czas,
żeby poćwiczyć?
Przychodzi tu na tyle często, by służyć przykładem
naszym ludziom. To Tommy odezwał się za jej
plecami. Dobrze wyposażona armia na nic się nie zda
bez wyszkolenia, prawda, generale?
Caleb skinął tylko głową i przyjął podany mu przez
Tommy ego pistolet. Z wprawą odbezpieczył go i przeła-
dował. Była to beretta, podobna do tej, którą wyjął
z biurka w dniu jej przyjazdu.
Tommy wręczył obojgu ochronne słuchawki na uszy
i wrócił do siebie. Rachel podeszła do jednego z wolnych
stanowisk i nacisnęła dzwignię. Jakieś dwieście metrów
przed nią pojawiła się plansza z ludzką sylwetką. Caleb
zajął stanowisko obok. Oboje nałożyli słuchawki i zajęli
pozycje. Czując potęgę trzymanego w dłoni glocka,
Rachel od razu wyładowała cały magazynek. Prosto
w twarz postaci. Przysunęła planszę, zsunęła słuchawki
i z triumfalnym uśmiechem spojrzała na Caleba. Na
twarzy postaci dziury po kulach z jej pistoletu wyrysowa-
ły oczy, nos i szeroko uśmiechnięte usta.
No, no Caleb aż gwizdnął z podziwem.
Ale coś mi się wydaje, że ten glock trochę ściąga.
Glock? Niemożliwe. To chyba raczej problem
z twoim nadgarstkiem. Między strzałami opuszczasz go
o ułamek centymetra.
Nie mógł jej bardziej urazić.
Nigdy w życiu nie opuszczałam nadgarstka!
Może i nie, ale teraz tak. Caleb spokojnie nałożył
słuchawki i ustawił sobie cel. Dobre pięćdziesiąt metrów
dalej niż ona.
Niepokonana 79
Kiedy wystrzelił cały magazynek, ściągnął bliżej tar-
czę. Z satysfakcją, ale i dziwnym rozczarowaniem stwier-
dziła, że papier przedziurawiony jest tylko w kilku
miejscach.
Trafiłeś tylko trzy razy.
Czyżby?
Dopiero kiedy tarcza była tuż przy nich, zrozumiała,
że zle go oceniła. Owszem, częściowo miała rację, na
czole sylwetki były tylko trzy otwory. Ale jeden z nich
był większy od pozostałych. Kilka jego kul przeszło
dokładnie w tym samym miejscu.
Teraz to ona gwizdnęła.
No, no! Jestem pod wrażeniem.
Caleb uśmiechnął się skromnie i oddał broń czekają-
cemu już Tommy emu.
Zazwyczaj staram się trochę inaczej wywrzeć wra-
żenie na kobietach, ale w twoim przypadku każdy sposób
jest dobry.
Wyszli w milczeniu.
O tak, zrobił na niej wrażenie. Wrażenie bardzo
niebezpiecznego człowieka.
Rozdział szósty
Tej nocy śnił jej się ojciec. Miała znów czternaście lat,
była w Waszyngtonie i mrużyła oczy od słońca. Były to
pierwsze prawdziwe wakacje jej rodziny i nie mogła się
doczekać, kiedy zobaczy te wszystkie widoki i zabytki,
o których czytała. Zamiast tego tkwiła wraz z matką
w tłumie obcych ludzi, chcących choć rzucić okiem na
dwóch polityków, którzy odwiedzili ich kraj, by podpisać
bezprecedensowy układ pokojowy.
Jak realistyczne były to obrazy...
Dzisiejszej nocy znów widziała we śnie, jak długie
czarne limuzyny przystają, wokół aut biegają ochronia-
rze, drzwi się otwierają... Dziennikarze wykrzykują pyta-
nia w stronę uśmiechniętych polityków machających do
tłumu... Napór tłoczących się ciał...
Potem nagła zmiana obrazu, tak samo jak przed
czternastoma laty... Głośne strzały z broni maszynowej...
wrzaski ludzi... panika... i najbardziej żywe wspomnienie
syczący, triumfalny szept matki... jej palce zaciśnięte
na ramieniu Rachel, kiedy jeden z polityków upadł na
ziemię.
Rachel we śnie aż się wzdrygnęła. Była teraz tak samo
bezradna jak wtedy. Tylko że wtedy to nie był sen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]