[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakby ją naprawdę kochał, podczas gdy w rzeczy
wistości nawet jej nie lubił? On przecież był w peł
ni świadom tego, co robi, nie cierpiał na amnezję...
Tylko duma powstrzymała Annę przed wykrzy
czeniem mu w twarz całej prawdy - że odzyskała
pamięć i doskonale wie, jak podle ją wykorzystał.
Bała się jednak, że się rozpłacze i będzie cierpiała
jeszcze bardziej. Zdawała sobie jednak sprawę, że
bez względu na to, o jakie przestępstwo ją posą
dzał, to ukarał ją bezwzględnie i niesprawiedliwie.
A jednak pragnęła go, jej ciało zgłodniałe było
bliskości Warda, jego dotyku i czułości. Chciała
miłości i ta prawda wołała w niej wielkim głosem,
wbrew wszelkiej logice.
Dlaczego zresztą miała się opierać? Może lepiej
byłoby poddać się pożądaniu, ukarać samą siebie
za własną naiwność i głupotę i jeszcze to jedno,
ostatnie wspomnienie dołączyć do wszystkich in
nych?
Z cichym, bolesnym westchnieniem odwróciła
siÄ™ do Warda.
115
- Tak za tobą tęskniłem przez ostatnie noce -
powiedział do niej cicho.
Nie wypomniała mu, że była to jego decyzja,
iż spali oddzielnie.
Nie broniła się już przed pieszczotami, przeciw
nie - syciła się nimi, jak ktoś skazany na stracenie.
W ich dotychczasowym zwiÄ…zku" to przede
wszystkim ona czerpała rozkosz, do której nie mia
ła prawa, a teraz zapragnęła wyrównać ten dług.
Pod jej dotknięciem Ward jęczał cicho w ciemno
ści, ona bowiem przejęła kontrolę.
- Dość, Anno, już nie... - prosił, kiedy dopro
wadziła go prawie do orgazmu; łagodnie odsunął
jej rękę. Teraz przylgnęła do niego i zaczęli się
kochać w coraz szybszym, gwałtownym tempie,
odnajdując swój wspólny rytm, w którym na chwi
lę stawali się jednością.
Gdzieś w głębi świadomości Anna wiedziała, że
chwilowe poczucie pełni i piękna, które razem
przeżywają, to tylko pozór i oszustwo.
Ekstaza w głosie Warda i słowa miłości, jakie
jej szeptał, były tylko kolejnym kłamstwem z jego
strony.
- Kocham cię, Anno - szeptał, całując ją. -
Tak bardzo ciÄ™ kocham.
Odczekała, aż usnął mocno, i wtedy ostrożnie
wyślizgnęła się z łóżka. Wiedziała, co ma zrobić.
116
Na dole w kuchni Missie i Whittaker spali spo
kojnie w swoich koszykach, a kluczyki od samo
chodu Warda leżały na stole. Anna miała poczucie,
że los nareszcie zaczął jej sprzyjać.
Załadowała cały swój bagaż i zwierzaki do sa
mochodu, lecz zanim odjechała, wyjęła jeszcze
książeczkę czekową i wypisała czek dla Warda na
pięć tysięcy funtów. Stanowiło to dla niej znaczącą
sumę, wziąwszy pod uwagę, że był to zwrot długu,
którego nigdy nie zaciągnęła. Uznała jednak, że
sprawa jest tego warta.
Zostawiła czek na kuchennym stole, a wraz
z nim krótki liścik:
Wszystko sobie przypomniałam. Samochód
zostawiÄ™ przed stacjÄ… w Yorku, a kluczyki prze
ślę ci pocztą. Ten czek to zwrot pieniędzy, któ
re, jak sÄ…dzisz, winna jestem twojemu bratu. Ostat
nia noc wyrównuje dług, jaki mogłam mieć u cie
bie".
Wskoczyła do samochodu i włączyła silnik,
uszczęśliwiona, że prawie nie robił hałasu.
Wracała do Rye i do swojego normalnego ży
cia, gdzie czekało ją jeszcze spotkanie z przyja
ciółkami i znajomymi. Jednak czuła, że gorszy od
tego będzie jej własny ból i wstyd.
117
Ward obudził się i odruchowo wyciągnął rękę,
szukając Anny. Odczekał jeszcze chwilę, myśląc,
że może jest w łazience, lecz kiedy się nie poja
wiała, wyskoczył z łóżka i popędził na dół.
Natychmiast zauważył na stole jej list i uświa
domił sobie, że nie ma zwierzaków i znikły też
ich koszyki.
Zbladł, czytając liścik Anny, i ręce mu drżały,
kiedy brał ze stołu czek.
Zegar wskazywał wpół do siódmej. Skoro poje
chała do Yorku, znaczyło to, że zamierzała wracać
do Rye pociągiem. Szybkim samochodem mógłby
ją jeszcze dogonić. Nie miał jednak ani szybkiego
samochodu, ani w ogóle żadnego innego.
Zaklął pod nosem i zamarł, bo nagle rozległ się
dzwonek telefonu. O tej porze mogła to być tylko
Anna. Serce biło mu jak oszalałe, kiedy podnosił
słuchawkę. Czyżby zmieniła decyzję?
Jednak zapłakany głos kobiecy w słuchawce nie
należał do Anny, lecz do jego matki.
- Ward, chodzi o Alfreda; leży w szpitalu z po
dejrzeniem zawału. Strasznie się o niego martwię...
- Mamo, postaram się przyjechać jak najszyb
ciej - zapewnił ją natychmiast.
Teraz musiał wezwać taksówkę i jechać do Yor
ku po samochód. Dobrze, że miał zapasowe klu
czyki.
Zanim wyszedł, podarł list Anny i jej czek.
ROZDZIAA DZIESITY
Dee, Kelly i Beth siedziały razem w mieszkan
ku nad sklepem. Dee zaledwie ubiegłego wieczoru
wróciła od ciotki, zaalarmowana telefonicznie
przez Kelly, że Anna zniknęła bez wieści. Teraz
wspólnie omawiały tę sytuację.
Zastanawiały się, na przykład, czy mężczyzna,
którego Mary Charles spotkała u Anny, mógł mieć
coś wspólnego z Julianem Coxem.
Beth, która nie wiedziała o podstępnym planie
Dee dotyczącym Coxa, nie bardzo rozumiała, o co
chodzi. Wiedziała wprawdzie, że zniknął, lecz
szczerze mówiąc, od powrotu z Pragi inne sprawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]