[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszelkich jego postaciach. Trochę to sprzeczne z opiniami Jana Dudy o twórczości naszego wielkiego pisa-
rza Dionizego Kwapisza. Nieprawdaż?
Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Pan mi zabiera cenny czas, bawiąc się w jakieś podchody...
Czyżby? przerwałem mu. Ustalenie czarno na białym, że to, co mówię, to prawda, nie zabierze
mi więcej niż czterdzieści osiem godzin. Wystarczy telefonogram do opolskich Odcieni". Niechże się pan
przestanie bronić w tak bezsensowny sposób. By pokazać panu, że jestem do tej rozmowy dobrze przygoto-
wany, powiem może, jaki jest stan rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego numer 1515-30645-170-4...
Skurczył się w sobie. Milczał.
Czy rozumiemy się? spytałem. Muszę przyznać, że spodziewałem się sensowniejszej linii
obrony.
Przed czym mam się bronić? Co pan mi zarzuca? Posługiwanie się pseudonimem w działalności pu-
blicystycznej? To śmieszne! wyraznie odzyskiwał równowagę.
Ma pan rację, to rzeczywiście śmieszne: redaktor naczelny wysoko notowanego pisma krytycznolite-
rackiego jest w gruncie rzeczy marnym fraszkopisem, zbijającym na tym kokosy. Co więcej ów naczel-
ny, mieniący siebie zwolennikiem krytyki otwartej, bezkompromisowej, okazuje się być dyspozycyjnym
krytykiem panegirystą, wychwalającym pod niebiosa twórczość dawno wyeksploatowanego średniego lite-
rata o licznych zasługach". Ma pan rację, redaktorze Dumała, to rzeczywiście jest śmieszne!
Pan nie ma prawa tak mówić! Dążenie do tego, by w krytyce literackiej ferowano sądy dorównujące
naukom ścisłym, sądy nieomylne i sprawdzalne to utopia. Literatura i krytyka to dyscypliny artystyczne.
Człowiek nie jest doskonały, a zresztą dochodzi tu jeszcze sprawa smaku literackiego. Powieści Kwapi-
sza cieszą się niewątpliwym i obiektywnie sprawdzalnym uznaniem...
Jak wiele innych podobnych przerwałem mu. Pan zdaje się zapominać, gdzie żyjemy. Nigdzie
bardziej niż tu dobra prasa i poczytność, czy szerzej: popularność, nie mają tak dwuznacznego charakteru.
Zresztą dajmy temu spokój. Pan jest po prostu nieuczciwy, redaktorze, w najbardziej bezpośrednim tego sło-
wa znaczeniu- I to mnie interesuje znacznie bardziej niż pańska względność kryteriów. Chcę tylko wiedzieć,
jak daleko sięga granica pańskiej nieuczciwości. Dlaczego pan zabił Pawła Niewczasa?
Zatrząsł się na dzwięk tych słów. .
Ja?!!! Ja miałem zabić Niewczasa?!! To koszmarna pomyłka! Dlaczego miałbym to zrobić?
Bo gdyby pan tego nie zrobił, byłby pan za jakiś czas skończony. Skończony pod każdym względem.
Za przyczyną Niewczasa, rzecz jasna.
A to dlaczego?
Bo Niewczas przejrzał pańskie gierki, i to na wszystkich płaszczyznach. Skandal, wywołany ujaw-
nieniem informacji, jakie uzyskał, zatoczyłby szerokie kręgi.
O czym pan mówi? O jakich informacjach?
Nie domyśla się pan postanowiłem zabluffować jaki to ostry tekst publicystyczny szykował
Niewczas na rozkładówkę w Nowinach..." w wieczór, poprzedzający jego śmierć? To miał być tekst o panu
i o pańskich wcieleniach.
Chwilę myślał nad czymś intensywnie, po czym rzekł:
Pan podobno otarł się kiedyś o naszą branżę. Czy naprawdę wierzy pan, że tekst, o jakim pan mówi,
mógłby się gdziekolwiek ukazać?
No, no pomyślałem. Coraz lepiej ".
Odsłania się pan odparłem spokojnie. - - Anomalie naszego życia publicznego to ma być argu-
ment, który przemawia na pańską korzyść? Zapomina pan chyba, że istnieje jeszcze forum, któremu za-
mknąć ust nie są w stanie ani układy, ani cenzura. Mam na myśli społeczeństwo, a wasze środowisko w
szczególności. Tu by się pan ośmieszył i to potężnie. Przegrałby pan. Musiałby pan odejść. Traktuję to na
swój użytek jako pewnik i ponawiam pytanie: dlaczego zabił pan Niewczasa? Albo nie, na to odpowiedz już
znam. Zapytam więc tylko: czy pan się przyznaje?
Nie! powiedział zdecydowanie.
Po co odwiedził pan mieszkanie Pawła Niewczasa krytycznego wieczoru? Zaznaczam, że znaleziono
tam niedopałki kentów, a pan je, o ile wiem, bardzo lubi.
Nie ja jeden palę kenty... próbował się bronić.
Zgoda. Nie pan jeden. Czy chce pan,, abym kazał pobrać próbkę pańskiej śliny i przeprowadzić ba-
dania identyfikacyjne?
Znów się skurczył i siedział chwilę bez ruchu. Machinalnie sięgnął po papierosa, ale spojrzawszy na
paczkę, odsunął ją ze wstrętem.
Nie zabiłem Niewczasa powiedział po chwili. Rzeczywiście, byłem w jego mieszkaniu kry-
tycznego wieczoru, nawet dwa razy. Ale nie mam nic wspólnego z tą zbrodnią.
Po co pan tam poszedł?
Chciałem z nim porozmawiać. Wiedziałem, że wyszperał o mnie informacje, które były dla mnie...
trochę... krępujące. Sądziłem, że się dogadamy...
Chciał go pan przekupić?
Chciałem porozmawiać. On wielu rzeczy jednak nie rozumiał, o wielu innych po prostu nie wiedział,
nie mógł wiedzieć. Nie wchodził w wiele spraw...
W wiele układów, chciał pan powiedzieć...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]